Strona główna Działy Hyde Park Anglia Twojego dzisiaj, Anglia Twojego jutra…

Wyświetlanych postów: 15 (wszystkich: 1)
  • Autor
    Wpisy
  • #11925
    Mediator
    Członek

    Jestes tu, masz za soba swoja historie na tej wyspie. Dzisiaj twoje zycie, Twoja praca, wygladaja tak jak wygladaja. Dokad zmierzasz, co chcesz osiagnac? Jak widzisz swoje jutro w Anglii? Czego sie obawiasz na tej drodze, co ci przeszkadza, a co pomaga i dodaje sil… Nie chce precyzowac "mysli przewodniej" tego watku. Na tyle poznalem forum, ze wiem – wiele tu inteligentnych, ciekawych i wrazliwych osob. Byc moze w kazdym z was ta niedokonczona mysl stanowiaca temat wzbudzi inne refleksje, poruszy inna strune… Pozdrawiam cieplo

    #53326
    SZwindel
    Członek

    Czego sie boje, to jest dobre pytanie.
    Staram sie zyc bez stresu tu w Angli, i zyje. Stres kiedys wywolywal we mnie brak pieniedzy i niemozliwosc smodzielnego utrzymywania sie. To zostalo spelnione. Ale zaczynam sie czasami czus lekko klaustrofobicznie. Zostalo juz raz poruszone i opisane takie odczucie – chodzi o znajomosc jezyka. Znam jezyk juz duzo lepiej niz na poczatku, pracuje w biurze i siedze z samymi Anglikami przez 7,5 godziny dziennie. Ale czuje sie nadal lekko niedorozwiniety jezykowo. Czytam ksiazki po angielsku, ogladam filmu po angielsku, ale nadal … Zyje dobrze ale tak jakbym sie wyrwal z kontekstu i zyje innym zyciem, ktore juz tak bardzo jest codzienne, ze jak wracam do Polski to i tam sie czuje wyrwany czasami z kontekstu. Na szczescie tylko czasami, ale moze sa ludzie u ktorych do odczucie bardziej fermentuje: [i:2a1658c257]czuje sie nie Angikiem w Angli i juz nie tak bardzo na biezaco Polakiem w Polsce.[/i:2a1658c257]

    #53330
    Mediator
    Członek

    Wlasnie o to mi chodzilo – by zagrala struna, ktora sam wybierzesz w "moim" watku. Dzieki SZwindel za te wypowiedz. Moglbym sie pod jej spora czescia sam podpisac. Jesli chodzi o mnie, to w Polsce czy to w lepszych czy gorszych dla mnie czasach, caly czas czulem wielka krowe stresu siedzaca mi na plecach. Poczucie odpowiedzialnosci za bliskich i jednoczesny brak pewnosci czegokolwiek. w Anglii poczatki byly dosc trudne, choc prace zalatwilem jeszcze w Polsce. Szukanie mieszkania, procedura dodatkowej weryfikacji i pare innych przeszkadzajek. Ale stopniowo zaczelo sie to jakos ukladac. Coraz bardziej czulem to, czego tak brakowalo mi w Polsce – pewna przewidywalnosc rzeczywistosci, jakis lad, nawet formalny. To, w czym teraz tkwie, jest na pewno jakims przystankiem. Nie chce zatrzymac sie na polce skalnej. Wiem, ze musze isc dalej i jak na razie stawiam kroki do przodu – nie musze sie cofac, nie musze popadac w jakas zyciowa anabioze. teraz dolaczyl do mnie dorosly syn (praca maturalna 😆 ) i na pewno bedzie razniej. Ta najdrozsza osoba z dzieciakiem wciaz w Polsce. I przyszly rok bedzie dla mnie rokiem odpowiedzi – tutaj razem z cala rodzina albo w Polsce, jesli ona nie bedzie mogla wyjechac (dzieciak ma innego "biologicznego" a jet to okaz sympatyczny i dobry inaczej). Ktos bardzo madrze napisal na tym forum, ze w Anglii mozna byc kims zupelnie innym. Nie chodzi o ucieczke przed samym soba. Chodzi o mozliwosc rozwoju, zmiany, przestawienia sie na inna sciezke. Trzeba tylko chciec, trzeba wierzyc i nie bac sie wysilku. Dla mnie, tak jak dla SZwindla, ciagle jeszcze problemem jest jezyk. Problemem w tym sensie, ze nie jest to jeszcze jezyk opanowany perfekcyjnie a tylko taki otwiera dodatkowe drzwi. Ja tez pracuje wylacznie z Anglikami, z Polakami nie spotykam sie w ogole. Nawet nie z wyboru. Nie mam czasu. Ten, ktory zostaje mi po pracy spedzam nad ksiazkami, troche pisze. Czego sie obawiam…. Czasem z braku prawdziwych problemow w Anglii nachodza mnie jakies "telepki". Czasem momenty zwatpienia. Ale to normalne i nie jestem chyba wyjatkiem. Poza tym brakuje mi Jej. Martwie sie bardziej o nia, o to jak sobie radzi w Polsce i wkurza mnie, ze nie moge jej tam nawet pomoc w zmywaniu naczyn czy sprzataniu. Pomagam inaczej. Ale bardzo marze o chwili, kiedy znow bedziemy razem. jestem duzy chlop (doslownie 😉 ) ale tylko z Nia czuje sie normalnie, pewnie i czuje ze oddycham. A ona byla u mnie dwa razy, raz z dzieciakiem wybralismy sie na wczasy do Scarborough. jest zakochana w klimatach, ktore tu zastala. Moze beda to klimaty naszych nastepnych lat…

    #53332
    SZwindel
    Członek

    Warning: get_class() expects parameter 1 to be object, null given in /home/kwiatkow/domains/leeds-manchester.pl/public_html/wp-content/plugins/bbpress-bbcode/class_bbpress2-bbcode.php on line 193

    Warning: get_class() expects parameter 1 to be object, null given in /home/kwiatkow/domains/leeds-manchester.pl/public_html/wp-content/plugins/bbpress-bbcode/class_bbpress2-bbcode.php on line 193
    Mediator wrote:

    Ktos bardzo madrze napisal na tym forum, ze w Anglii mozna byc kims zupelnie innym. Nie chodzi o ucieczke przed samym soba. Chodzi o mozliwosc rozwoju, zmiany, przestawienia sie na inna sciezke.

    Dla mnie to byla ucieczka przed nieporadnoscia. Zostal bym to bylbym popychana pierdola za 5zl na godzine. W przejsciowej fazie, przez pierwsze szesc miesiecy przechodzilem transformacje. Jaki bylem na poczatku a jaki teraz, Ci co mnie znaja, to wiedza. Kolega mi powiedzial, ze wydoroslalem i rzeczywiscie nie ma sie tu czego wstydzic (choc obuzonym wzrokiem na niego spojrzalem). Doroslem. Zmienilem sie. Dostalem troszeszke jaj. Ucieklem wlasnie po to by je znalezc. Kazdy ma gdzies na swiecie schowane swoje jaj, ktore musie odlalezc. Albo jeszcze dokladniej. Kazdy ma swoje jaja w kawalkach porozypywane po swiecie i zbierajac kawalek do kawaleczka wzrasta. Niektorzy maja tych kawalkow wiecej, inni mniej…

    Mediator wrote:

    Czego sie obawiam…. Czasem z braku prawdziwych problemow w Anglii nachodza mnie jakies "telepki". Czasem momenty zwatpienia.

    No wlasnie. Inny kolega powiedzial, ze czuje sie jak na koloni, z ktorej niedlugo wroci do domu. Bezproblemowosc wyniakajaca z niezauwazaniu problemow (Polacy lubia w Polsce je zauwazac).
    Czasami czuje sie troche za bardzo zawieszony. Kurcze co za cholerne uczucie. Ale problemy sa tu i istnieja, inne, angielskie, nie polskie, trzeba sie przestawic.

    Natomiast [b:9f68c841a5]twoja najdrozsza[/b:9f68c841a5] przyjedzie i ciesz sie ze przyjedzie 🙂 nie tesknij tylko oczekuj – to chyba milsze sercu.

    #53343
    hammer18
    Participant

    Ale zaczynam sie czasami czus lekko klaustrofobicznie. Zostalo juz raz poruszone i opisane takie odczucie – chodzi o znajomosc jezyka. Znam jezyk juz duzo lepiej niz na poczatku, pracuje w biurze i siedze z samymi Anglikami przez 7,5 godziny dziennie. Ale czuje sie nadal lekko niedorozwiniety jezykowo. Czytam ksiazki po angielsku, ogladam filmu po angielsku, ale nadal …

    przepraszam ze tez z Twojego watku skorzystam ale widze wiele osob ma takie odczucie jetsem tu od lutego z przerwa 2 miesieczna na swoj slub:)))(zrteszta bardzo udany ,z czego bardzo sie ciesze)jestem osoba towarzyska i troche rozgadana z tym ze czuje sie tu pod tym wzgledem ograniczony,niewiem nadal jak bedzie wygladalo moje jutro mam zone dziecko w drodze ale nadal z zona nie potrafimy sie okreslic czego chcemy,siedziec tu pracowac byc szczesliwymi w swoim wlasnym gronie,niezle finanse,czy wracac do kraju i byc szeczliwymi duchowo(nie finansowo)wszyscy mowia po co wracac nie am do czego i jak poczytam o polsce w necie tam sie robi bagno,a duchowosc sama do zycia nie wystarczy!w polsce siedzialem za biurkiem po 11h tu siedze po 13 nie za biurkiem,wiec zycia rodzinnego mam naprawde bardzo malo tylko wam pozazdroscic:)mnie osobiscie Anglia przytlacza

    #53346
    Marta Klecz
    Członek

    mnie tez zaczyna
    pamietajcie ze nie wszystko od razu….ze trzeba porobbic troche zeby pozniej moc sobie bimbac, nie?

    #53347
    hammer18
    Participant

    caly czas robie zta nadzieje ze teraz robie ale pozniej bedzie lzej,powolutku robie wtym kierunku zeby bylo lzej ale czy bedzioe?czy ja/my sie poprostu nie oszukuje??

    #53357
    SZwindel
    Członek

    Warning: get_class() expects parameter 1 to be object, null given in /home/kwiatkow/domains/leeds-manchester.pl/public_html/wp-content/plugins/bbpress-bbcode/class_bbpress2-bbcode.php on line 193
    hammer18 wrote:

    caly czas robie zta nadzieje ze teraz robie ale pozniej bedzie lzej,powolutku robie wtym kierunku zeby bylo lzej ale czy bedzioe?czy ja/my sie poprostu nie oszukuje??

    Nie oszukujesz sie. Bedzie lepiej. Ja szesc miesiecy musialem sie tulac i robic wszystko by nie zwariowac. Tylko nie pozwalaj sobie siedziec w miejscu, czyli, o ile masz na to sily, zapisuj sie na jakies kursy, rozwiajaj znajomosc jezyka. Pisales, ze jestes osoba towarzyska, to powinno to Tobie nie sprawiac klopotu. Towarzyscy i gadatliwi lepiej sobie radza bo wiecej mowia. Nie wazne jak mowisz, wazne ze mowisz duzo, a praktyka czyni mistrza.

    #53366
    Mediator
    Członek

    Hammer18, trzymaj sie chlopie, jestem z toba. I tak jak Szwindel napisal – bedzie lepiej. Czlowieku, ja mialem przez pierwsze szesc miesiecy takie doly, ze myslalem – to juz odjazd na izolatke. wracalem po pracy na swoja mala klitke i siedzialem patrzec w sciane oblepiona zdjeciami. I w kazdym spojrzeniu z takiego zdjecia widzialem pytanie – dlaczego nie mozemy zyc normalnie? Dlaczego ty tutaj a ja kilka tysiecy mil od ciebie? Mialem cholerne wyrzuty sumienia, ze w Polsce nie udalo mi sie podniesc tzw. standardu do poziomu bezpieczenstwa. Ale stopniowo zaczelo sie to jakby prostowac. Zrozumialem, ze mojego zalu i rozgoryczenia nikt za mnie nie przerobi na cos pozytywnego. Ze to trucizna, ktora tylko zalewa mi nogi w betonie i nie pozwala zrobic kroku. Staram sie cieszyc z kazdego drobnego sukcesu w pracy, z nowego czajnika, z tego ze byc moze za rok bede juz z rodzina. I zrozumialem jeszcze jedno – Anglia wciaz otwiera drzwi. Ale na nich nie ma tabliczki wejdz. Trzeba je znalezc a potem otworzyc isc konsekwentnie przed siebie nie ogladajac sie wstecz na wlasne niepowodzenia i porazki. To trudne. Ale jesli alternatywa jest byc w Polsce wsrod znajomych, w swojskim klimacie ale z garbem niedofinansowanej drugiej polowki miesiaca i polgodzinnego zastanawiania sie przed obuwniczym, czy kupic dziecku buty teraz czy za miesiac, to odwpowiedz uklada sie sama. Hammer18, emigracja nie wyprala mnie z empatii i chcialbym w jakis sposob – chocby tylko duchowy pomagac ludziom, ktorzy przezywaja podobne frustracje, dylematy i zwatpienia. Nie jestes sam. Ani Ty Marto, Ani ty SZwindel. Moze jestem troche popieprzony ale spokojnie – nie mam w glowie misji specjalnej ani fiola na wlasnym punkcie. Caly czas wierze, ze sa ciagle normalni ludzie i wierze, ze obsmiane juz ze wszystkich stron wartosci uniwersalne moga znalezc swoje miejsce w relacjach pomiedzy nimi. Zwlaszcza tu, na tej wyspie, ktora bez ciepla, przyjazni i wsparcia, jakie mozemy sobie wzajemnie dac, jest wyspa bezludna…

    #53392
    hammer18
    Participant

    no milo sie robi na duszy ,dzieki za wsparcie ,widze ze rozumiecie te problemy!!co do mojej gadatliwosci w dzien przyjazdu zaczepailem ludzi i pytalem jak dosjsc gdzie o godzine o wszystko tylko poto zeby sie wsluchiwac w ich gatke,niemialem barier mimo bardzo slabego jezyka!!ciesze sie ze sa na tym forum ludzie z ktorymi mozna pogadac na taki temat, bo o pierdolach to mozna wypisaywac zawsze iw szedzie to ten post mysle ze podniesie wiele osob na duchu mimo to pewnie malo sie do tego przyzna!!!
    martwi mnie jeszcze sprawa pijanstwa i dragow,pracowal zemna firmie kiedys polak ktory pil i bral zapytalem sie kiedys poco co to ci daje(nijestem swiety,ale ostatni raz pilem……wpolsce:)))nie bronie wszystko jest dla ludzi ale z umiarem)odpowiedzial mi ze jak by nie pil czy nie palil to by siedzial i sie zadreczla myslami o Polsce o rodzinie,silni ludzie sie podnosza z porazek,silnego czlowieka wesprze taki post a slabi……nie radza sobie:(((((( 😥

    dzieki

    #53508
    ana
    Participant

    Moze i macie racje ze sie oszukujemy ale taka mysl chociaz nas tu trzyma bo do Polski na razie nie ma co wracac jak skonczy sie ten burdel to moze paru z nas wroci do swojego kraju.ja osobiscie jestem tu poltora roku moze krotko zeby sie wypowiadac jak tu jest ale mysle ze to co napisze zmobilizuje niektorych z czarnymi myslami ze wcale nie musi byc ciezko.przyjechalam tu z mezem na gotowa prace-udalo nam sie.po trzech miesiacach dowiedzialam sie ze jestem w ciazy i nagle pobyt tu byl pod znakiem zapytania.na moje szczescie przedluzyli mi kontrakt na stale a mialam tylko na pol roku.wszystko jakos sie ulozylo dlugo jeszcze pracowalam w ciazy bo az do 8miesiaca nie bylo lekko pakowalam towar niezbyt lekkie "podeleczka"ale mialam meza obok ktory zawsze mi pomagal.dzieki temu urodzilam 4tygodnie przed terminem bez bolu i wrzasku,pieknego zdrowego synka.posiedzialam sobie 4miesiace w domku z synkeimi stwierdzilam ze chcem wrocic do pracy.udalo mi sie na razie na pol etatu ale dodatkowo pracuje jeszcze w weekendy czesami jest mi ciezko czesto chodze nie wyspana ale to nic mam dwch wspanialych facetow dla ktorych warto jest zrobic wszystko!takze dla chcacego nie ma nic trudnego uwiezcie mi.pozdrawiam serdecznie

    #53524
    gonia
    Participant

    Tak wlasnie was czytam…i podziwiam jak silni jestescie by tak zyc tu "sami" z dala od najblizszych jakimi jest Wasza najblizsza rodzina..dzieci, zona
    Mi bylo ciezko…a mialam przy soebie druga polowke ktorej obecnosc podtrzymywala mnie na duchu…tesknilam -i to bardzo…za osobami ktore byly przy mnie od dnia narodzin…wiem ze w koncu trzeba wyfrunac z gniazdka jednak bylo to dla mnie nieco bolesne…przez pierwsze pare miesiecy co tydzien sie pakowalam i chcialam jechac do domu…jednak cos mnie tu przytrzymywalo…moze troche ambicja , troche szansa na lepsze jutro i troche te cale starania ktore juz wlozylam w "to" wszystko…tez mialam wiele nieciekawych sytuacji…zreszta -jak kazdy.
    Jesli chodzi o dzis…to juz gdzies bylo napisane ze … czuje sie nie Angikiem w Angli i juz nie tak bardzo na biezaco Polakiem w Polsce.
    Mialam juz to uczucie ostatnim razem jak bylam w Polsce gdzie czulam sie troche zagubiona…nie moglam sie odnalezc w 100 % w "tamtym" kraju…ale tu tez sie nie czuje w tych "100%" brakuje mi tu tej pewnosci siebie ktora mialam w Polsce tez mysle ze to przez jezyk, akcent ale staram sie to przezyciezyc….przede wszystkim pracuje nad tym, staram sie rozwijac…mam dobra praca z ktorej jestem zadowolona czuje ze jestem lubiana przez ludzi w pracy, zaczelam ostatnio studia ktore mam nadzieje pozwola mi jeszcze bardziej wtopic sie do tego swiata…a mowie tak bo moze jedna z niewielu nie chce wracac do polski…przeraza mnie ten chory system o ktorym mozna by gadac i gadac…nie chce sie tez wyrazac w superlatywach o anglii bo tez nie jest idealna…ale jak narazie dala mi wiecej w ciagu 2 lat niz Polska w ciagu lat 20 i przede wszsytkim daje mi nadzieje na dobre i stabilne "jutro"
    Wciaz tesknie…za rodzina miejscami ktore tkwia w mojej pamieci…ale tak juz jest nie mozna miec wszystkiego….
    mysle ze nas wszystkich tu to wlasnie laczy wieksze czy mniejsze zagubienie…
    Tak ! czuje sie zagubiona nawet po ponad 2 latach pobytu tutaj jednak ucze sie…ucze sie tu zyc…nie jest to trudne.W wielu sytuacjach i srodowiskach juz sie odnajduje bez problemu w wielu jeszcze nie.Teraz jestem w trakcie oswajania sie z uniwerkiem ktory powiem szczerze mnie baardzo przeraza…no ale skoro dotad dawalam rade to i dalej powinnam.
    I tego wam wszystkim zycie "dawac rade" a wszystko w koncu ulozy sie jak najbardziej pomyslnie 🙂

    #53526
    hammer18
    Participant

    gonia powodzenia na uniwerku trzymamy kciuki za ciebie,bedzie dobrze!!
    mysle z ekazdy kto czyta wypowiedzi w tym poscie wszystko doskonale rozumie!!czy sa tacy ktorzy czuja sie tu swietnie(szczerze:))

    #53533
    Prekursor
    Członek

    Jakos tam kilka dni temu mialem ciezki dzien.Zastanawialem sie jak owto wszystko tutaj dalej toczyc sie bedzie.A zaczelo sie tak ze w pewnym momencie zyjac na wlasna reke zaczely sie pojawiac klopoty w moim zyciu natury finansowej.Zaczelo sie pozyczanie od rodziny drobnych pieniendzy itp.Wszystko szlo w coraz gorsza strone.Z dnia na dzien przez te malutkie kredyty czulem sie jak nic jak nikt.Byly w tym wszystkim skrajne momenty,momenty chorej zazdrosci w ktorej patrzylem na osoby robiace zakupy i kupujace co im sie podobalo jak i osoby jezdzace samochodami.Zastanawialem sie jak oni to robia?Dlaczego ja nie moge sobie pozwolic nawet na ten ser za 15zl?Nie marze o BMW M5 ale chcial bym lepiej zjesc,lepiej sie ubrac.Drapalem sie i pytalem:moze cos jest z Toba nie tak?Zastanow sie.Pomyslalem sobie ze jakbym mial jeszcze rodzine na karku to bym sie chyba powiesil.Probowalem cos z tym zrobic atakowalem stanowiska w ktorym niemialem doswiadczenia,robilem doslownie wszystko.W koncu znalazlem jako taka prace ktora wlasciwie niewiele mi dawala po za tym ze obijalem sie w biurze i cos tam sprzedawalem przez internet.Po kilku miesiach stany wrocily bo tak naprawde nic nie zaoszczedzilem.Myslalem codziennie co z tym zrobic jak to zmienic.Przypomnialem sobie ze kilka miesiecy temu moj przyjaciel cos wspominal o wyjezdzie za granice.Jesli dobrze pamietam mowil o wyspach.To byl maj albo czerwiec kiedy o tym myslalem ale dokladnie nie pamietam i kolezanka podsunela mi pomysl abym sprobowal tam nawet na kilka miesiecy.Abym sie troche podbudowal finansowo.Wtedy wydawalo sie to dla mnie malo realne bo przeciez to obcy kraj,nie mam tam znajomych nie znam rynku pracy,wlasciwie to jechal bym w ciemno.Nic mysl ta porzucilem do czasu gdy przyjaciel moj oznajmil mi na poczatku wrzesnia ze w tym miesiacu sie wybiera.Powiedzialem o tym kolezance a ona kopnela mnie w glowe i powiedziala ze mam sprobowac.Zrobilem tak i wraz przyjacielem przyjechalismy do jego kolezanki ktora mieszkala w Uk.
    Pamietam swoje poczatki tutaj.Pamietam moj pierwszy raz w pracy tutaj.Zostalem przydzielony do pakowania przyczepy tira.Pakowalem wlasciwie to ustawialem w nim kartony roznych wielkosci ktore transportowane byly za pomoca ruchomego zurawia.Przez pierwsze trzy miesiace pracowalem po 10 lub 12 godzin dziennie okolo 6 dni w tygodniu.Pamietam ja wieloktronie sam ze soba rozmawialem w tej konserwie slyszac tylko halas silnika od maszyny.Czesto zastanawialem sie czy ja moze upadlem tak nisko ze jedyne co dla mnie sie liczy to te pieniendze?Jedyne co robilem to byla praca,zakupy,jedzenie i spanie.Nigdzie prawie nie wychodzilem bo bylem tak zmeczony ze wolalem sie wyspac.W pracy zazwyczaj poznawalem takich ludzi ktorzy mnie do niczego nie mobilizowali wrecz odwrotnie tylko mnie upewniali ze jestem w jakims dziwnym kosmosie.Bo ta fabryka wlasciwie to magazyn byl takim moim kosmosem.Czulem sie jak istota w jakims eksperymencie gdzie celem glownym jest sprawdzenie sie w jakichs warunkach.W okresie zimowym swiatlo dzienne widzialem tylko w czasem w sobote po pracy albo w niedziele jak zaczynalem pozniej a to dlatego ze w tej poteznej hali bylo kilka okienek tak brudnych ze nie przepuszczaly zadnego powietrza.Pod koniec grudnia nie wytrzymalem rzucilem ta prace.Od stycznia zaczelem inna i miedzyczasie do lipca imalem sie innych podobnie eksperymentalnych prac.Pamietam jak ktoregos razu nawet robilem cos takiego jak zmienialem ceny na opakowanich plyt kompaktowych przez 10h dziennie.Zreszta pewnie ktos z was robil cos podobnie "eksperymentalnego"!Tak wszystko sie dzialo do momentu jak pod koniec czerwca niebylem w stanie isc do pracy.Wyrzucono mnie nastepnego dnia.Postanowilem cos zmienic.Przypomnialem sobie ze prace biurowe moze mniej platne ale za to w normalnych warunkach i np.z anglikami.Przez kilka dni bylem pelen entuzjazmu ale prysnal on w momencie gdy poszedlem do jednej agencji i nie za bardzo rozumialem to co pewna pani do mnie mowila.Ale mialem mobilizacje bo niemialem dozych oszczednosci.Powiedzialem sobie albo szukasz extremalnie intensywnie i pracujesz jak czlowiek albo wracasz do rzezni.Wybralem to pierwsze.Szukalem ponad miesiac.Wysylalem setki maili.Dzwonilem chodzilem,prosilem sie.Wrocil podobny stan jak kiedys.Gonily mnie pieniendze i to przerazenie ze znow niedlugo bede w podobnej sytuacji jak w Polsce,ze znow bede musial pozyczac.Dwa dni nie moglem spac przez to az w koncu stwierdzilem ze nic co ludzkie nie jest mi obce i jakos przeciez wyjde ze tego.Bo wyjde!Uparlem sie tak mocno ze niektore agencje odwiedzialem nawet 3 razy dziennie i rozmawialem z innymi osobami z agencji twierdzac ze jeszcze dzisiaj albo wczoraj tutaj nie bylo.No i chyba to poskutkowalo bo w koncu sie udalo znalezc normalna prace.Ale nie jest tak idealnie bo tak jak niektorzy z was ja takze nie mowie spiewajaco po angielsku i czuje sie zamkniety bo nie moge wyrazic swoich mysli,nie moge czyms zablysnac.Wtedy wiem co czuja dzieci ktore placza.Ale pocieszam sie tym ze slucham wszystkiego.Jest to dla mnie jak nauka w przedszkolu bo czesto np.swojego szefa nie rozumiem i karze mu powtarzac kilka krotnie a do tego dodam ze ma bardzo dziwny akcent co zreszta nie jest nowoscia.Napewno nie jest to latwe dla mnie ale jestem juz dwa miesiace w tej pracy i narazie jestem takze jestem bardzo zadowolony.To byl maly krok i sie udal.Wiec jak wierze.Tak jak i Wy.Nawet nie wiecie jak sie ciesze ze nie jestem sam tzn.nie tylko ja mam takie problemy.To niesamowite uczucie.Podziwiam tych ktorzy tutaj chca byc ze swoimi polowkami i dziecmi.Wy to dopiero macie odwage i jestescie godni podziwu.Ale powiem wam dobrze bo dzieki wam ja mam i bede mial sile i wiem ze jestem niezniszczalny bo potrafie zjesc wszystko.Dodam jeszcze to ze kilka tygodni temu pewna osoba z tego forum a nie powiem ktora;)bo sie wstydze.Ta osoba tchnela jeszcze wieksze nadzieje na moja pozytywna przyszlosc tutaj w uk.Mianowicie przekazala mi bardzo duzo informacji na temat studiowana w Uk.Dotychczas uznawalem to za cos niemozliwego a teraz jest zupelnie inaczej.I powiem tak:jednym z najwazniejszych moich planow jest pojscie na studia czego kazdemu i sobie zycze!!!Takze goniu bardzo dziekuje za informacje.Mediator tobie bardzo dziekuje za ten temat bo nawet nie wiedzialem o tym ale chcialem sie podzielic moimi zduszonymi emocjami.Dziekuje wszystkim pozostalym za to ze sa w duzym stopniu dla mnie motywacja!!Tak trzymac Kochani!!!

    #53541
    odea75
    Członek

    Pozwole dodac od siebie rowniez kilka slow.Nie jestem osoba bardzo znana na forum,jednak odwiedzam je codziennie i jestem zawsze na bierzaco.Zdarzaja mi sie momenty zalamania,kiedy mysle sobie ze juz dluzej nie dam rady,ze moze powinnam wracac do kraju….Moja sytuacja nieco rozni sie od opisanych powyzej.Mieszkam tu z cala rodzina,z mezem oraz dwojka dzieci.Kiedy przyjechalam do UK,ponad rok temu,wcale nie bylam przygtowana na cud.Chcialam dac sobie szanse na byc moze lepsze jutro.Wydawalo mi sie wtedy ze znam jezyk i ze wlasciwie poradze sobie.Prawda okazala sie bardziej bolesna.Nie mialam pojecia co Ci ludzie do mnie mowia.Bylam przerazona.Jednak jakims cudem udalo mi sie znalezc prace juz po trzech dniach.Kiedy zaczelam pracowac pomalu przyzwyczajalam sie do jezyka w ktorym "tutejsi"anglicy sie porozumiewaja.Zaczynalam rozumiec co do mnie mowia.Wtedy pomyslalam ze moze nie jest tak zle,no i zablysnela mysl…,tak,chce byc tu z cala rodzina.Rzucilam sie w wir pracy pracowalam po 12h przez 7dni w tygodniu.Mialam cel.Chcialam jak najszybciej zobaczyc moich bliskich.Bylo mi bardzo ciezko.Przemeczenie,tesknota…Jednak trwalam tak bo liczylam juz dni do spotkania.W pracy atmosfera byla fatalna,wraz z coraz wieksza iloscia Polakow zaczela sie gehenna.Pamietam dokladnie jak wyzywano nas w pracy od polskich dziwek i roznych innych epitetow nam nie zalowano.Jakos to przetrwalam.Po dwoch miesiacach dolaczyl do mnie moj maz.Nabralam nowej sily.On rowniez szybko znalazl zatrudnienie.Teraz czekalismy juz tylko na dzieci.No i przyjechaly juz po trzech tygodniach.Bylam w koncu szczesliwa.Jednak wszystko bylo jeszcze dalekie od idealu.Zaczelismy szukac szkol dla dzieci(12lat i 10lat),nie bylo latwo.Chcielismy aby to byly szkoly katolickie.Mlodszy syn szybciej poszedl do szkoly,udalo sie nam to jakos zalatwic,gorzej bylo ze starsza corka,czekalismy dwa msc na miejsce.W tym czasie musielismy dostarczac rozne dokumenty,zaswiadczenie itp,wciaz czegos zadali.Mielismy rowniez wizyty w domu i sprawdzanie nas czy wszystko jest w porzadku.Musielismy przedstawiac argumenty,ktore pozwolilyby podjac decyzje ze rzeczywiscie powinni ja przyjac do tej wlasnie szkoly.Trwalo to ponad dwa msc-e.W koncu udalo sie.Jestem zadowolona,moje dzieci chodza do dobrych szkol,takich ktore sama wybralam i uwazam za doskonale.Im tez nie bylo latwo,nie znali jezyka,jednak dzieci maja naprawde niesamowite mozliwosci.Chlona wszystko tak latwo.Dzis bez problemu posluguja sie jezykiem angielskim i ja jestem naprawde dumna.Jesli chodzi o nich to moge powiedziec ze rzeczywiscie mi sie udalo.Nie chca slyszec o powrocie do kraju,sa tu szczesliwe.Ja w miedzyczasie zmienilam prace,moj maz rowniez.Jakos to sie kreci,choc wciaz pracujemy dla agencji.Mam pewne plany na przyszlosc,chcialabym pracowac w swoim zawodzie.Jednak wciaz ucze sie jezyka.Razem z mezem uczeszczamy do colegu.Wciaz chcemy sie uczyc jezyka.Jakos udaje nam sie polaczyc to wszystko,moze nie mamy duzo czasu dla siebie w tygodniu,ale mamy wolne wspolne wekeendy,co nigdy nie zdazylo nam sie w naszym kraju.Tu poznajemy sie na nowo.Moge powiedziec ze jestem zadowolona z tego co mamy,choc napewno to nie jest wszystko co mozemy tu osiagnac.Przed nami jeszcze masa pracy,by osiagnac wiecej ale sil na razie nie brakuje.W chwilach zwatpienia wzajemnie sie podnosimy,na szczescie zalamujemy sie na zmiane.Pozdrawiam wszystkich i zycze powodzenia.

Wyświetlanych postów: 15 (wszystkich: 1)
  • <a href="/login/">Zaloguj się</a> aby odpowiedzieć. Nie masz jeszcze konta? <a href="/login/?action=register">Zarejestruj się</a>.