’Exposure’, przepraszam za pomyłkę.
No, to ja się postaram wyłamać… Może moje rady są funta kłaków warte, bo praktyki w kwestii wychowywania nie mam żadnej (co i lepiej dla potencjalnych dzieci), ale z tego, co nam wtłaczali do głowy na metodyce nauczania języka ang. i pochodnych na studiach:
Rodzic powinien skoncentrować się na swoim języku ojczystym, tu: polskim. Przede wszystkim dlatego, że jest to jego język naturalny. Choćbyśmy się nie wiem ile uczyli kolejnych języków, po 12. roku życia, a wg niektórych naukowców nawet po ok. 6., nie jesteśmy ich w stanie przyswoić w taki sam sposób. Nie używamy ich intuicyjnie i naturalnie, ale w sposób wyuczony i intuicjonalny, czyli (upraszczając) mniej poprawnie. Dziecko przyswoi natomiast drugi język bez najmniejszych problemów za sprawą swojego środowiska, np. żłobka/przedszkola. Pojawi się w jego życiu okres mieszania obu języków (samo przechodzi z wiekiem), ale również może dojść do sytuacji, kiedy nie będzie ono chciało w ogóle posługiwać się językiem rodziców jako mniej użytecznym (wydaje mi się, że o takiej sytuacji pisała Marta Klecz). I tu rola rodzica, żeby zachęcić potomstwo do używania polskiego.
Przepuszczanie i ustępowanie…
Pracuję w ASDA Killingbeck (nie dla nich, dla firmy z zewnątrz, co czasami ma wpływ na traktowanie z jakim się spotykam, ale tu nie o tym). Latam co chwilę to do magazynu, to na zaplecze pracowników. Tam panuje mania przepuszczania w drzwiach! Kobiet, mężczyzn, starszych, młodszych itd., itp. Czasami zdarzają się sytuacje kuriozalne, kiedy np. ktoś koniecznie chce mnie przepuścić w drzwiach i czeka, aż zejdę z wyższego piętra (słyszy, że schodzę, nawet mnie nie widzi). W tym czasie mógłby dojść co najmniej do półpiętra, gdzie minięcie się dwóch osób nie stanowi problemu. Jestem absolutną zwolenniczką przepuszczania osób wychodzących z jakiegoś pomieszczenia, głównie ze względów 'logistycznych’, ale nie takiego blokowania ruchu 😉 A potem oczywiście 'cheers’, 'ta, luv’, 'thanks, Di’ i tak w kółko…
Z drugiej strony: wczoraj rano w autobusie nie było ani jednego miejsca, więc stałam sobie na górnym pokładzie (oczywiście stada facetów siedzą, ale im jeszcze mogę wybaczyć). Czułam się źle, bo jestem chora, widać to po mnie. Widać też, że jestem kobietą 8) Obok mnie stał taki hippisowaty student. Nie, nie stał, usiadł na podłodze. Ale jak tylko zwolniło się jedno jedyne miejsce, to pognał do niego, jakby jego życie od tego zależało. Żebym go przypadkiem nie wyprzedziła…
A w tym wszystkim wydaje mi się, że trudno jest dzisiaj mówić o rzeczywistych różnicach kulturowych między naszymi dwoma krajami. Bo i Polacy już nie ci ;), a i z Anglikami różnie bywa, jak pokazałam na początku. Grunt to szacunek do ludzi, wtedy łatwiej jest być dla nich uprzejmymi i zachowywać nawet obce nam konwenanse.
Dało się zauważyć, gdzie było kółko forumowe 😉 Nie jestem stworzeniem stadnym, nie lubię spędów. I z reguły staję okoniem, jak mam coś robić w grupie, już taka moja uroda.
A tak poważnie- to miała być impreza walentynkowa i tak ją potraktowaliśmy z niejakim Wnikuzytko, z którym na co dzień się mijamy. Chcieliśmy gdzieś pójść i pobyć we dwójkę, a ja mam fioła na punkcie saksofonu, więc poszliśmy do NU. Niestety, przyszliśmy za późno i samego saksofonu posłuchałam tylko chwilkę 😥
Impreza, jak impreza… Zwykłe dicho z niewyszukaną muzyką (btw, po co było to zarzynanie saksofonu do muzyki puszczanej przez DJ’a? i ile razy w ciągu jednej nocy można słuchć Kasi Cerekwickiej?). Towarzystwo też jak na zwykłej dyskotece. Nie lubię, jak mi się ktoś pijany kładzie za plecami, a na uwagę mojego partnera, żeby tego nie robił rzuca 'więcej luzu, staaaaary!’ (coś w tym stylu).
Ale z drugiej strony, wiedziałam, dokąd idę i czego mogę się spodziewać. W końcu NU to nie Biblioteka Jagiellońska w skrzyżowaniu z filharmonią. Grunt, że drinki robią znośne. Więc i peany na cześć tej imprezy uważam za przesadzone, i oczekiwania, że polskie imprezy w NU będą okazją do spotkań towarzyskich klubu intelektualistów- za bezpodstawne.
Pozdrawiam dziewczynę z pomysłem na biznes:
'Przejmujemy bar i będziemy robić zapiekanki, a oni (?) piwo’. Jak mi tych zapiekanek brakowało w drodze powrotnej do domu… 😆
Nie wiem, czy kiepsko (chłop mi wmawia, że wręcz przeciwnie, ale dziwnym trafem z reguły zbiera mu się na opiewanie mojej urody akurat wtedy, kiedy wg mnie jest z nią najgorzej). Wiem, że czuję się niekomfortowo. Mam średnio blond włosy, średnio blond rzęsy i brwi (w ogóle, jakoś tak średnio wszystko :wink:), więc bez makijażu wyglądam po prostu mdło. A malować się lubię i tyle.
A z tymi chłopami to jeszcze jest tak, że wg różnych sondaży niby wolą nas w wersji sauté, tylko jak dostają dwa zdjęcia tej samej kobiety, to błednie wskazują to, na którym nie ma makijażu (no, chyba, że ewidentna tapeta i dwie warstwy tynku).
Adres Search: 12-14 East Parade (http://www.search.co.uk/content/html/offices/leeds.htm).
Dostałam u nich pracę (co prawda nie do końca taką, o jaką mi chodziło, ale to z powodu braku doświadczenia i od razu po przyjeździe do Anglii; kontrakt ma się ku końcowi- zobaczymy, co będzie dalej). Zajmują się chyba głównie pracą biurową i handlem, ale nie tylko. Skądinąd wiem, że chcieliby bardziej rozwinąć dział industrial.
Aha, pracuje tam też polska konsultantka, oblatana w przepisach dotyczących nas (moja agentka na hasło 'WRS’ i 'Home Office’ nabierała przerażonego wyrazu twarzy i nie mogła zrozumieć, o co w tym właściwie chodzi, stąd kontakt z Polką). Jak dotąd, odpukać, współpraca z tą agencją przebiega bezproblemowo.
Ale to chyba dosyć zdrowy odruch jest? 🙂
Mediatorze, momencik… W którym miejscu ja kogoś posądziłam o 'katolickość’? Zresztą, nie sądzę, żeby dla katolika takie posądzenie stanowiło problem… Ciebie nie podejrzewałam o kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem. Nie mam nic do katolików (pomijając, że słowem o katolicyzmie się nie odezwałam; Polakom kościół zawsze musi się kojarzyć z katolicyzmem?). Zresztą napisałam właśnie to i o to wyłącznie mi chodziło: niech każdy robi to, co uważa za stosowne: kto chce, niech idzie na spotkanie do kościoła (czy gdziekolwiek indziej), kto chce- niech komentuje stosując się do ogólnie przyjętych norm. Dość obojętne jest mi to, jak wygląda kościół i co się w nim dzieje, nie mam zamiaru ingerować w czyjeś poglądy, a tym bardziej narzucać swoich. Irytuje mnie nadwrażliwość dotycząca tematu. I zastrzeganie 'niech osoby niezainteresowane powstrzymają się od niestosownych komentarzy’. Bo jeżeli chodzi o niestosowność dotyczącą kultury wypowiedzi, to nie trzeba tego zastrzegać. Ale jeżeli chodzi o ewentualną (!) krytykę, to jest już gorzej.
Miałam się nie odzywać. Obiecywałam sobie, że słowa w tym wątku nie napiszę. I nie zdzierżyłam…
A jakie to są 'niestosowne komentarze’? I po co w ogóle takie zastrzeganie? W końcu kultura i wyczucie obowiązuje każdego forumowicza. Niezależnie od poruszanego tematu. Skąd ta niesamowita wrażliwość przy wątkach zawierających jakiekolwiek słowa zwiazane z kosciolem?
Niechże wreszcie każdy robi to, co uzna za stosowne. Jak ktoś potrzebuje spotkań w kościele- proszę bardzo, jak ktoś uważa wiarę za opium dla mas- jego święte (?) prawo. I niech jedni drugim nie mówią, co właściwe, ok?
Gdyby tak etyka wypowiedzi była przestrzegana i nadzorowana również w innych tematach…
Co do wypowiedzi Bartosza- była, jaka była. Ale to zakończenie postu Cfcgirl mnie poirytowało.
A mój chłopak 079, też O2…
Mediator mnie pochwalił zaliczkowo, chęci miałam jak najbardziej, a wyszło, jak zwykle 😥 . Rację mają ci, co mówią, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca i kobiety przed śmiercią… Myślałam, że chociaż przy gotowaniu pomogę, ale jestem uwiązana pracą i nie mogę się zadeklarować (chociaż za wszelką cenę będę się starała wesprzeć WOŚP jako wrzucacz, jak co roku). Pomijając, że i na spotkanie organizacyjne raczej nie mogłabym przyjść, bo zdycham sobie zapaleniowo-oskrzelowo. Może chociaż za rok…?
A z tym pozdrawianiem, Mediatorze, troszkę przekombinowałeś;) Tzn. pozdrawiam Fatamorganę, na równi z innymi forumowiczami, ale imię w podpisie widnieje moje własne 😉 Dobrze, że chociaż nazwisko mam krótsze 🙂
Ja tam przynależę do białego 😛 Tak tylko powtarzam common knowledge 8)
V-tec i Mediator: jak mawiają, rozmiar się nie liczy. Ważne, żeby był długi i gruby 😆
Ludzie! Z jednej strony oburzacie się na kreowanie jednego stereotypu (nt. Polaków), a z drugiej- sami kultywujecie drugi. Co Wy macie z tymi bejcami? W takim razie ja jestem pewnie blacharą, bo marzy mi się taki samochód? A mój ojciec, jeżdżąc jeszcze dwa lata temu wysłużoną czarną (!) piątką, mordował zapewne prostytutki w okolicach Koszalina. 😈 No, ale od dwóch lat mogą spać spokojnie, bo przerzucił się na inną markę… 😈