Strona główna › Działy › Zdrowie › grupa wspracia dla ludzi z rakiem
Witam,
juz dawno miałem tutaj napisać, ale jakoś to odwlekałem do póki wczoraj wieczorem teściowa stwierdziła że mamy świeto, powiedziała : rok temu miałam operację i żyję.
W kilku słowach chciałem opowiedzieć historie mojej rodziny. Rok temu teściowa dowiedziała się że ma raka szyjki macicy (w średnio zaawansowanym stopniu) – coż wiele mówić wszyscy byliśmy załamani (mam wrażenie ze ja najbardziej) ale wszyscy wspieraliśmy sie nawzajem.
Później była operacja, następnie radioterapia i chemia. Dziś po roku muszę powiedzieć że chyba mieliśmy szczęście – Bożena (teściowa) jest zdrowa przeszła wszystko pomyślnie (i operacje i leczenie), właściwie wróciła do normalnego zdrowia – teraz tylko regularna kontrola – CT scan (tomografia) co pół roku i mniemy nadzieję że wszystko będzie oki. WYGRALIŚMY !
Ale po co to pisze tutaj ? Podczas leczenia poznaliśmy wiele rzeczliwych ludzi (chodź zdarzali się i nie mili), którzy nam pomogli, pracownicy socjalni, lekarze, specjalistyczne pielęgniarki itp.
Najbardziej zainspirowała mnie pracownik socjalny Macmillan (fundacja zajmująca się wszelako rozumianym rakiem) która powiedziała że kilka lat temu też miała radioterapię (wtedy właśnie Bożena miała radioterapię), a teraz po pomyślnym leczeniu pomaga innym.
Ale również poznaliśmy Polaków, ludzi którzy np: nie mówią po angielsku (co prawda Bożena nie włada angielskim w stopniu komunikatywnym z lekarzem – ale miała nas:) ), maja problemy z dokumentami, potrzebują wsparcia, rozmowy itp.
I właśnie zastanawiam się czy są osoby które chciały by się spotkać razem porozmawiać (co prawda jest wiele grup wsparcia, ale w języku angielskim , natomiast odsetek ludzi chorych na raka jest jednak więcej w wieku po przekwitaniu – a ci nie zawsze znają angielski ), wspierać się, może pomóc w zrobieniu zakupów itp.
Zapraszam do poruszenia tematu jak i również do pisania wiadomości na priva.
PS. proszę o nie pisanie głównych bądź nie odpowiednich postów. Dziękuje
Witam i musze napisac na wstepie, ze gratuluje odwagi, ze poryszylas/es taki temat. Mysle, ze przydalaby sie taka grupa wsparcia w jezyku polskim. Wiele osob na obczyznie pewnie jest zostawionym samym sobie, a w dodatku slabo zna jezyk. Zycze wiele zdrowia Tesciowej i w razie czego jestem otwarta na wszystkie pomysly:)
super są dwie osoby.
Podczas ostatniego roku poznałem wiele ludzi, jednej pomagamy do dzisiaj w trudnościach językowych – co prawda szpital daje tłumacza, ale gp już nie.
Uważam że używanie tłumacza jest krępujące (co wizytę inna osoba), a spotkanie z lekarzem jest co tydzień podczas leczenia, natomiast szpital przez dłuższy czas utrzymywał że rodzina nie może tłumaczyć (ale już od długiego czasu tłumacza nie ma 🙂 )
Pozatym język medyczny nie jest językiem oczywistym- nikt raczej normalnie się go nie uczy w szkolę – my przez rok się myśle go w rok nauczyli 🙂 Na tyle że nie ma problemów z terminologią medyczną podczas rozmowy z lekarzem.
PS. Co do tłumaczy czasem są żałośni, podam przykład : Bożena pyta się lekarza : "Co z moją anemia?" Lekarz mówi że ma pani leekką anemię, ale nie ma się czym przejmować, a tłumacz: tłumaczy że nie ma pani anemii, w dwójkę z drugą połówką (bo to ona zazwyczaj tłumaczyła swojej mamie) wybuchliśmy śmiechem
super są dwie osoby.
Podczas ostatniego roku poznałem wiele ludzi, jednej pomagamy do dzisiaj w trudnościach językowych – co prawda szpital daje tłumacza, ale gp już nie.
Uważam że używanie tłumacza jest krępujące (co wizytę inna osoba), a spotkanie z lekarzem jest co tydzień podczas leczenia, natomiast szpital przez dłuższy czas utrzymywał że rodzina nie może tłumaczyć (ale już od długiego czasu tłumacza nie ma 🙂 )
Pozatym język medyczny nie jest językiem oczywistym- nikt raczej normalnie się go nie uczy w szkolę – my przez rok się myśle go w rok nauczyli 🙂 Na tyle że nie ma problemów z terminologią medyczną podczas rozmowy z lekarzem.
PS. Co do tłumaczy czasem są żałośni, podam przykład : Bożena pyta się lekarza : "Co z moją anemia?" Lekarz mówi że ma pani leekką anemię, ale nie ma się czym przejmować, a tłumacz: tłumaczy że nie ma pani anemii, w dwójkę z drugą połówką (bo to ona zazwyczaj tłumaczyła swojej mamie) wybuchliśmy śmiechem
Dziwie sie, bo wiekszosc instytucji (oprocz policji i sadow) raczej obniza koszta i chetnie akceptuja rodzine jako tlumaczy, czasami nawet nastoletnie dzieci tlumacza rodzicow. Ale moze w przypadku np. raka wola kogos bezstronnego, niezwiązanego z chorym emocjonalnie.
Czy mam rozumiec, ze oferujecie swoja pomoc osobom z rakiem bezinteresownie? Jesli tak to gratuluje i oby wiecej takich osob bylo!
bozenka89 wrote:super są dwie osoby.
Podczas ostatniego roku poznałem wiele ludzi, jednej pomagamy do dzisiaj w trudnościach językowych – co prawda szpital daje tłumacza, ale gp już nie.
Uważam że używanie tłumacza jest krępujące (co wizytę inna osoba), a spotkanie z lekarzem jest co tydzień podczas leczenia, natomiast szpital przez dłuższy czas utrzymywał że rodzina nie może tłumaczyć (ale już od długiego czasu tłumacza nie ma 🙂 )
Pozatym język medyczny nie jest językiem oczywistym- nikt raczej normalnie się go nie uczy w szkolę – my przez rok się myśle go w rok nauczyli 🙂 Na tyle że nie ma problemów z terminologią medyczną podczas rozmowy z lekarzem.
PS. Co do tłumaczy czasem są żałośni, podam przykład : Bożena pyta się lekarza : "Co z moją anemia?" Lekarz mówi że ma pani leekką anemię, ale nie ma się czym przejmować, a tłumacz: tłumaczy że nie ma pani anemii, w dwójkę z drugą połówką (bo to ona zazwyczaj tłumaczyła swojej mamie) wybuchliśmy śmiechem
Dziwie sie, bo wiekszosc instytucji (oprocz policji i sadow) raczej obniza koszta i chetnie akceptuja rodzine jako tlumaczy, czasami nawet nastoletnie dzieci tlumacza rodzicow. Ale moze w przypadku np. raka wola kogos bezstronnego, niezwiązanego z chorym emocjonalnie.
Czy mam rozumiec, ze oferujecie swoja pomoc osobom z rakiem bezinteresownie? Jesli tak to gratuluje i oby wiecej takich osob bylo![/quote]
Nie 6 p za godzinę …. oczywiście że bezinteresownie …
Chciałbym coś zrobić dla ludzi (właściwie zawsze się angażowałem społecznie) a teraz mi tego brakuje i może właśnie to jest moje powołanie…
Ale przede wszystkim potrzebuje pomocy bo sam sobie nie poradzę…
Przy szpitalu St James (nie jestem pewien- ale chyba tam trafiają wszyscy pacjenci z rakiem- jeżeli nie to znaczna większość) działa centrum Macmillan, wiec myślę że jeżeli sie zbierze jakaś grupa choćby kilku osób można by było zorganizować regularne spotkania raz w tygodniu, na które przychodziły by ludzie aby sie spotkać czy też przyjść z jakimś problemem.
Po za tym porozmawiać z pielęgniarkami specjalistycznymi (każdy chory ma swoją) aby informowały polaków o takiej grupie.
Wiec kto pomoże ? (Ja mam wolne właściwie od wtorku do piątku, bo pracuję od piątku 21.30 do wtorku 6.00 rano)
u mnie z jezykiem róznie, jestem dopiero kilka mies w uk, wiec tlumaczem dobrym nie bede, ale moge zaoferowac zrobienie zakupów, pomoc w domu, drobna pomoc finansowa itp
Super kto następny – zbierzmy chętnych osób i umawiajmy sie na spotkanie.
A co do tłumaczenia to może "cheeky girl" coś zaproponuje – w końcu jak się nie mylę jest tłumaczem ?
(nawet mam pomysł w czym by mógł pomóc tłumacz lub nauczyciel- w doszkalaniu angielskiego pacjentów 🙂 )
Super kto następny – zbierzmy chętnych osób i umawiajmy sie na spotkanie.
A co do tłumaczenia to może "cheeky girl" coś zaproponuje – w końcu jak się nie mylę jest tłumaczem ?
(nawet mam pomysł w czym by mógł pomóc tłumacz lub nauczyciel- w doszkalaniu angielskiego pacjentów 🙂 )
Co do uczenia to ja odpadam bo po prostu tego nie lubie i nie mam na to czasu. Co do pomocy jako tlumacz to bardzo chetnie bym pomogla, ale niestety wiele czasu to ja nie mam, bo pracuje codziennie i to czasami do 20, a oprocz tego studiuje w Polsce i czesto tam latam. Takze z gory mowie, ze na zadne spotkania i wizyty szpitalne nie mam czasu, ale jesli czasami trzeba bedzie komus gdzies zadzwonic czy wytlumaczyc o co chodzi w listach to w tym czasie jak jestem w biurze i mam czas to z checia pomoge.
bozenka89 wrote:Super kto następny – zbierzmy chętnych osób i umawiajmy sie na spotkanie.
A co do tłumaczenia to może "cheeky girl" coś zaproponuje – w końcu jak się nie mylę jest tłumaczem ?
(nawet mam pomysł w czym by mógł pomóc tłumacz lub nauczyciel- w doszkalaniu angielskiego pacjentów 🙂 )
Co do uczenia to ja odpadam bo po prostu tego nie lubie i nie mam na to czasu. Co do pomocy jako tlumacz to bardzo chetnie bym pomogla, ale niestety wiele czasu to ja nie mam, bo pracuje codziennie i to czasami do 20, a oprocz tego studiuje w Polsce i czesto tam latam. Takze z gory mowie, ze na zadne spotkania i wizyty szpitalne nie mam czasu, ale jesli czasami trzeba bedzie komus gdzies zadzwonic czy wytlumaczyc o co chodzi w listach to w tym czasie jak jestem w biurze i mam czas to z checia pomoge.[/quote]
Super zapamiętujemy 🙂 Who’s next 🙂
Ja chętnie się zaangażuję. Jestem pielęgniarką tu w UK, w Polsce pracowałam z dziećmi chorymi na raka, 3 lata temu moja mama odeszła na raka piersi. Nawet tematem mojej pracy licencjackiej była opieka nad dzieckiem z nowotworem. Medyczny angielski mam opanowany w miarę dobrze z racji pracy w poradniach, pracowałam z kilkoma onkologami i hematologami z Bradford i Leeds.
Ja chętnie się zaangażuję. Jestem pielęgniarką tu w UK, w Polsce pracowałam z dziećmi chorymi na raka, 3 lata temu moja mama odeszła na raka piersi. Nawet tematem mojej pracy licencjackiej była opieka nad dzieckiem z nowotworem. Medyczny angielski mam opanowany w miarę dobrze z racji pracy w poradniach, pracowałam z kilkoma onkologami i hematologami z Bradford i Leeds.
No super lepiej trafić nie mogliśmy 🙂
Poczekamy jeszcze do końca tygodnia co się rozwinie i będziemy myśleć o spotkaniu…
A póki co to myślę że własnie w kilka osób, pasowało by odwiedzić Macmillan Support Center przy Szpitalu St. Jones i zapytać o jakieś miejsce (powiedzą kiedy to jest możliwe), gdzie co tydzień moglibyśmy sie spotykać !
Przed romową z nimi nalezy ustalić konkretnie nasze cele…
Bardzo dobry pomysł.
Bardzo dobry pomysł. Ja tu nie zaglądam codziennie, ale jak do mnie wyślecie wiadomość na priv, to na maila dostanę i zaraz się odezwę. Zanim się wytyczy cele trzeba się zorientować chyba, kto jest wśród nas i co gotowa jest taka osoba zaoferować. Zebrać to do kupy i sprawdzić możliwości. Pytanie zasadnicze jest takie, czy Macmillan będzie zainteresowane współpracą z nami. Jest jeszcze Marie Curie Cancer Care. razie problemu spotkania można organizować w jakimś community centre, powinni udostępnić pomieszczenie raz na jakiś czas. A w Leeds macie jakiś polski klub? Ja nie wiem, bo mieszkam w Dewsbury, a wcześniej w Bradford…
Mamy w Leeds Polskie Centrum – ale ono jest bardziej wydaje mi sie powiazane z kosciołem, jeżeli Mcmillan by nie udostępnił to szpital ma takich małych pomieszceń do rozmów gdzie spokojnie może być kilka osób na pęczek i raczej wystraczy porozmawiać z pielegniarką na jakimś oddziale i takie udostępni ale najważniejsze aby podejść i pogadać 🙂
Obawiam się, że pielęgniarka nie ma możliwości udostępnienia żadnego pomieszczenia. To musi być uzgodnione z dyrekcją szpitala. Szpital ma różne procedury, musieliby zrobić risk assessment. W razie pożaru, uszkodzenia zdrowia, kto by za to odpowiadał? To nie jest takie hop siup, niestety. Trzeba by spróbować się umówić na rozmowę z oddziałową któregoś z onkologicznych oddziałów w Jimmim i porozmawiać. Jeśli ktoś się zainteresuje, może pomóc wówczas.
Obawiam się, że pielęgniarka nie ma możliwości udostępnienia żadnego pomieszczenia. To musi być uzgodnione z dyrekcją szpitala. Szpital ma różne procedury, musieliby zrobić risk assessment. W razie pożaru, uszkodzenia zdrowia, kto by za to odpowiadał? To nie jest takie hop siup, niestety.
No w sumie może masz rację… ale podam przykład (przyszła kobieta z macmillana podeszła do recepcji i powiedziała że chcemy w spokoju porozmawiać wiec pielegniarka wskazała nam jeden z wielu pokoi z napisem interview (jak sie nie myle) i tam rozmawialismy 🙂 )