Strona główna › Działy › Prawo › Wypadek a policja
Przeczytalam wsyztskie wasze wpisy i nie wiem co powiedziec – tzn wiem. Wszyscy maja racje chocia wypowiedzi i opnie sa rozne. Sama juz doszlam kilka tygodni do tego wniosku – ze powinnam byla odniesc wieksze obrazenia to bym 'lepiej na tym wyszla’ a tak to koles moze sobie dalej jezdzic po drogach jakgdyby nigdy nic. Tak dla uscisnienia ogolnie on mnie potracil gdy ja jechalam zewnetrznym pasem, po najbardziej zewnetrznej stornie rownolegle do chodnika prosto, a on jechal motorem na pierwszym zewnetrznym pasie i nagle gdy ja jechalam caly czas prosto nie zmieniajac absolutnie kierunku ruchu skrecil sobie w lewo – gdzie ja nie mialam mozliwosci nawet zachamowania czy cos – tak centralnie sie wpieprzyl….). Od wielu lat sobie zdaje sprawe ze i tu i w Polsce kierowcy ogolnie ignoruja rowerzystow – ja mam na to na uwadze caly czas ze tzreba sie pilnowac, byc dobrze wyposazonym i miec oczy dookola glowy – ale ludzie kto normalny skreca bez rozejrzenia sie dookola – jedyne co mi przyslzo do glowy to ze albo mnie nie widzila albo mu wyszlo ze zdazy przede mna – to chyba logiczne ze jadac na skrajnym pasie mozna skrecic tylko gdy sie kontynuuje pas i nie rpzecina nikomu drogi – w innym przypadku obowiazuje pierwszenstwo uzytkownika drogi ktory jedzie prosto – ja po prostu nie mialam sznasy ucieczki nawet zeby sie wywalic na chodnik a uniknac spotkania znim – po prostu to nie byl przypadek – to juz jest brak myslenia – -to tak gwoli wyjasnienia.
Co mi przychodzi do glowy w tej chwili to jedynie wyjasnic jescze raz policji ze ja mam obrazenia wciaz i to wsyztsko troche potrwa – co czesciowo przeszkadza mi w normalnej kontynuacji mojej pracy – i zapytac ich grzecznie ale stanowczo czy oni cos z tmy zrobia a jesli nie to jak sie moge odwolac – nie wiem mysle ze z raz sie tam pofatyguje i sprobuje porozmawiac bo rozmowa przez telefon to jak walka z wiatrakami bo pan mi tlumaczy ze sa gorsze wypadki i probowal mi delikantie chyba dac do zrozumienia ze mialam cholerne szczesciew w nieszcesciu – ja o tym dobrze wiem – bo to bylo centrum miasta i pewnie poza centrum biorac pod uwage jego i moja predkosc pewnie bym byla uszkodzzona trwale o ilw wogole bym zyla.
Wszystko formalnie mam pozalatwiane i solicitor mnie poinformowal ze na koniec leczenia zainicjuje spotkanie z lekarzem – na logike bedzie to pewnie by okreslic uszczerbek na zdrowie.
Co mnie zastanawia – w jaki sposob ja moge probowac wplynac na uzyskanie jak najwyzszego odszkodowania aby jak glupio, nieglupio to brzmi przynajmniej materialnie probowac sobie to cale niesczesne zajscie zrekompensowac?
Wszystkim za rady i wpisy bardzo dziekuje.
Pozdrawiam
Co mnie zastanawia – w jaki sposob ja moge probowac wplynac na uzyskanie jak najwyzszego odszkodowania aby jak glupio, nieglupio to brzmi przynajmniej materialnie probowac sobie to cale niesczesne zajscie zrekompensowac?
jesli chodzi o moja opinie wyrazona wczesniej ~ jesli policja uznala sprawe za "zamknieta" to mozesz nic juz nie zdzialac, pozostaje walczyc o odszkodowanie, na wysokosc pewnie nie mozesz wplynac, odszodowanie bedzie adekwatne do szkody
zdrowia i pogody ducha zycze
http://www.desktoplawyer.co.uk/dt/browse/law/index.cfm?fs=lga&sid=75981&aid=34935
odszkodowanie ma kilka elementow: replacement/repairs to vehicle, loss of earnings through injuries, cost of private treatment, future income losses through injuries, home adaptation, future care itd
Wszystko musisz udokumentowac, otrzymac opinie ekspertow (im wyzsze zadania o odszkodowanie tym wiecej wizyt u ekspertow z [b:974321e77a] obu[/b:974321e77a] stron). Negocjacje beda sie odbywac miedzy twoim adwokatem a ubezpieczalnia, chyba ze nie dojdziecie do porozumienia i sprawa trafi na droge sadowa. Nie licz na dziesiatki tysiecy funtow i przygotuj sie ze dogadywanie moze zajac rok-dwa.
Dodam jeszcze ze wiele ubezpieczalni zatrudnia private investigators, ktorzy sledza ofiary wypadkow zadajace wiekszego niz przecietne odszkodowania, czy urazy za ktore zadaja rekompensaty i efekty tych urazow sa faktyczne czy sfingowane.
Koles uciekl, ja wyladowalam w szpitalu, pozniej zdalam raport na policji. Dokladnie tydzien pozniej, udalo mi sie znalezc tego czlowieka – od razu podalam dane osobowe policji, skontakowalam sie z solicitorem.
Jednakze problem polega na tym, ze naturalnie policja mimo obiecanek nie pofatygowala sie nawet zeby go przesluchac, a do tego mimo ze dookola akurat w okolicy gdzie mialo to zdarzenie jest pelno CCTV equipment, nic nie maja…ponoc…
Akurat żeby nie było, ze tylko narzekam znowu na Angoli, pofatygowałem się wczoraj pogadać z moją znajomą (Angielka) ze szpitala, która zajmuje się nomen omen rehabilitacją osób chorych i po wypadkach.
Między innymi zna ona sprawę Polaka, który w ub. roku spadł gdzieś w Leeds na budowie i się poważnie połamał. Nikt go nie popchnął, nikt nie przejechał, ale skoro to było wiadomo, to policja nie była potrzebna i sprawa dalej poszła przede wszystkim między doktorami , a firmą i ubezpieczalniami.
Takich i podobnych spraw znają dziesiątki.
Jaka była odpowiedź w naszej sprawie?
Oczywiście taka, że skoro jest ofiara wypadku, jest sprawca- w dodatku ustalony przez ofiarę, zatem gliny miały odfajkowaną sporą robotę! I jest uszczerbek na zdrowiu, to nie ma zmiłuj i cała typowa procedura POWINNA SIĘ ODBYĆ! A pierniczenie policji wynika tylko z ich lenistwa a nie z mocy prawa. Jest oczywistym standardem, że należy domagać się sprawiedliwości niezależnie od samego compensation.
Przeciez ten facet złamał dwa konkretne przepisy prawa!
I to traktowane bardzo powaznie przez tutejszy wymiar sprawiedliwości!
No więc nie daj sobie olnene wcisnąć kitu, tylko wal śmiało i powiedz glinom, że jaja to oni sobie mogą z januszy robić a nie z Ciebie.
A jak trzeba, to śmiało złóż skargę (compliants).
Skoro sędzia wydający wyrok np. w sprawie za jazdę po pijaku- gdzie nawet nie doszło do wypadku i potrącenia człowieka- kieruje sie nie tylko prawem, ale i prewencją przepisów prawa, czyli określając karę mawia ze jest ona przestrogą dla sprawcy, aby więcej nie łamał danego przepisu, to jest oczywiste, że sprawca Twojego wypadku Olnene łamiąc przynajmniej dwa przepisy i narażając Twoje zdrowie i życie tym bardziej zasługuje na odpowiedni wyrok, ale nie chodzi tyle o to, że Ty się poczujesz lepiej, lecz o fakt, ze prawo musi być jednolite dla każdego i ma być stosowane w praktyce a nie w teorii.
I jest jeszcze jeden aspekt.
Mianowicie wymiar ogólno-społeczny. Nie mozna stwarzać niezdrowego precedensu, że ktoś ewidentnie winny poważnego przestepstwa będzie sobie chodził bezkarnie i nabierał przekonania, że takie rzeczy pozostają bez konsekwencji.
Sędziowie sobie czasami z tego zdają bardziej sprawę niz szeregowi gliniarze.
Policja teraz pewnie próbuje to wszystko odebrac jako próbę wykazania ich niefachowego podejścia do sprawy. Wychodzą z założenia, ze jak wcześniej nie podjęli sprawy, to teraz już nie ma po co.
Właśnie w taki sposób hoduje się odpuszczanie i przeświadczenie, ze jak żyjesz i nie umierasz od tego, to daj se spokój.
A co bedzie jeśli z czasem wyjdą jakieś wtórne konsekwencje tego wypadku?
Kto bedzie winien? Może organizm Olnene, że się nie wyleczył dobrze?
Przecież niezależny lekarz orzekający w trybunale pracy w sprawach o odszkodowania próbuje ustalić i orzec, czy sam wypadek nie spowoduje dalszych konsekwencji- a to wszystko ma wpływ na wysokość żądanego odszkodowania. I jest jednoczesnie odbiciem powagi skutków zdarzenia.
Inaczej ocenia się spowodowanie wypadku po którym obdukcja zawiera wpis o dwóch złamanych żebrach, a całkiem inaczej o tym wszystkim, czego doświadczyła Olnene. To logiczne i musi mieć też przełożenie w praktyce.
Tak się składa, że miałem mały wypadek w pracy kiedyś tam i bardzo skrupulatnie przerobiłem wszystkie etepy dochodzenia swego.
Obyło się rzecz jasna bez udziału policji, ale resztę powiedział mi mój prawnik, z którym do dzisiaj niejedno wyjaśniamy.
Tylko że Olnene nie miała wypadku w pracy, ale padła ofiarą wykroczenia/przestępstwa drogowego, a sprawca zbiegł z miejsca dokonania tego czynu, więc jeśli ktoś uważa, ze to to samo (skutki prawne dla winnego) , to znaczy że rozum i rozsądek postradał.
Co do tego:
Co mnie zastanawia – w jaki sposob ja moge probowac wplynac na uzyskanie jak najwyzszego odszkodowania aby jak glupio, nieglupio to brzmi przynajmniej materialnie probowac sobie to cale niesczesne zajscie zrekompensowac?
Nie ma tu ściemniania. Niezależny lekarz na pewno bedzie niezależny, bo jest on zobowiązany sądownie do orzekania zgodnego z wiedzą i sztuką lekarską, biorąc również pod uwagę dalsze skutki.
Ale można a nawet trzeba próbować przekonac lekarza, że: wskutek wypadku (skoro było orzeczone wstrząśnięcie mózgu!) masz problemy z koncentracją, okresowe zaburzenia wzroku, cos w tym rodzaju.
Jest to trochę na pograniczu, ale mnie sam prawnik powiedział, że i tak wszyscy w ten sposób jadą i tak… Trzeba wziąść pod uwage, że wszelkie urazy głowy są sprawą poważną i moga procentować później. O tym wiedzą tez owi lekarze i dlatego jesli bedziemy przekonywująco argumetować, wezmą to pod uwagę. Zwłaszcza, że takich badań kontrolnych nie będą robic co tydzień i sprawdzać nam co rusz faktyczny stopień koncentracji czy ilość bólów głowy i tego czy nam się robi słabo czy nie. Natomiast nie można też zapominać o jeszcze jednej sprawie.
Wszystkie strony nie będa się zajmowały taką sprawą przesadnie długo i będą dążyły do finalizacji. Dlatego im powazniej wypadnie nasz uszczerbek na zdrowiu i ciele i im więcej wpisów będzie w kartotece lekarskiej (może to również dotyczyć koniecznych wizyt u naszego lekarza w okolicznym punkcie NHS, spowodowanych okresowym złym samopoczuciem wynikającym ze skutków wstrząsu powypadkowego…) tym dla solicitora większe argumenty w dochodzeniu pieniędzy na odszkodowanie. Bo insurer nie będzie się kierował tym co sama kancelaria by chciała, ale przede wszystkim faktycznymi skutkami i szkodami, za które przyjdzie mu zapłacić- a te musi udokumentować lekarz.
Dlatego tak wazne jest nie udawanie chorego, ale przekonywująca argumentacja. Lekarz głupi nie jest i swoje wie, ale nie będzie nam zaglądał pod czaszkę, aby sie przekonać na ile mamy uraz.
Kolega dostał w łeb jakąś rurą na wysięgniku (ramię obrotowe).
Tydzień szpitala, lekki wstrząs mózgu. Sprawa ciągnęła się 11 miesięcy, raz chcieli ugody, ale prawnik powiedział, że firma próbuje robić z niego jelenia i frajera i nie odpuścił. Była konieczna jeszcze jedna wizyta u lekarza, mimo upływu czasu (po 2-3 miesiącach). I właśnie wtedy on opowiedział swojemu lekarzowi, że ma silny uraz, w miejscu pracy (każdym) gdzie tylko sa jakies rury, czy urządzenia na wysokości głowy.
Powiedział też, ze się tego podświadomie obawia, bo ma właśnie ten bardzo silny uraz.
Lekarz zapisał, popytał o to i owo, zapytał też niespodziewanie co mu się śni ( rury?!), a potem nawet poprosił o przeczytanie czegoś z jakiejś gazety (chyba aby ocenić koncentrację… ?) i? Badanie wzroku, błędnika i coś tam jeszcze.
I okazało się, że prawnik miał argument do negocjacji…
Dostali żądaną kwotę ( 2300Ł).
Tak przy okazji; rozwalenie nosa przez drzwi w pracy (fabryka), ale bez złamania- skutkowało wypłaceniem okrągłego tysiąca funtów i to po odtrąceniu kosztów kancelarii. 😉 🙂
Moim zdaniem, uszczerbek Olnene jest o wiele więcej wart.
Pamiętaj, ze to jest jak wojna o pieniądze, pomiędzy Twoim prawnikiem a firmą ubezpieczeniowa i…jej prawnikiem. Jeden chce jak najwięcej otrzymać, a drugi zatrzymać. W którymś momencie wygrywa ten, który będzie dysponował najbardziej przekonywującymi argumentami, że należy się właśnie tyle a nie mniej.
Ty musisz dostarczyć te argumenty na swoją korzyść.
Życzę, aby wszystko potoczyło się dobrze i abyś była zdrowa jak ryba.
Pozdrawiam.