Najprościej mówiąc: To nie było to co mogło być.
Dlaczego? Bo zamiast Sokoła był Popek…(wtajemniczeni wiedzą o co chodzi).
Tym razem wszystko było inaczej niż na OSTRym.
WWO kazali na siebie czekać kawał czasu, (długa droga z Londynu) zaś ocenę ogólną pozostawmy samym widzom.
Ja mogę powiedzieć tyle:
Chłopaki dali czadu, ale scena zamieniła się gdzieś od połowy koncertu w jedno zbiegowisko fanów, więc jak ktoś przyszedł później to tylko mikrofony przy ustach wskazywały kto jest wykonawcą.
Ale taki urok takich koncertów, bo bratanie się z fanami to norma. Wspólne wypicie piwa i fotki z wykonawcami w trakcie koncertu gdzie indziej nie byłyby możliwe, a tu są- ku uciesze widzów oczywiście…
Najbardziej charakterystyczna postać to chyba jednak gość zwany Popek.
Masywny, umięśniony i…nieźle wytatuowany dominował na scenie.
A co do muzyki.
Czadowo, z małymi problemami technicznymi i… udziałem prawdziwego czarnoskórego rapera z Manchesteru (ten to miał głos).
Koncert w większości trwał przy wygaszonych światłach i skończył się tak nagle, że nie wszyscy zajarzyli że jest już po… 🙂
Natomiast co do treści to…radziłbym Kaczorowi aby trzymał się z daleka od raperów i hip-hopowców, bo ci na pewno nie darzą go sympatią 😆
To samo o "pałach" czyli Policji (polskiej).
Kaczorowi dostało się dotkliwie, ale wiadomo- zasłużył. 🙂
Wywiadu nie było, pozdrowień nie mamy dla was od WWO niestety no i w ogóle po imprezie.
Natomiast frekwencja była większa niż poprzednio. Dało się zauważyć również obecność wielu ładnych dziewczyn (też więcej niż poprzednio). 😀
Pozdrawiam.
"Przeżyyyyję, przeżyyyyję"… 😉