Strona główna › Działy › Prawo › Stłuczka i ciagle problemy
Witajcie. Jestem tu pierwszy raz wiec witam wszystkich serdecznie.
Przebywam w anglii drugi miesiac i naprawde mam juz dosyc ichnich urzedow i samych anglikow. Ale do rzeczy
Mialem drobna stluczke ktora wynikla nie z mojej winy. Pewna mloda panna wjechala mi w bok auta chcac zmienic sobie pas ruchu. Oczywiscie jadac za szybko i nie patrzac ze na drodze sa inni urzytkownicy. Oczywiscie do winy sie nie przyznala. Dzwonilem na policje ale ta stwierdzila ze jezeli nie ma rannych a droga nie jest zablokowana to oni nie przyjada. Na pytanie kto roztrzygnie wine odpowiedzieli ze firmy ubezpieczeniowe. wymienilismy sie ze sprawczynia owego zdarzenia danymi.
Cyrki zaczely sie gdy zglosilem do swojego ubezpieczyciela cale zdarzenie. Na poczatku ciagle dzwoniono do mnie by przyjechac do "Garazu" na wycene szkody, co mialby niby zrobic wysokiej klasy inzynier. W koncu pojechalem tam. "Garage" okazazal sie faktycznie jakims zaklamoconym garazem z ktorego wylonil sie brudny zarosniety "szpenio" . Nabazgral cos na kartce ogladajac wgnieciony blotnik i powiedzial ze teraz mam czekac na kontakt od mojego ubezpieczyciela.
Kontakt ubezpieczyciela wygladal tak ze otrzymalem emaila w ktorym firma stwierdza:
1.Koszt naprawy przewyzsza wartosc auta
2.Cale ubezpieczenie zostaje odwolane
3.Auto nie nadaje sie do jazdy
4.Mam zglosic do DVLA o SORN Declaration czyli o zlomowaniu auta.
Nie wiem co o tym myslec, co prawda moje auto nie jest najnowsze ale dopieszczone i zadbane i bardzo je lubie. Kupilem od znajomego ktory jest w anglii juz jakis czas. Czy moze ktos z was mial taki przypadek ? moze ktos doradzi co robic ? moze jakies linki dajcie.
Juz mi rece opadaja od tych angielskich pomyslow. Bosze jak to mozliwe zeby jakas firma zdecydowala o tym ze auto idzie do kasacji i zmuszala mnie do zlomowania mojego auta? Auto ma wgnieciony blotnik. O co tutaj chodzi nie moge pojac.
Osobiście doszedłem do wniosku, że połowa angielskich firm ubezpieczeniowych to zwykłe skur…y, które kasę brać lecą, ale jak przychodzi co do czego, to kulą ogon i udają idiotę, wychodząc z założenia, że ci z kontynentu są jeszcze gorsi na drodze niż Angole…
Akurat walczę z jedną taką cwaną firmą, która wmawia mi, że akurat jak zerwałem polisę, to moja zniżka przestała być honorowana ( twierdzą, że zaświadczenie wystawił mi broker a nie sama firma z Polski… 😯 ).
Ja się spodziewałem zwrotu ok. 40 Ł a tymczasem okazuje się, że te gnojki bezczelnie ŻĄDAJĄ DOPŁATY 107 Ł!!! 😯 😯
I już proszą o czek i straszą firmą windykacyjną…
Kuźwa, rozstrzelałbym !!!!!!!!!!!!
Jakoś nie umieli tego wcześniej powiedzieć, no bo skoro zatrudniają w call center idiotów którzy opowiadają bzdury, to potem nie dziwne, że zupełnie co innego piszą w listach.
Na mój gust powinieneś BARDZO STANOWCZO domagać się od firmy uzasadnienia, bo nie uwierzę, że wgnieciony błotnik nie jest do naprawienia.
Tutaj b. często mniejsze szkody niż w Polsce powodują likwidację polisy i…wyrejestrowanie, ale przepisy mówią wyraźnie, że : auto będące po wypadku, może zostać przywrócone do użytkowania, gdy po kompletnej naprawie zostanie zbadane technicznie i dopuszczone do ruchu.
Musi Ci to zaświadczyć stacja MOT.
Jednak jesli wg. firmy auto dostanie kategorię "C" salvage, czyli powypadkowy, do reperacji, ale jej koszt przekracza wartość użytkową auta, musisz natychmiast zgłosić, że reperujesz mimo to auto, aby nie kazali Ci go odstawić do lamusa.
Chodzi o to, że na czas potencjalnej naprawy lub przywrócenia sprawności techn, Angole zakładają, że nikt nie będzie się bawił w drogie naprawy (bo tak w większości jest) i dlatego minimum jest skierowanie auta na SORN czyli "urlop" od dróg publicznych (auto musi być trzymane poza drogami publicznymi i ulicami- do czasu naprawy nie wolno go używać), o ile nie wyrejestrowanie. Lepiej aby do tego nie doszło, bo wtedy wydanie nowego log booku kosztuje 19 Ł. (a log book czyli dowód rej. zabierają jak ma być kasacja).
Krótko mówiąc, Angole mają swoje procedury powypadkowe, ale nie oznacza to, że wzięli pod uwagę wszystko- na przykład Polaka, oszczędnego i zaradnego, który woli wydać po znajomości na naprawę, zamiast olać wóz i pójść kupić następny…
CYTAT
(…)the vehicle has been categorised as ‘C’ salvage by the insurance industry and they have destroyed the registration document or certificate (Categories A, B or D are not exempt from the fee. A = scrap only; B = break for spare parts only; C = repairable but repair costs exceeded vehicle value; D = repairable). DVLA will carry out checks to ensure that the vehicle criteria are met. Further information about the categorisation of vehicles is available from the insurance company. DVLA is unable to divulge this information …"
W kraju idiotow i z madrego sprobuja zrobic idiote
’Koszt naprawy przwyższa wartość auta’
Zobacz do warunków umowy i tam jest napisane coś takiego:
Maksymalna kwota odszkodowania nie przekroczy w żadnym wypadku wartości pojazdu.
Możesz sobie autko naprawiać i nikt ci tego nie może zabronić. Ale ubezpieczalnia pokryje koszty tylko do wysokości odpowiadającej wartości wozu (zadzwoń to powiedzą ci ile to będzie) czyli prawdopodobnie bardzej opłaci się wziąć kasę i kupić nowy wozik.
Jeśli się nie zgadzasz np. z zaproponowaną kwotą odszkodowania napisz do rzecznika ubezpieczonych czy coś takiego zapytaj to podadzą ci namiary.
Moja sytuacja wyglada dokladnie tak samo jak Slawka. Przyjechal jakis koles z ubezpieczenia, po obejrzeniu auta stwierdzil, ze naprawa bedzie kosztowac £2400 (auto kupilam za £1400). Po tej wycenie stwierdzili, ze musze udowodnic im, ze to nie byla moja wina. (Co bylo wrecz smieszne, bo przeciez sama sobie w tyl samochodu nie wjechalam, no chyba, ze jechalabym do tylu 😀 ) Zrobilam jak chcieli. Opisalam cale zdarzenie, narysowalam diagram i wyslalam poleconym listem. Od tej pory nikt nawet nie raczyl sie ze mna skontaktowac. Zignorowali mnie zupelnie. Co w takiej sytuacji powinna zrobic taka biedna istotka jak ja? Auto stoi juz dwa miesiace, ja sie tluke taksowkami, na dodatek skonczyl sie tax a i nie wiem czy nadal mam oplacac ubezpieczenie. Mimo wszystko powiedzialam sobie, ze im dokopie. Znalazlam w polskim sklepie gazete z ogloszeniem o firmie zajmujacej sie odzyskiwaniem kasy z odszkodowania. Firma to Triple A, powiedzieli, ze wszystkim sie za mnie zajma. Czy myslicie, ze to byl dobry pomysl? Czy beda oni w stanie odzyskac dla mnie pieniadze?
Myślę że 1-2 telefony do ubezpieczalni załatwiły by sprawę.
A czy ta firma pobiera jakąś prowizję i ile (bo charytatywnie chyba nie działają?)
1-2 telefony? Chyba sobie zarty stroisz? Srednio 1- 2 godziny tygodniowo spedzalam na telefonie. Rozmawialam juz chyba z kazdym kto tam pracuje. Lacznie z menedzerem. Nic nie pomoglo. Wzrosl tylko moj rachunek za telefon (mimo ze mam 650 minut miesiecznie free).
Co do tej firmy to oczywiscie pobieraja oplaty. Ale jak sama nie moge odzyskac tej kasy to chyba lepiej jak strace jakies 20 %, ktore bede musiala im zaplacic, niz nie dostac nic?
Ja chyba 4x dzwoniłem zanim dostałem czek z ubezpieczalni.
Ale gdyby to nie pomogło to napisałbym im liścik z żadaniem zapłaty w ciagu 2 tygodni a jak nie to oddaję sprawę do sądu. Z doświadczenia wiem że taka gadka działa niezawodnie na różnych opornych ludzi w tym kraju.
Ale oczywiście możesz skorzystać z usług firmy jeśli sama nie masz już siły walczyć…
Liczba stluczek angielskich samochodów z polskimi nieubezpieczonymi samochodami wzrosla z 938 w 2004 r do 3312 w 2006 r 8)
Jak to "nieubezpieczonymi"??? 😯 😯 😯
Nie mieli żadnego?
Na pewno mieli. Każdy polski samochód ma ubezpieczenie OC, no powiedzmy 90% 🙂 Ale nie jest to polisa w angielskiej ubezpieczalni, więc durni Angole kwalifikują to jako 'pojazd nieubezpieczony’ 😉
Mam nadzieje ze nie robie reklamy chcialbym polecic Michulski&Brown maja strone internetowa wystarczy poszukac,siedziba w bradford,szybko,milo i tanio
Moja walka o odzyskanie pieniedzy z ubezpieczenia zakonczyla sie sukcesem 😀 😀 😀 😀 Wszystko to trwalo ponad 4 miesiace ale warto bylo 🙂