Strona główna › Działy › Hyde Park › Polscy Anglicy
nie tak dawno bylem na jednym z okolicznych a tudziez lokalnych lotnisk ( odwiezc tesciowa..hehe) i tak stalismy w kolejce do odprawy bagazu. Oczywiscie bylo tam duzo Polakow. I wtedy moj 4 letni syn ciagnie za rekaw swoja Mame i mowi : Mamo, Mamo a tu sa Polscy Anglicy…bo mowia po polsku…
I cos w tym wlasnie jest. Nasz Polsko-Angielski swiat widziany oczyma dziecka…
Ale niespodzianka!
Odezwałeś się po tak długiej przerwie chłopie…
Miło, że jeszcze nas pamiętasz. 🙂 🙂 🙂 🙂
Pozdrawiam.
Co do tematu, to kiedyś był taki post jak zaczynałem: Pozerzy- polscy Angole…
Jedni robią z siebie Anglika, a inni w Anglii zachowują się jak…no nie wiem czy znowu napisać przez "J", ale w każdym razie przynoszą tu typowe polskie obrazki…
Czyli taki kawałek Polski w Anglii. Nie zawsze apetyczny i fajny…
Choć wszystkie inne communities zachowują też swój język i swoje obyczaje. (zwłaszcza azjatyckie). 🙄 😉
Zauważyłem że Polacy którzy jak wiadomo normalnie boją się rozmawiać po polsku, zaczynają ochoczo nadawać na lotnisku, tak jakby traktowali je jako terytorium 'eksterytorialne’, już nie angielskie 🙂
"When in Rome, do as the Romans do": udawanie kogoś innego jest głupie, ale to obnoszenie się na każdym kroku ze swoją odmiennością kulturową i każdą inną jest irytujące. Dotyczy zarówno nas, Polaków, jak i wszelkich innych nacji. Niedługo w Anglii zabraknie Anglików, we Francji Francuzów itd., itp., jeżeli imigranci nie będą się asymilować. Widziałam takie polskie gniazda w Stanach, arabskie we Francji, romskie w Polsce, tutaj pewnie też są (zdecydowanie za krótko tu jestem, żeby móc powiedzieć, że wiem to na pewno) – koszmar. Tylko po co ci ludzie wyjeżdżali ze swoich krajów?
No leila, romskich/cygańskich gniazd to tu nie brakuje, zapewniam… 😆 😕 😈
Ale skoro mowa o lotnisku, to ukułem takie oto powiedzenie pod wpływem tego co KAŻDORAZOWO widzę na lotniskach gdzie w hallu oczekują Polacy.
Pytano mnie niedawno jak wiedzieć skąd/ z której bramki będzie wyjście do właściwego samolotu do Polski.
A ja na to: "Jak będzie się zbliżać godzina odlotu, to idź wzdłuż wszystkich bramek i jak zobaczysz [b:de61e098b4]niecierpliwie pchający się tłum[/b:de61e098b4] to to na pewno będą Polacy. Wtedy dołącz, nie daj się wypchać i dalej już będzie ok."…
🙂 😕 😕 😳
No taka prawda.
Dodam jeszcze, że Polaka słychać nie tylko po języku. Polaków zawsze słychać w ogóle innych podróżnych. Po prostu są głośni- bardziej niż reszta i bardziej niż trzeba.
Ale to takie spostrzeżenie. 🙂
Fata, toś ty nie słyszał chyba Włochów.
Scenka z małego norweskiego miasteczka, zwykle cichego i sennego: Posrodku glownej ulicy dzieje sie cos co wyglada z daleka na bojke 😯 Ludzie wrzeszcza cos, biegaja, machaja rekami. Nawet tubylcy wydaja sie poruszeni (!). Po podejsciu blizej okazuje sie ze to nie zadna bojka ale wloska rodzina na wakacjach 😀
Polacy sa moze nieco bardziej ekspresyjni niz np. Anglicy ale mieszcza sie w normie europejskiej. Co ich czesto odroznia od innych to pewna azjatycka dzikosc, ktora objawia sie wlasnie w pchaniu sie kupa do samolotu albo niecheci do mowienia po polsku w miejscu publicznym.
Pocieszajacy jest fakt ze osobniki przebywajace dluzszy czas/czesciej za granica szybko sie cywilizuja w tej materii.
Na lotnisku – siadam na krzeselku podczas kiedy inni stoja juz w kolejce, leci komunikat: " matki z malymi dzecmi przodem", kiedy rozpoczyna sie rozprawa ide na poczatek kolejki a tu ludzie mnie atakuja- gdzie sie tak pchasz! 😯 Male wyjasnienie i czuje cos w rodzaju: ona jest lepsza bo bedzie pierwsza w kolejce! 😯 To jest poprostu niesamowite!
"When in Rome, do as the Romans do": udawanie kogoś innego jest głupie, ale to obnoszenie się na każdym kroku ze swoją odmiennością kulturową i każdą inną jest irytujące.
Ja osobiście się w żadnym razie nie 'obnoszę’, ale też nie wstydzę się na ulicy czy w sklepie rozmawiać po polsku. I często jest tak, że osobnicy mówiący po polsku, kiedy ja albo ktoś z kim jestem odezwiemy się (do siebie) tamci nagle milkną. Czego się wstydzicie, swojego języka czy raczej tego że jesteście wsiokami? 🙂
7sisters, masz rację. Generalnie wszyscy południowcy mają we krwi żywiołowość (widziałem nie raz Włochów i to w rozmaitych miejscach- nawet jedną rodzinkę ostatnio na…Szczelińcu w G. Stołowych- oni byli najgłośniejsi, Hiszpanów też mnóstwo teraz podróżuje i najcichsi nie są), ale mnie chodziło o to, że Polaków nie posądzam o gorącą krew (chyba że po wódce! 😆 ), natomiast o "wiochę" jak najbardziej. Bardzo duża ilość osób struga nie wiadomo kogo, myślą że jak się poubierają w lepsze ciuchy (czytaj dresy i adidasy) kupione w "drogiej Anglii", to teraz są kimś…hehhehehe.
Inna sprawa, że większość z tych głośniejszych uzywa słów powszechnie uznanych za naganne. Także polskie "kur.." i ch.." latają równo pod sufitem brytyjskich lotnisk.
No ale jednak cechą najbardziej rozpoznawalną jest owe "azjatyckie" pchanie się.
Sam moment poderwania, gdy tłum już wie, z której bramki będzie wyjście, należało by kiedyś sfilmować i pokazywać Polakom latającym pomiędzy Polską a UK, w celach wychowawczych.
Dodam, że obsługa lotniska niemal zawsze uprzejmie prosi o nie pchanie się i nietłoczenie (samolot nie gotowy jeszcze), a MIMO TO, Polacy dalej się cisną, jakby się bali, że nie wsiądą do samolotu… 😕 😯
Ostatnio, na East Midlands Airport była Polka, która pracuje w obsłudze i odprawie. Mimo że nawet ona prosiła po polsku o nietłoczenie się i cierpliwość przed wejściem na płytę lotniska, oraz przejście dla matek z dzieckiem, tłum zachowywał się jakby te słowa dotyczyły "kogoś tam", ale nie ich…
Osobny temat, to matki z dziećmi. Wielokrotnie muszą się przepychać, żeby dojść do miejsca skąd- jako uprzywilejowani- mogą już spokojnie iść dalej.
Widziałem wstyd na twarzy tej Polki pracującej z Anglikami. Mnie tez by było głupio na jej miejscu.
Na szczęscie nie wszyscy sa tacy jak powyżej i sporo ludzi nie ma najmniejszych problemów z kulturą. Widocznie byli tacy już wcześniej, albo nabrali europejskich manier (zupełnie innych niż picie browara przed wejściem na pokład)… 🙂 🙂 🙂
Szczerze mowiac, nie dziwie sie owym 'azjatyckim’ manierom. Wieksza czesc naszych zachowan nie wynika z refleksji nad okreslona sytuacja a z przyzwyczajen i nawykow.
Skoro ktos przez trzydziesci lat podrozowal PKS-em (gdzie albo sie cisnales albo czekales trzy godziny na nastepny autobus) ma okreslone nawyki i na mysl mu nie przyjdzie ze cisniecie sie do samolotu nie ma sensu.
Polacy zyja we wzglednej normalnosci dopiero kilkanascie lat a dla wielu dopiero ostatni rok-dwa lata byly okazja do wyjazdu na zachod. Biorac to pod uwage za wrecz godne podziwu nalezy uznac tempo z jakim Polacy chlona nowe wzorce cywilizacyjne.
Mniej kompleksow, wiecej pewnosci siebie, moi drodzy!
7sisters, to nie sa w większośći ludzie którzy kilkanaścielat jeździli PKS-em, to zupełnie młodsze pokolenie, w dużej części nazywane "Pokoleniem Jana Pawła II"… 😕 🙁 🙂
7sisters, to nie sa w większośći ludzie którzy kilkanaścielat jeździli PKS-em, to zupełnie młodsze pokolenie, w dużej części nazywane "Pokoleniem Jana Pawła II"… 😕 🙁 🙂
Co nie zmienia faktu ze pochodza z takiej a nie innej rodziny, przejeli okreslone wzorce i nigdy nie mieli do czynienia z niczym innym jak tylko swojskim, rodzimym, tracacym kolejka do PKS backgroundem. Dajmy im troche czasu a wyrosna na ludzi.
Fata: błagam, tylko nie pokolenie JP2 👿 Proszę całego pokolenia do jednego worka nie wrzucać! A PKS wygląda tak samo do dzisiaj…
V-tec: ja też nie wstydzę się rozmawiać w miejscach publicznych po polsku, bo to w końcu mój natauralny język, a do tego mój partner posługuje się gorszym angielskim i tak jest nam po prostu łatwiej. Ale z drugiej strony, nie oczekuję, że w każdej instytucji będzie osoba mówiąca po polsku, polskie gazety w sklepach itp. Między byciem sobą, a upieraniem się za wszelką cenę przy 'swoich’ zwyczajach w 'obcym’ kraju jest duża różnica. Kiedyś znajoma znajomych, będąc w Anglii w okresie Wielkiej Nocy, uparła się na święcenie pisanek, co okazało się niewykonalne. Była oburzona- nie docierało do kobiety, że ten obyczaj (nomen omen pogański i ludowy) nie jest praktykowany w tutejszych kościołach. Dla niej święta były niezaliczone i nawet nie zastanowiła się, co jest tak naprawdę ich istotą. Inny przykład: ostatnio w sklepie przykurzone dziecko nie zrozumiało wyrażenia 'Excuse me’, zakwefiona matka musiała mu przetłumaczyć na ojczysty. O takich ludzi mi chodzi…
Ja niestety mam zadki kontakt z jezykiem polskim tutaj, bo mam zadki kontakt z Polakami (ogolnie) – najczesciej chyba tutaj na forum i na czacie na onecie…. Dlatego mowie po angielsku.
Pare razy mi sie zdarzylo jak szlam z moim M. ulica uslyszec kogos po polsku, wtedy mu mowilam, ze to sa Polacy, czy Polki, bo mowia po polsku. Ale ja nie jestem jakas taka,zeby do obcych ludzi podchodzic, tylko dlatego ze mowia po polsku…
Raz mi sie tylko zdarzylo 'udawac’, ze nie rozumiem co mowia, ale to bylo pod sklepem jakims na Beeston, jak raz pojechalismy na polskie zakupy. No ale jak co drugie slowo 'k…’, 'h…’ z ust kolesi w dresach, to chyba wiekszosc tu obecnych by udala, ze nie rozumie….
A co do osoby mowiacej po polsku w wiekszosci instytucji to nie mam nic przeciwko… moze by mnie zatrudnili 😉
Sandgirl: pod tym kątem patrząc na sprawę- też jestem za 😆 Może ktoś potrzebuje tłumacza? 😛 To się chyba nazywa relatywizm…