Ja bym proponowal pouczyc sie troche jezyka angielskiego a nie szukac wszystkiego z polska obsluga.
Ostatnio robilem zakupy w jakims tam sklepie. Spytalem sie ( po angielsku oczywiscie) pani przy kasie czy moge zaplacic karta ponizej 5 funtow, wczesniej nie bylo takej mozliwosci. Ona mnie nie zrozumiala, tak sie zlozylo ze w poblizu byl jakis koles z obslugi sklepu, skierowala go wzrokiem na mnie, zapytalem sie ponownie i dostalem odpowiedz. Chwile pozniej podszedl do tej pani jakis koles i cos tam jej powiedzial po polsku. Do zaplaty mialem 1,99. Dalem pani 2,10 a ta mi wydala 1 pensa. Nie dosc ze problemy z jezykiem to jeszcze z liczeniem.
Do czego zmierzam… Pomyslcie jak wy byscie sie czuli gdybyscie poszli do sklepu w Polsce i sie o cos spytali w jezyku polskim a sprzedawca odpowiedzialby wam po chinsku lub w ogole.
Nie mowie ze wszyscy Polacy maja takie problemy komunikacyjne ale przypadki sie zdarzaja. Spojrzcie na to z perspektywy, (nie napisze ludzi ktorzy sie tu urodzili) Brytyjczykow.
Problemy komunikacyjne nie dotycza tylko Polakow. Wczoraj poszedlem do chinskiej restauracji, z chinska obsluga i tam kelnerki tez mialy problemy z porozumiewaniem sie. Oczywicie miedzy soba obsluga rozmawiala po chinsku, choc wokol sporo klientow. Ale poco sie uczyc jezyka…