Myślę, że nikt tak nie zna cierpienia dziecka jak kochający rodzice. Więc to do nich powinna należeć decyzja.
Tak w ogóle żaden system prawny nie powinien zabraniać rodzinie tego co dla niej jest najlepsze z jej własnego punktu widzenia. A jaki to punkt i jakie okoliczności również najlepiej wiedzą rodzice dzieci a nie żaden minister czy inny uzdrowiciel kraju, albo jakiś biskup czy papież- jak to jest w Polsce.
Poza tym tak trudna i delikatna tematyka nigdy nie powinna być środkiem do walki politycznej i nabijania punktów, jak to się dzieje również w Polsce. Najpierw wielki krzyk, a potem i tak nikogo te ochronione życie nie obchodzi…
To rodzice ponoszą cały ciężar decyzji i jeśli np. widzą, że kilkuletnie , czy starsze dziecko już samo ma dość i nie chce żyć, powinni nie skazywać go na kolejne cierpienie.
Oni jednak ponoszą konsekwencje i moralne i psychiczne takiej zgody na śmierć.
Oczywiście, nie ma mowy o przypadkach, gdy rodzice po prostu nie wykazują większego zainteresowania czy troski i chcą jedynie uciec od kłopotu.
Są to bardzo trudne i kontrowersyjne sprawy, ponieważ każdy normalny człowiek chce widzieć swoich najbliższych żywych a nie pomagać im w śmierci, ale chyba czasami tak jest jednak lepiej. Nieustanne cierpienie to nie jest życie- to jest udręka na ciele i duszy. To jest zaprzeczenie życia. Takie chore dziecko z drugiej strony chce widzieć i czuć że ktoś jest przy nim, ale ból i cierpienie nie pozwala mu się nawet tym cieszyć.
Samo pomyślenie ile kosztuje to bólu i łez obydwie strony powoduje, że też zastanawiałbym się, co zrobić aby nie przechodzić przez taki koszmar i mękę.
I jeszcze jedno: Niemal zawsze wchodzi tu w grę czynnik religijny.
Z jednej strony przyczynienie się do czyjejś śmierci jest odbierane jako grzech i z reguły powoduje potem gorzkie wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony, jednocześnie najczęściej pojawiają się myśli typu: Dlaczego ja, dlaczego właśnie mojemu dziecku to się przytrafiło, dlaczego musi tak cierpieć…Często takie sytuacje powodują kryzys zaufania do Opatrzności a nawet do podważania jej dobroci. Fatum, przekleństwo czy los?
Pewne ssprawy z daleka wydają się inne niż jest naprawdę z bliska, tak na codzień. Ile bólu kosztuje to wszystko rodziców wiedzą tylko oni.
I to do nich powinna należeć decyzja.
Nie ma prawa doskonałego, które będzie dobre na każdą możliwą okoliczność.
Ale nie karałbym rodziców, którzy w podejmowaniu takich działań, są w zgodzie z sumieniem własnym i dziecka. Wydaje mi się, że trzeba jednak na takie sprawy popatrzeć przez pryzmat ludzki, a nie religijny czy wyłącznie prawny.
Brrrr. Okropny temat. Nie lubię takich.