Strona główna › Działy › Finanse › Umowa podpisana a o ratyfikacji ani slychu!!!
Witajcie. Niektorych z Was to nie dotyczy, niektorzy sadza, ze ich nie dotyczy – zaleznie od indywidualnej sytuacji. ale nie przesadze mowiac, ze niepokojaca cisza w sprawie ratyfikacji nowej umowy z Anglia jest niepokojaca i to bardzo. Dla kazdego, kto z jakichs powodow bedzie uznany za polskiego fiskusa za osobe majaca slynne "centrum interesow zyciowych" w Polsce, przesuniecie ratyfikacji umowy na przyszly rok oznacza bardzo duze pieniadze wrzucone do koszyka, z ktorego jakos niczego w druga strone nie wyciaga, bo przeciez bedac tutaj, nie korzysta z zadnych swiadczen publicznych w Polsce. Wiem, ze wielu z Was to naprawde nie dotyczy. Ale wiem takze, ze wiele osob zazywa pozornego i zludnego spokoju, nie zdajac sobie sprawy, ze tak naprawde predzej czy pozniej ten spokoj zostanie bolesnie zdmuchniety przez jeszcze bardziej bolesna rzeczywistosc. Zastanawialem sie, gdzie moge napisac, zeby ktos cos na ten temat wydrukowal. sprobuje w Rzeczypospolitej, bo tam maja akcje przeciwko podwojnemu opodatkowaniu. osobiscie coraz bardziej nabieram dziwnego "wrazenia", ze pozostawienie jeszcze na jeden roczek podatnikow z Anglii z obowiazkiem przyniesienia dwoch tysiecy funtow za 2007 rok jest bardzo kuszaca dla ciagle glodnego Pana Budzeta. Nie chce nikogo straszyc. Siedze dosc dobrze w tym temacie i naprawde wiem co mowie. A mowie, ze to jest problem wielu, a nie tylko moj czy garstki Polakow w Anglii majacych podobna do mojej sytuacje. A moze umowa juz ratyfikowana tylko ja nic nie wiem…
MK, przepraszam za zdublowanie tematu. Za pierwszym razem dostalem informacje, ze "nie okreslono rodzaju" czy cos w tym stylu. powtorzylem i "poszlo". A potem zobaczylem na liscie dubel. Czy moglbys usunac "klona"? Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam.
chyba z ratyfikacji umowy nic nie bedzie:
http://podatki.wp.pl/POD,2,b,4,wid,8553006,wiadomosci.html?rfbawp=1160988904.646&ticaid=1282a
nie wiem kto na to liczyl i dalej wierzy w obietnice kolejnych rzadow.
Obietnica nowej umowy to byla tylko obietnica, a nie pewnik, ze ta umowa bedzie sfinalizowana. Nie skad te przedwczesne okrzyki radosci …
Pewnie za chwile Zyta cos znowu obieca i kolejny raz wiele osob uzna to za zwyciestwo … a czas mija szybciutko i kolejny rok podatkowy za chwile minie 🙁 a sytuacja jak byla tak bedzie ta sama
Juz o tym pisalem na innym watku – polskie podatki to dlla wielu z nas bomba zegarowa. Ci, ktorzy na przyklad odliczyli w rozliczeniu z US podatek zaplacony w Anglii a nastepnie po otrzymaniu jego zwrotu nie "zwrocili" tego zwrotu w Polsce, moga miec duze problemy. Poza tym jesli umowa nie zostanie ratyfikowana do konca roku, ja osobiscie bede to traktowal tak, jakby moj kraj, ktoremu uczciwie a nawet naduczciwie i nadgorliwie (jak slusznie zauwazyl V-Tec) zaplace podatek za 2006, bedzie wbrew skladanym obietnicom chcial wydrenowac mnie ponownie w 2007 czyniac w zasadzie moja prace w Anglii ekonomicznie nieuzasadniona. A takich jak ja jest wielu i nawet jesli o tym nie wiedza, maja ten sam problem. Ciagle jednak mam nadzieje, ze Sejm zdazy z ratyfikacja. Jesli nie, tym razem pozbawiony juz wszelkich zludzen zrywam wiezy z krajem. Tak sie po prostu z wlasnymi obywatelami nie postepuje. Nie chce po imieniu okreslac, czym takie traktowanie nas jest dla mnie, bo wiadomo czym jest obiektywnie. Tak jak to, ze nie wolno nam odliczac skladek ubezpieczeniowych. Naprawde, kiedy opowiadam swoim angielskim znajomym jak to wyglada, szczeki opadaja im do kapci, bo nie moga uwierzyc, ze tu place np. £ 1000 podatku, a potem w Polsce, mojej wlasnej Ojczyznie, "doplacam" np. £ 2000. Doplacam – dobre sobie…
Mediator czy wpłaciłeś już obiecane Ł2,000 na konto kaczyńskiego (sory, urzędu skarbowego)? Ostatnio w tvn24 mówili że istnieje poważne niebezpieczeństwo że nie będzie środków na wypłatę odprawy dla leppera za czas kiedy nie był vicepremierem jeśli pewien obywatel pracujący w W. Brytanii spóźni się z wpłatą 😀
V-Tec, masz moje osobiste "zezwolenie" na robienie jaj ze mnie i z mojego polskiego podatku. to sa naprawde jaja i to takie, przy ktorych strusi produkt to niewiniatko. To wariactwo i obled w jednym. Ale to nie ja jestem wariatem i to nie mi sie przysnilo, ze mam placic. Bo ze mam placic to juz pisalem – absolutnie pewne. Najpierw "zwrto zwrotu" podatku a potem podatek za 2006 w wysokosci zaleznej od tego, czy wejda zmiany w prawie podatkowym czy nie. Czyli albo do odliczenia 960 funtow albo 3500. To Ciebie ani osob w Twojej sytuacji nie dotyczy. Ale kazdy, kto moze w przyszlosci najblizszej wrocic do Polski (bo go do tego np. zmusi sytuacja rodzinna), zderzy sie z tym problemem jak z pociagiem. A biorac pod uwage wielkosc "zaleglych" zobowiazan bedzie to zderzenie nieprawdopodobnie bolesne. Co wiecej, nawet Ci, ktorych US potraktuje jako "nieupowaznionych na gruncie stanu faktycznego i obowiazujacych przepisow" do zaniechania rozliczania z polskim fiskusem, choc beda nadal mieszkac w Anglii (US szarpnie ich np. za 2004, 2005 i 2006), znajda sie w powaznych klopotach. Bo z tego co zdazylem sie zorientowac, Inland Revenue…. moze "pomoc" w "przywroceniu stanu nalezytego". Juz to pisalem – umowa o unikaniu podwojnego opodatkowania to takze umowa o zwalczaniu uchylania sie od obowiazku podatkowego. Robie tu za kraczaca wrone ale wcale mi nie w glowie wymyslanie nocnych mar i strachy na lachy. Sam uwazam te sytuacje za skrajnie niegodziwa, niesprawiedliwa i w ogole wredna. Ale mam nabial w imadle. Tam jest moja rodzina i nie moge, nie chce ryzykowac ich bezpieczenstwa w przyszlosci. Ja "taki staromodny jestem". A jesli ktos chce poczytac sobie wiecej na te tematy, niech wejdzie na forum podatki.uk (chyba nie pomylilem adresu). Jakby to powiedzial Najsztub – "naprawde warto". Wrazenia jak z filmu "Lsnienie" z Nicholsonem 😆
Bije sie w (wybierz odpowiadajaca Ci opcje 😆 ) – podalem namiar na forum podatki.uk i oczywiscie nie pamietalem dobrze adresu. Teraz sie poprawiam:
http://www.podatki.org.uk/forum/index.php?sid=0a8c85d3811ab16373c5afe08ea031fe
Tam na pewno zainteresowani znajda cos dla siebie. Pozdrowienia
A zeby zachecic Was do odwiedzin na wskazym przeze mnie forum (mja ciocia tam nie pracuje – zapewniam 😆 ), podaje namiar na jeden z postow dotyczacych tego, jak fiskus w kraju Piasta podchodzi do oceny "stanow faktycznych" – pouczajace;
[quote:1fb03c51d2] cytat:
O tym czy pobyt ma charakter czasowy czy też nie, muszą każdorazowo rozstrzygać okoliczności danego przypadku. Jeśli wynika z nich, że dana osoba przebywa za granicą w przejściowych celach, po osiągnięciu których zamierza wrócić do kraju, to wówczas należy przyjąć czasowy charakter jej pobytu. Nie ma tu znaczenia czas tego pobytu, lecz jego charakter. Wyjazd za granicę w celach zarobkowych czy kształcenia nie oznacza utraty stałego miejsca zamieszkania.
Jednocześnie sama deklaracja osoby, co do jej zamiaru nie ma decydującego znaczenia, jeżeli nie znajduje potwierdzenia w faktycznych okolicznościach wskazujących na to, gdzie ustanowiła ona ośrodek swojej życiowej działalności[/quote]
No i macie teraz. A pisał kiedyś Fata, że lepiej się nie wychylać, bo polski urzędas przeważnie uwali a nie rozpatrzy pozytywnie.
Mamy teraz najlepszy dowód, że teoria teorią (to przekonanie o swoim przeniesieniu ośrodka życiowego, a życie -i patrzenie US- życiem.
Od siebie zapytam:Jak cholera udowodnić coś co jest tylko w mojej głowie, no jak? Przecież plany pozostania są planami i przekonaniem, a odczuć i przekonań nie da się udowodnić US. To bez sensu zupełnie.
Wynikałoby z tego, że albo warto wrócić dopiero po przedawnieniu (a te naliczanie potrafi zaczynać się od nowa w świetle najnowszysch przepisów)- chyba długo potrwałoby – albo na emeryturę dopiero, heh!
Nie da się żadnym papierem udowodnić czegoś co planujemy a czego jeszcze nie ma. Można na papierze napisać swoje plany ale to nie dowód dla urzędu. A obecny stan w Anglii, status prawny, życiowy i podatkowy wcale nie oznacza długości jego trwania. Można mieć wszystkie papiery włącznie z Indenfine Leave to Remain czy jak to się nazywa i nic to nie da, bo ktoś ma głupią działkę. Nieważne, że utrzymuje i opłaca ją zza granicy bo ma święte prawo własności. Ważniejsze jest, że ma działkę w Polsce.
Piszę o samej działce bo wiem o kimś, kto nie rozpoczął żadnej budowy nawet. I też go ujaili.
[quote:1fb03c51d2]cytat:
w trybie udzielania informacji podatkowych organ nie jest uprawniony do oceny przedłożonych dokumentów. W udzielanej interpretacji prawa podatkowego organ podatkowy ustosunkowuje się tylko i wyłącznie do zawartego we wniosku stanu faktycznego natomiast nie ma prawa oceny i weryfikacji dokumentów załączonych do takiego wniosku. [/quote]
Masło maślane. To jak niby mają ocenić te ich "okoliczności" wskazujące na stałe zamieszkanie w UK? Skoro nie na podstawie dokumentów to jak? Z samych opowieści?
Może na podstawie interview? "Nie mam nic w Polsce -sprawdźcie sobie…
😆 😡 Mam wszystko w UK: żonę, auto, telewizor, psa."
Kolejne kretyństwo made in Poland.
Urząd myśli, że ma takie mądre i logiczne formułki, a tymczasem przeczy sam sobie.
Brawo OBSERWATORZE – wszystko mozna zrozumiec ale jak zrozumiec to, ze ktos nam bedzie urzedowo tlumaczyl, ze "nie mielismy zamiaru"? Nie mielismy, bo przeciez wrocilismy. to znaczy, ze jesli Jozek B chcial skoczyc z mostu zeby "przeniesc swoje centrum zyciowe" do srodowiska wodnego w sposob inwazyjny i rzeczywiscie skoczyl ale jakims cudem szczupaki go wypletwowaly na brzeg, to on zamiaru nie mial. Podobnych glupich przykladow mozna mnozyc setki. Obywatel X wyjechal. jest w Anglii, tu pracuje, tu mieszka, tutaj placi podatki i skladki na NHS. Placi za wode, za bilet autobusowy, za telewizje i telefon. W pracy jest rowniez obecny, co latwo sprawdzic. Odbiera korespondencje urzedowa i odpisuje na nia. Ma tysiac piecset dowodow na to, ze zamieszkuje totalnie w Anglii, a to znaczy ze tutaj zyje. Ale okazuje sie, ze moze obywatel X klamie jak z nut, bo ma w Polsce narzeczona za ktora teskni. A jak teskni, to znaczy, ze zgodnie z prawem Pana Samochodzika (trawestujac) "tam centrum zyciowe twoje, gdzie serce Twoje". Masz konto w Polskim banku? No to jestes zimny. Notabene to w moim przypadku jest slaby punkt, ktory sklonil mnie, zeby jednak za 2006 zaplacic. Ale pozwolcie, ze zwroce Wam uwage na inna "wpadzioche" – jesli Janek Kos przeprowadza sie z Klodzka do Gaci Wielkich, to nikt mu nie probuje udowadniac, ze nie mial zamiaru albo ze nie przeniosl centrum, chocby w Klodzku zostawil dziesiecioro dzieci, niekoniecznie z wlasna zona, pracownica GS w Klodzku, ktora tam wciaz mieszka. Niema problemu. Teraz Janek Kos wyjezdza do Anglii. Ma do placenia "alymenta", jezdzi do Polski w odwiedziny, zeby sprawdzic, ktore dzieci sa wzglednie podobne do niego. Pod Kazdym innym wzgledem funkcjonuje tak, jak funkcjonowal w Gaciach Wielkich. Tym razem jednak urzednik jest "niemal pewien", ze centrum zostalo… no wlasnie. Gdzie? W POlsce. No dobra. Ale w Klodzku czy w Gaciach Wielkich? Co rozni te dwie sytuacje i jednoczesnie interpretacje? Pieniadze. Jest przyslowie, ze jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniadze. Ja proponuje jego nowa, szczegolnie przydatna dla nas, Polakow w Anglii – jak chodzi o pieniadze, to wiadomo, ze nie wiadomo o co chodzi. I tym optymistycznym akcentem koncze (na dzis 😆 😆 ). I pozdrawiam Was wszystkich serdecznie
Mediator i Obserwator, to że naśmiewacie się z zasady określania miejsca pobytu że niby jak to udowodnić niestety świadczy że nie macie wielkiego pojęcia o prawie. Bo naprawdę to nie jest żaden wyjątek te przepisy, to jest zasada powszechnie przyjęta w prawie cywilnym jak i karnym: LICZY SIĘ ZAMIAR. Przykład? Fatamorgana nie żyje. To ja go zabiłem. Ale za zabójstwo z premedytacją grozi mi dożywocie, a za zabójstwo w afekcie – max. 12 lat. Jak określić i udowodnić czy idąc na spotkanie z nim miałem ZAMIAR go zastrzelić czy po prostu zdenerwował mnie i dlatego sięgnęłem po broń? Tak samo jak określić czy miałem ZAMIAR uczynić z Anglii miejce stałego pobytu. Zależy od okoliczności, dostępnych dowodów i klasy adwokata 😀
PS. To co wypisują na forach radzę traktować tak jak to co wypisują na forach. No chyba że trafisz na posta autorstwa ministra finansów 😉
Mediator i Obserwator, to że naśmiewacie się z zasady określania miejsca pobytu że niby jak to udowodnić niestety świadczy że nie macie wielkiego pojęcia o prawie. Bo naprawdę to nie jest żaden wyjątek te przepisy, to jest zasada powszechnie przyjęta w prawie cywilnym jak i karnym: LICZY SIĘ ZAMIAR. Przykład? Fatamorgana nie żyje. To ja go zabiłem. Ale za zabójstwo z premedytacją grozi mi dożywocie, a za zabójstwo w afekcie – max. 12 lat. Jak określić i udowodnić czy idąc na spotkanie z nim miałem ZAMIAR go zastrzelić czy po prostu zdenerwował mnie i dlatego sięgnęłem po broń? Tak samo jak określić czy miałem ZAMIAR uczynić z Anglii miejce stałego pobytu. Zależy od okoliczności, dostępnych dowodów i klasy adwokata 😀
PS. To co wypisują na forach radzę traktować tak jak to co wypisują na forach. No chyba że trafisz na posta autorstwa ministra finansów 😉
Z lektury Twoich postów nie wynika żebyś był prawnikiem.
Albo specjalistą od prawa. Wiesz zapewne sporo, ale to nie powód, aby nie podzielać naszych opinii co do niejasnego sformułowania ustawy czy wyjaśnienia w/w.
Analiza językoznawcza pozwala na spojrzenie na taki tekst językiem przede wszystkim ludzkim, polskim i takim aby był jasny i zrozumiały dla PODATNIKA, a nie tylko dla prawnika i autora tekstu. Skoro przepisy podatkowe i prawo dotyczą podatników, a nie tylko twórców tekstu, to powinny- zgodnie zresztą z deklaracjami i zapewnieniami typu
'prawo musi być przejrzyste i jasne" -być przejrzyste i NIE POZOSTAWIAĆ ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI.
To samo dotyczy ich wyjaśniania jak ten list powyżej.
A tymczasem w Polsce roi się od niedopracowanych ustaw, przepisów wykonawczych, podatkowych itp. od bubli po prostu.
I jak zwykle Kowalski sam musi sobie z tym pasztetem poradzić. Czasami jednak musi zapytać urzędnika. I wtedy dochodzi do komedio- dramatu zwanego INTERPRETACJA, czyli takiego lub innego zrozumienia.
Pamiętacie aferę Rywina?
Chodziło o zwrocik: "lub czasopisma". Tylko tyle i…aż tyle. No i się zrobiła zawierucha.
Nikt się nie naśmiewa, ale w Anglii jest o tyle lepiej, że przepisy opisują wszelkie możliwości i dają odpowiedzi na wątpliwości, przynajmniej w większości kwestii. I dlatego nie ma tu tylu niejasności.
A nawet jak są, to urzędas nie traktuje cię jak złodzieja. Ustawodawca również, bo nie wydaje się tu takich idiotyzmów jak u nas.
Zresztą, co tu gadać skoro ostatnio przeczytałem wyraźnie, że w Polsce przy projektach ustaw i ich przelewaniu na papier nie biorą udziału prawdziwi spece od układania i jednoznacznego określania tekstu, lecz…niemal wyłącznie politycy, czyli najczęściej dyletanci.
Miałem kiedyś w Polsce taki przypadek. Firma przysłała nowe instrukcje z których wynikało jasno że o okresie promocji klienci mieli otrzymywać gratis oprzyrządowanie dodatkowe za ok. 150 zł. Ale moje rozumienie języka polskiego było najwyraźniej inne niż szefa, bo ten zupełnie inaczej rozumiał tekst i…kazał mi dopłacić te 150 zł. Poszło o to, że było to w cenie sprzętu, ale podwyższonej o tą wartość! Tak to jednak słownie powymyślał, że ni diabeł nie mógł się w tym połapać.
Interpretacja to zmora w polskim prawie. Prawie w całym polskim prawie.
Tak przy okazji: dziwacznego przykładu użyłeś. 😯 😕
Fatamorgana Ci się naraził czy jak? Żyje na szczęscie i nawet dzwonił do mnie przedwczoraj. 🙂 😡
[quote:2068ca9445]LICZY SIĘ ZAMIAR[/quote]
Jasne, ale udowodnij zamiar pozostania na stałe w UK.
Wyślij do skarbowego świadków, którzy potwierdzą, że od 2 lat gadasz tylko o pozostaniu w Angliik, bo znienawidziłeś Polskę.
Jak mówiłem, można mieć wszystkie papiery świadczące o chęci stałego zamieszkania, ale oni już Cię zgaszą jednym zdaniem: "urząd nie musi weryfikować przedstawionych i załączonych dokumentów".
W praktyce wygląda to tak, że zwracają uwagę TYLKO na okoliczności które dotyczą Polski a nie Anglii.
>Nie masz tu nic, nie masz rodziny, twierdzisz że wszystko masz tam a my to sprawdzamy w polskich danych. Jak nic faktycznie nie masz, to o.k.
Ale musimy być przekonani, że tak jest naprawdę<
Osobiście wydaje mi się, że większość wpadek i błędów Polaków wynikła z większego zwracania uwagi na to, co mamy w UK, zamiast czego nie mamy w Polsce.
Jakiś ratunek widzę w przyjęciu obywatelstwa brytyjskiego. To jednoznacznie pokazuje, że identyfikujemy się z tym krajem a nie z Polską. Przynajmniej urzędowo, no ale to jest już jakiś dowód!
Tylko że większość musi sporo na to poczekać, ale niektórym już niedługo zostało.
Nie jestem prawnikiem, co nie przeszkadza mi w podejmowaniu prób wyjaśniania wam pewnych meandrów prawa 🙂 W ramach tego dopowiem, że interpretacja urzędnika skarbowego nie jest ostateczna: jest droga odwoławcza i w ostateczności sąd, a ten powinien być niezależny i moje zdanie ma przed nim taką samą wagę jak zdanie urzędu. Było już w kraju wiele przypadków gdy zwykli ludzie wygrywali sprawy z urzędem skarbowym lub celnym. A od kiedy jesteśmy w Unii Eur. mamy nawet możliwość odwołania do sądu europejskiego gdyby ktoś nie wierzył w kompetencje krajowych sądów.
Założyłem że fatamorgana nie żyje bo wydawało mi się tylko śmierć mogłaby go powstrzymać przed pisaniem na forum 😀
Zaś co do zrzeczenia się obywatelstwa… znów będę się mądrzył: obywatelstwo nie wpływa w żaden sposób na stosunki podatkowe z państwem polskim. Obowiązek podatkowy wynika z miejsca pobytu oraz uzyskiwania dochodu a nie z obywatelstwa. Anglik mieszkający i/iub pracujący w Polsce podlega identycznym przepisom co Polak.
W ogóle nie rozumiem uderzania w histeryczne tony w sprawie podatków. Kto wraca do kraju i tam korzysta z lekarzy, dróg, posyła dzieci do szkoły to dlaczego nie miałby za to płacić (w postaci podatku)? A kto mieszka w Anglii nie korzysta i nie musi płacić. Wyższe koszty utrzymania za granicą można sobie odliczyć. Ktoś mi wytłumaczy w czym widzi problem?
V-Tec, ja sie ciagle jakos nie moge przyzwyczaic, ze Ty lubisz napisac tak "o jeden most za daleko". Nie chce sie tutaj wypowiadac w imieniu OBSERWATORA ale czy nie przesadzasz z tym "nie macie pojecia o prawie"? tak sobie niesmialo mysle, ze OBSERWATOR jednak "troche" ma, bo pisze w swoim poscie o interpretacji jezykoznawczej, ktora czesciej okresla sie jako leksykalna czyli odslowna. To powinna byc jedyna interpretacja stosowana do przepisow prawa, w tym takze podatkowych. Przepis powinien byc tak sformulowany, zeby wystarczylo go przeczytac, zeby dokladnie i bez zadnej watpliwosci wiedziec, jak sie zachowac tudziez jak sie nie zachowac. Zmora polskiego prawa administracyjnego i jego "klonu" – prawa podatkowego jest "uznanie administracyjne". To taka lyzwa, na ktorej mozna Ci jezdzic po mozgu i kieszeni, bo oznacza, ze urzednik moze interpretowac przepisy. Wiadomo, w ktora przewaznie strone je zinterpretuje.
Zamiar jest przezyciem wewnetrznym i mozna wnosic o tym, jaki ten zamiar byl na podstawie stanu "sprzed", "w trakcie" i "po lub w nastepstwie". Problem z calym tym centrum interesow zyciowych polega na tym – oczywiscie upraszczam – ze ty czy ja mowimy urzednikowi: wyjechalem i mialem zamiar zostan na stale, sprzedalem kota, zone i telewizor kolorowy, mieszkanie oddalem zaprzyjaznionemu komornikowi. (czyli dajemy mu dowod "przed"). Wtedy urzednik pyta o dowod "teraz, aktualnie". Odpowiadasz, ze po trzech latach jestes znow w Polsce, bo chcesz zalozyc tutaj biznes agroturystyczny. Urzednik odpowiada: a zatem Panski zamiar ulegl modyfikacji juz w trakcie pobytu w Anglii. to oznacza, ze nie byl to zamiar na tyle silny, by traktowac go jako skutkujacy definitywna decyzja o przeniesieniu centrum interesow zyciowych. W tym momencie nie moge uznac, ze Pan w ogole ten osrodek do Anglii przeniosl kiedykolwiek, zwlaszcza, ze jak "sie dowiedzielismy" z wlasnych zrodel, bierze pan czynny udzial w dzialalnosci forum leeds.pl, ktore przeciez jest zarejestrowane jako polska domena. Itd itp. W tej sytuacji urzednik nie potrzebuje juz rozmowy na temat "po lub w nastepstwie". Mozesz oczywiscie walczyc potem z fiskusem. Jesli masz czas, pieniadze i nerwy. W kwestii formalnej, w prawie karnym generalnie rozrozniamy dolus directus i dolus eventualis. Pierwszy to zamiar bezposredni, drugi to taki, gdy wyrywajac torebke turystce stojacej na skraju przepasci, godzimy sie na ewentualny jej upadek w te przepasc i znajac z zyciowego doswiadczenia mozliwe konsekwencje takiego upadku, godzimy sie na jej smierc albo powazny uszczerbek na zdrowiu. Mysle, ze akurat ze sprawa centrum interesow zyciowych niewiele ma to wspolnego. Moim zdaniem sprawa placonego w Polsce podatku "od" jezdzenia autobusem lewa strona ulicy" to jest po prostu skandal, wstyd dla panstwa polskiego i wielka niesprawiedliwosc, ktora tylko ubrala sie w sukienke z paragrafow, bo paragraf powinien sie kojarzyc nie tylko z prawem ale przede wszystkim ze sprawiedliwoscia wlasnie. No i V-tec, ja "kurcze" naprawde tez mam troche pojecia o prawie. Nie obrazasz mnie, tylko po prostu nie masz racji i niepotrzebnie takie wnioski wysuwasz. Forum jest wolne ale nie bardzo wypada zarzucac mechanikowi, ze sie nie zna na samochodach. Pozdrawiam 😆