Marek Grechuta byl ikona i ikona pozostanie. jego sposob interpretacji emocji w tekscie i muzyce piosenek byl niesamowity. to co robil bylo piekne i wielu ludziom dal szanse obcowania z poezja i poetyka. A w zyciu prywatnym wielka tragedia i dlugoletnie poszukiwania syna. Mozna nie lubic jego tworczosci, jego glosu, jego specyficznej osobowosci artystycznej. Ale to byl bardzo prawdziwy czlowiek i wielki artysta. To nie sprawia, ze jego smierc gorsza od innych, bardziej znaczaca. Smierc jest bolesna zawsze. Konczy droge odchodzacego na tym swiecie, bol pozostawia tym, ktorzy go kochali i szanowali. Ale po Marku Grechucie pozostanie nie tylko bol. Pozostanie cale smutne, czasem frywolne, czasem nostalgicznie roztargnione piekna jego glosu i slowa, ktore dzisiaj zna prawie kazdy "i tylko sobie zadaje pytanie…". Ale odpowiedz juz na zawsze pozostanie w kazdym z nas, kto myslac o milosci zada je sobie slyszac melodie, ktora niosla te slowa. Dla Marka Grechuty skonczyl sie czas bycia czlowiekiem poezji, zaczal czas bycia poezja bez czlowieka i jego ziemskiej postaci. Nie wzdycham, nie placze… pochylam glowe w smutnym zamysleniu…