Strona główna › Działy › Hyde Park › o Polonii W UK -okiem socjologa
zrodlo: http://www.polishexpress.co.uk
Autor: Jaromir Rutkowski
[b:f5828c8862]W Ambasadzie Polski w Londynie odbyła się konferencja naukowa na temat migracji Polaków do Wielkiej Brytanii. W latach 1951 – 2001 liczba rodowitych Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii (przybyłych tu w czasie i tuż po II wojnie światowej) zmniejszała się ustawicznie od poziomu 160 tysięcy na początku lat pięćdziesiątych do zaledwie 60 tysięcy tuż przed rozszerzeniem Unii. Była to społeczność mocno się starzejąca – dwie trzecie mężczyzn i prawie połowa kobiet znajdowały się już w wieku emerytalnym. Była to najstarsza mniejszość etniczna na wyspach. – Wstąpienie Polski do Unii Europejskiej zmieniło sytuację diametralnie. [/b:f5828c8862]
– Największa liczba świeżo przybyłych jest w wieku około 30 lat – zauważył dr Stephen Drinkwater z University of Wales Swansea – Niestety z tą zmianą obniżyły się również statystyczne zarobki polskich imigrantów. Ci przybyli przed 2000 rokiem zarabiali średnio nieco ponad 10 funtów za godzinę. Ci, którzy znaleźli się tu tuż przed przystąpieniem Polski do Unii pracowali już za stawkę nieco ponad 6 funtów. Obecnie Polacy otrzymują za swą pracę średnią godzinową stawkę 5,88 funta. Najnowsza polska imigracja to w większości młodzi mężczyźni – 57 procent. Połowa z nas nie przekroczyła 24 roku życia, a dalsze dwie piąte nie mają jeszcze 35 lat. Osiedlamy się równomiernie na terenie całego kraju. Jedynie 16 procent z nas zdecydowało się osiedlić w stolicy. Wbrew obiegowym opiniom nie wszyscy, bo tylko około jedna ósma z nas, pracuje w hotelach i restauracjach. W rolnictwie i przemyśle pracuje również jedynie, co trzynasty Polak. Największa grupa, bo aż jedna trzecia znalazła zatrudnienie w administracji, biznesie i jako kadra zarządzająca.
Drenaż mózgu
Specjaliści zauważają, że napływ młodych i dobrze wykwalifikowanych Polaków do Wielkiej Brytanii jest klasycznym zjawiskiem drenażu mózgów. – Jednak według najnowszej literatury nie tylko nie szkodzi on na dłuższą metę gospodarce drenowanego kraju, lecz wręcz stymuluje jej wzrost – pocieszał Michał Garapich z Centrum Badań nad Nacjonalizmem, Etnicznością i Multikulturalizmem przy University of Surrey. – Większość specjalistów wraca, bowiem po jakimś czasie do ojczystego kraju bogatsza o międzynarodowe doświadczenia no i zgromadzone fundusze. Najnowszą polską imigrację do Wielkiej Brytanii można podzielić na trzy główne grupy – tych, którzy przyjeżdżają, co jakiś czas popracować przez 2-3 miesiące, tych, którzy osiedlają się z perspektywą pozostania przez kilka lat i wreszcie tych, którzy nie wiedzą, czy i kiedy wrócą. Aż 80% procent wszystkich przybyłych odwiedza regularnie rodzinne strony, aby kontrolować, jak zmienia się tam sytuacja. Robią tak nawet do 10 razy w ciągu roku. Ponad dwie trzecie utrzymuje stałe i silne związki ekonomiczne z krajem. Prawie jedna czwarta już kupiła lub właśnie przymierza się do kupienia nieruchomości w kraju. Prawie dwie trzecie badanych przyznało, że załatwili pracę, zamieszkanie lub przynajmniej udzielili znacznej merytorycznej pomocy swoim później przybyłym kolegom i koleżankom. 40 procent przyznaje, że skorzystało z takiej pomocy w momencie przybycia. Również coraz większa ilość obywateli Polski deklaruje gotowość przynajmniej czasowego opuszczenia swojego kraju. Tylko, co piąty Polak w UK zdecydowanie twierdzi, że wkrótce wróci do kraju. 14 procent jest przekonane, że zostaną w Wielkiej Brytanii na stałe. Pozostali pozostawiają tę decyzję przyszłości. Połowa nie potrafiła w żaden sposób określić, jak długo zamierza zostać. Swoją decyzję uzależnia od bieżącej sytuacji w Polsce i na brytyjskim rynku pracy. Są przekonani o tym, że przybywając do Wielkiej Brytanii nie są przyporządkowani na stałe do żadnej klasy społecznej. Wierzą, iż tutejszy rynek pracy kieruje się przy zatrudnianiu przesłankami merytorycznymi. Są również przekonani, że ich przyjazd do Wielkiej Brytanii oznacza automatyczny awans społeczny. Ocenę swojej sytuacji budują zaś w odniesieniu zarówno do osób pozostałych w kraju, jak i tych, które spotykają tu na miejscu.
Sami o sobie
Swoich ziomków postrzegamy jako konkurencję na rynku pracy. Zauważamy również, iż praca tu z osobami (lub dla osób) tej samej narodowości nie zawsze wychodzi nam na zdrowie – kojarzymy to z ryzykiem bycia nadmiernie eksploatowanymi. Często też wstydzimy się zachowania niektórych swoich rodaków i boimy się, że może ono być generalizowane. Aż 80 procent z nas ocenia krytycznie poziom tolerancji rodaków i nie wyobraża sobie londyńskiej wielobarwności na ulicach polskich miast. Nie tworzymy, jak stara emigracja, zwartej społeczności, lecz raczej pozostajemy w swoich grupach rówieśniczych.
Obiekty pożądania
Prezentujemy również najczęściej entuzjastyczne podejście do brytyjskiej wielokulturowości. Uważamy ją za ciekawą, a także upatrujemy w niej wartości poznawczych i edukacyjnych. Niestety nieobca jest nam niechęć opierana na przesłankach rasowych. Są to głównie uprzedzenia bazujące na odmiennym kolorze skóry. Brytyjczycy są obecnie bardzo zadowoleni ze swojej decyzji o natychmiastowym otwarciu rynku pracy dla Polaków. W mediach zaczyna wręcz dominować opinia, iż należy ograniczyć imigrację do Wielkiej Brytanii z dalszych regionów świata i przyznać priorytet bliższym kulturowo przybyszom z Europy Środkowej. – Polacy przybyli do UK, ze względu na swoją mobilność i wysoką zdolność adaptacji do nowych warunków, postrzegają siebie bardziej w kategoriach ponadnarodowych i mają znacznie bardziej rozwiniętą tożsamość europejską – konkludował przewodniczący prof. George Kolankiewicz. – Innymi słowy są dużo bardziej Europejczykami, niż większość obywateli starych państw Unii, którzy nie znają języków i nie wyściubiają nosów ze swoich domów.
"…Wbrew obiegowym opiniom nie wszyscy, bo tylko około jedna ósma z nas, pracuje w hotelach i restauracjach. W rolnictwie i przemyśle pracuje również jedynie, co trzynasty Polak. Największa grupa, bo aż jedna trzecia znalazła zatrudnienie w administracji, biznesie i jako kadra zarządzająca. …"
Już gdzieś czytałem te dane i według mnie jest to całkowita bzdura. Jeśli co 13. pracuje w przemyśle, co 8. w knajpach, a co 3. jest 'kadrą zarządzającą’ to czym zajmuje się reszta?? Poza tym do grupy 'biznes, administracja i managerzy’ zakwalifikuje się cleaner w biurze 😆
Według moich obserwacji, 95% ludzi z Polski pracuje jako pomoce kuchenne, pokojówki, robotnicy fabryczni, sprzątaczki i opiekunki, pewna ilość jako personel administracyjny niższego stopnia, nieliczni na farmach, zresztą nie tylko ja tak to widzę http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34181,3334402.html
Poczytajcie jeszcze to, kiedyś podawałem ale jakoś nikt nie skomentował http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,67738,3357599.html
Zgadzam sie z przedmowca co do tych 95%.Z moich obserwacji wynika prawie to samo.O tym ze ktos jest menadzerem lub supervisorem albo ze ma swoja prywatna firme, slysze tylko w polsce kiedy jestem na urlopie, najczesciej w knajpie przy piwie.Malo kto sie przyznaje ze pracuje na budowie lub przy tasmie.A przeciez to zaden wstyd.
Pozdrawiam
Jak chodzi o stanowiska jakie zajmuja Polacy, średnia pensja w rejonie 5,50 za godzinę sugeruje ze raczej nie jest to wyplata kadry menadżerskiej wyższego stopnia…
Myslę jednak że nie ma co generalizować w oparciu o wąską grupę swoich znajomych w UK. Akurat średnia wypłat Polaków których znam byłaby dość mocno powyżej brytyjskiej średniej krajowej.
Sądzę że Polaków którzy tu przyjeżdżają możnaby podzielić na dwie grupy: osoby przyjeżdżające na krótko, w celu zarobienia jak najwięcej i wydania jak najmniej. Mają oni zwykle rodziny w Polsce i wracają do nich, nawet jeżeli pracują w UK po kilka lat. Druga grupa to osiedleńcy, mający tu rodziny i z reguły pnący się szybciej lub wolniej w górę. Ta druga grupa znacznie lepiej się asymiluje, ma większe aspiracje i zarabia lepiej niż pierwsza. I mam wrażenie że ta druga grupa, choć mniejsza od pierwszej, stale rośnie.
Jak chodzi o stanowiska jakie zajmuja Polacy, średnia pensja w rejonie 5,50 za godzinę sugeruje ze raczej nie jest to wyplata kadry menadżerskiej wyższego stopnia…
Myslę jednak że nie ma co generalizować w oparciu o wąską grupę swoich znajomych w UK. Akurat średnia wypłat Polaków których znam byłaby dość mocno powyżej brytyjskiej średniej krajowej.
Sądzę że Polaków którzy tu przyjeżdżają możnaby podzielić na dwie grupy: osoby przyjeżdżające na krótko, w celu zarobienia jak najwięcej i wydania jak najmniej. Mają oni zwykle rodziny w Polsce i wracają do nich, nawet jeżeli pracują w UK po kilka lat. Druga grupa to osiedleńcy, mający tu rodziny i z reguły pnący się szybciej lub wolniej w górę. Ta druga grupa znacznie lepiej się asymiluje, ma większe aspiracje i zarabia lepiej niż pierwsza. I mam wrażenie że ta druga grupa, choć mniejsza od pierwszej, stale rośnie.
Zgadzam sie z Toba w zupelnosci chcialem jeszcze tylko dodac ze nie tylko ci co maja rodziny w Polsce przyjechali na krotko i oszczedzaja kase.Sa tacy co sa na urlopie dziekanskim i studiuja w Polsce znam dwoch takich studentow z Bydgoszczy jeden spod (kumaci wiedza o kim pisze.) ktorzy oszczedzaja na maksa kase zyja jak szczury na chacie po 12 oszczedzaja nawet na papierze toaletowym i jedza byle co ,i tak juz jest ze ci sa na stale inaczej patrza na zycie tutaj i bardziej do przodu pra .Pierwsza grupa podpiera sie polakami szuka ich towarzytwa a druga grupa nie za bardzo szuka towarzytwa ,moze czasem nawet unika towarzystwa lub szajmuje sie wylawianiem perel z posrod takiego grona Polakow jak np.Szanowny Fatamorgana…Nie wszyscyjednak maj na to czas pozdrawiam
No to chyba zaliczam sie do tej drugiej grupy.Musze przyznac,ze odkad przyjechalam do UK, nie za bardzo wdawalam sie w kontakty z rodakami.Jednak od czasu, gdy zaczelam odwiedzac to forum, nabralam ochoty (moze bradziej odwagi?) na zaznajomienie sie z Polakami. Dziekuje tworcom forum za ta mozliwosc.Fajnie jest nareszcie dla odmiany porozmawiac z inteligentymi ludzmi (odrozniam ich oczywiscie od ograniczonych minimalisto-Angolkow:))Pozdrawiam wszystkich,a w szczegolnosci nie narzekajacego dzis pana Spokoboyxxx’a: 😉
No to chyba zaliczam sie do tej drugiej grupy.Musze przyznac,ze odkad przyjechalam do UK, nie za bardzo wdawalam sie w kontakty z rodakami.Jednak od czasu, gdy zaczelam odwiedzac to forum, nabralam ochoty (moze bradziej odwagi?) na zaznajomienie sie z Polakami. Dziekuje tworcom forum za ta mozliwosc.Fajnie jest nareszcie dla odmiany porozmawiac z inteligentymi ludzmi (odrozniam ich oczywiscie od ograniczonych minimalisto-Angolkow:))Pozdrawiam wszystkich,a w szczegolnosci nie narzekajacego dzis pana Spokoboyxxx’a: 😉
Dzis mialem udany dzien spotkalem sie ze znajomymi z Shefield i moglem sie nacieszyc sloncem troche i widokiem pieknych pan pozdrawiam zyczac udanego tygodnia:)
Dziekuje tworcom forum za ta mozliwosc.
You’re welcome!
…. z drugiej strony wszyscy, ktorzy sie wypowiadaja je Tworza 🙂
za co ja tez dziekuje 😛
😳 🙄 🙄
Zniknąłem na krótko, ale i w w czasie weekendu dało się zauważyć kolejne okazje do skorygowania tego w/w raportu.
Wracam (dzisiaj rano dopiero…)z Preston, Southport i Blackpool.
I dorzucam takie oto spostrzeżenia;
Southport i Blackpool. Dwa nadmorskie "kurorty", maszynki do zostawiania pieniędzy przez turystów i weekendowe, rodzinne wypady za miasto. Masa knajp, barów, fast foodów, hoteli, parków rozrywki…
Ale; w pobliżu wieży w Blackpool, w DOSŁOWNIE KAŻDEJ WIĘKSZEJ JADŁODAJNI PRACUJĄ POLACY. I to nawet po dwóch. Pogadałem z jednymi, z drugimi. Idziemy do kolejnych dwóch miejsc, też nasi. Wszystko młodzi chłopcy, pracujący za 5-5.50 ph. Jak twierdzą, to i tak lepiej niż u ciapatego, na czarno za 3-3,50 ph, i to w dodatku za nocki też!
Pytam ich, a jak z rynkiem pracy tutaj; "Stary, wszystko obsadzone i to głównie przez naszych, a jak jeszcze coś jest i będzie w związku z sezonem, to zaraz zwalą się nasi studenci i obsadzą wszystko"…
"A co z Anglikami, którzy tu pracowali przed wami" zapytuję?
"He, he, jak to byli Anglicy w ogóle to poszli do lepiej płatnej roboty, najwięcej odeszło jak nasi zaczęli przyjeżdżać 2 lata temu…
Oni ci tu za takie pieniądze nie będą pracować"
Na ulicy późnym wieczorem snują się grupki podpitych po weekendowych imprezkach Polaków, a z tych fast foodów jedzenie wsuwają również…mieszkający tu inni Polacy. Czasami starsi wiekiem (od 35 lat).
Wygląda na to, że Blackpool zmieniło barwy w kierunku biało-czerwonym.
PYTANIE; ile takich miast z dużą ilością tanich miejsc pracy w barach ma Anglia? Baaardzo dużo. A najwięcej Londyn.
Sprawa następna; dane dotyczące procentowego udziału biznesu i administracji, oraz kadry managerskiej; moim zdaniem najbardziej dyskusyjna…
A to dlatego, że ;
znam kilka Polek pracujących w administracji, również jedna w Leeds, gdzie pensja jest porównywalna z …pensją cleanera, no może o kilkanaście p większa. Ale administracja to brzmi lepiej niż cleaner.
Poza tym, jest naprawdę dużo stanowisk pracy zupełnie różnych niż w Polsce. Ale powiedzenie że ktoś pracuje np. w Ministerstwie, choć jest konserwatorem, bądź sprzątaczką jest i tu aktualne. City Council zatrudnia setki przeróżnych ludzi. Oni wszyscy należą do administracji (statystycznie i w danych urzędowych), choć wielu z nich niekoniecznie pracuje głową i za dobre pieniądze…Pomnóżmy takie przypadki przez setki podobnych miejsc pracy.
BIZNES; Przykład?
Fatamorgana. Prowadzi własny biznes, ale nie uważa się (póki co) za żadnego biznesmena. A to dlatego, że w polskiej rzeczywistości i słownictwie jest spora różnica pomiędzy kimś kto prowadzi biznes a jest biznesmanem… Jak Fatamorgana dorobi się domu i Merca czy podobnie, to będzie mógł powiedzieć, że jest biznesmenem. Póki co, tylko prowadzi biznes… Ale do statystyk zarówno brytyjskich jak i polskich, a co za tym idzie, do treści raportów takich jak w/w wejdzie jako przedstawiciel …biznesu, bo ma zarejestrowaną firmę. Nie musi to mieć żadnego wpływu ani związku z jego zarobkami. Zupełnie jak i fakt, że znam kilkanaście osób (a to fragment całości zapewne), które też mają karty CIS, ale siedzą w domu, bo roboty nie ma, albo zasuwają dla agencji za 5,50pph. Kartę wyrobili bo agencja zaleciła, bo jest za darmo, i jeszcze może się przydać…Ale znowu w statystykach będą na 100 % figurowali jako …biznes, bo mają zarejestrowaną działalność…
A jednocześnie będą też chyba jeszcze figurowali jako zarejestrowani w Home Office (pracując dla agencji) w sferze przemysłowej najprawdopodobniej.
Rozumiemy? Nie wszystko złoto, co się świeci…
I kadra managerska. Jak przyjechałem do UK pierwszy raz, to się dziwiłem jak to jest, że niektórzy (Anglicy) tak tępo wyglądają, ale są tytułowani; MANAGER. Potem ktoś mi powiedział, że co któryś tu jest managerem, mimo że nie sprawuje żadnej funkcji zarządzającej, a bardzo często jest po prostu jedynym "specem" od czegoś.
Ba, nie raz i nie dwa zna się po prostu lepiej, albo pracuje dłużej ale o zarządzaniu nie ma bladego pojęcia.
Bardzo często pensja takiego "managera" jest tylko kilka procent większa niż jego "podwładnych".
Inny przykład; z wielu setek ogłoszeń, które przeglądałem, pamiętam sporo takich oto; "manager/supervisor for cleaners team required;
30hrs per week, 5.75-6.00pph…"
Taki z niego manager jak z koziej d… trąba. Po prostu jest kimś więcej niż cleanerem, ale bez przesady. Proponowano mi takie stanowisko managera ale odmówiłem, ponieważ w Polsce byłem przez 3 lata managerem w sporej firmie handlowej i wiem co to znaczy manager i jak często pojęcie to jest naciągane, chociażby przez gromady cwaniaków, którzy zakładali firmy na kilka miesięcy, mianowawszy się "managerami" i robili szybką kasę, po czym zwijali interes. Jeżeli jednak gdziekolwiek poproszono ich o wpisanie kim są, bez wahania wpisywali… MANAGER!
Miłość własna…
Tak samo tutaj, w UK trzeba wyraźnie odróżniać managerów naprawdę wyższego szczebla od zwykłych "dozorców" nad robotnikami…
Studiów taki to nie ma na pewno…
Statystyki mają to do siebie, że lubią zamykać w pewnej ogólności spore grupy ludzi, zwłaszcza jak się nie wie, jak zakwalifikować poszczególne osoby i grupy zawodowe- vide biznes i administracja.
A takie raporty? No cóż, przyjemnie jest poczytać jaki to "ciekawy" exodus spotkał Polaków ze wszystkich szczebli drabiny społecznej.
Jednak tych naprawdę z wyższej półki tu nie ma dużo. Powód?
Bardzo prosty; najlepsi już dawno są w szerokim świecie (Niemcy, USA, Kanada, Australia, Austria), a i tak większość woli siedzieć w kraju bo jak mają naprawdę dobrą posadę i całą rodzinę obok siebie, to nie rzucą wszystkiego i nie będą zaczynali od nowa…
Chyba że nowi, wyuczeni, ale nie mogący się przebić w Polsce…
Albo nie mający się gdzie przebijać.
Od początku pobytu w tym kraju jestem korespondentem dla 2 polskich tytułów prasowych i nieustannie prowadzę własne analizy socjologiczne (to właściwie powód mojego o tym pisania na forum…), zbieram dane (przepytałem ok. kilkuset osób z różnych regionów Anglii a kolejnych kilkadziesiąt w Polsce), ale ta średnia , taki przekrój przez całość jest wciąż podobny.
Najwięcej jest nadal taniej pracy za małe pieniądze. Sami Anglicy wciąż starają się aby tak było…
Zastanawiające, że niemal nikt (zaledwie kilka osób) nie powiedział mi ; Tak jestem szczęśliwy, cieszy mnie to, co robię i ile tu mam!". Dlaczego? Czyżbym spotykał głównie malkontentów i cleanerów oraz pracowników barów???
Jest jeszcze jedna sprawa; managerowie i ludzie "biznesu" w Polsce niekoniecznie są nimi w UK. Powiedziałbym nawet, że rzadko. Zwłaszcza tysiące absolwentów uczelni, którzy nie zdobyli jeszcze "szlifów" i dlatego, póki co, najczęściej najpierw szlifują swój angielski i kuchnie w (głównie) londyńskich knajpach.
Krótko mówiąc; ten raport (w części poświęconej omawianym procentom) jest napisany raczej przez kogoś, kto z niewielu pieców na angielskiej ziemi jadł chleb, albo jego celem było wlanie optymizmu i (czyżby politycy byli obecni?) I w dodatku nie był to raczej ciężko zapracowany chleb…
Bywałem już na różnych odczytach, spotkaniach i konferencjach.
Wiem jedno; tam się zawsze dużo i ładnie mówi oraz "wygładza" twardą rzeczywistość. Jednak ktoś, kto nie przeżył tu wszystkiego niech nie pisze o tłumach "managerów" pracujących tu za świetne pieniądze. Oni są ale w dużej mniejszości. Nie twierdzę, że całość tekstu jest wygładzona, Typowo socjologoczne wnioski są dokładnym oddaniem prawdy, ale te procenty muszą jeszcze poczekać… 🙂
Przysięgam, że celem tego długiego postu nie jest wygranie konkursu na najdłuższy post forum!
🙄
Zastanawiające, że niemal nikt (zaledwie kilka osób) nie powiedział mi ; Tak jestem szczęśliwy, cieszy mnie to, co robię i ile tu mam!". Dlaczego? Czyżbym spotykał głównie malkontentów i cleanerów oraz pracowników barów???
Mysle,ze Polacy z zasady sa malkontentami, ale nie wierze,ze nie potrafia sie cieszyc z tego, co maja.Podam swoj przyklad: przerwalam studia,aby przyjechac do Leeds i zaczac nowe zycie.Poniewaz wybralismy sie tu z chlopakiem, na pewno bylo mi latwiej, choc na poczatku przezylam niezla depresje.Ale oboje szybko znalezlismy prace, przy czym nie wstydze sie,ze pracuje w barze. Kasa taka jak wszedzie, ale zzylam sie z Anglikami tam pracujacymi i jest dobrze.Po 9 miesiacach gniezdzenia sie w bedsit’ie, wynajelismy 2 bed flat w spokojnej dzielnicy.Niedlugo po tym moj mis zmienil prace na duzo lepiej platna, w miedzyczasie wzielismy slub,a we wrzesniu zaczynamy tu studia. Uwazam,ze w ciagu tych 1,5 roku dokonalam wiecej niz kiedykolwiek moglabym sobie wymarzyc.Dlatego mowie bez cienia watpliwosci-tak,jestem tu szczesliwa.Jasne,ze na poczatku jest ciezko-w koncu przebywa sie tak daleko od rodziny,przyjaciol,ale Anglia nie jest przeciez na koncu swiata.Poza tym coraz wiecej moich znajomych przyjezdza tutaj, wielu wybralo wlasnie Leeds. Wiadomo,ze w takiej sytuacji szczegolnie dokucza czlowiekowi samotnosc, ale trzeba patrzec w przyszlosc optymistycznie.Ja niestety nie mam po co wracac do Polski.Zreszta przyzwyczailam sie do tutejszej rzeczywistosci.Powiem wiecej-kiedy teraz odwiedzam rodzine w kraju,czuje sie dziwnie-po prostu trudno jest mi sie dostosowac.Ale nie oceniam czy to dobrze,czy tez zle.Widocznie tak ma byc.Ciesze sie,ze jakos sie uklada nam na tej obczyznie.nie przyjechalam tu,zeby narzekac,choc czesto noz w kieszenie mi sie otwiera,kiedy spotykam sie z angielskim brakiem profesjonalizmu.Potem jednak wracam myslam do Polski i stwierdzam,ze tam tez nie jest wiele lepiej.A Anglicy przynajmniej sa zyczliwi i… nie narzekaja (przynajmniej nie az tak bardzo).
Mysle,ze nie jestem wyjatkiem.Polacy po rpostu lubia narzekac, ale pod ta fasada kryja sie calkiem fajni optymisci, patrzacy z nadzieja w przyszlosc-no bo w koncu co nas tu przywiodlo, jak nie nadzieja,ze bedzie lepiej????Pozdrawiam serdecznie 😉
Owszem, zgadzam się…
Z tym, że ludzie naprawdę zadowoleni z życia nie wahają się tego okazywać, czego najlepszym przykładem jestem (przykładowo) …ja oraz wielu starych "wiarusów" na tym forum. Chociażby MK czy Gonia.
Malkontenctwo nie ma nic wspólnego z otwartością na świat i ludzi, a poza tym, człowiek to taka istota, że po prostu okazywanie radości (o ile jest prawdziwa) ma wpisane w życiorys.
Ja jestem szczesliwa!!!
Nie zarabiam tyle ile bym chciala. Nie jestem na wymarzonym stanowisku. Musze sie wyprowadzac z mojego fajnego domku do mniejszego. Mam chlopaka ktory nie wiadomo czy ze mna zostanie tak dlugo jak bym sobie zyczyla. Ale jestem szczesliwa.
Ciesze sie z kazdego mojego dnia. wiekszosc czasu spedzam w domu….ale nie mam z tym zadnego problemu.
Nie sadze zeby narzekanie bylo cecha polakow. Nie mam takich spostrzerzen, a przeciez na codzien mialam do czynienia z dziesiatkami przychodzacymi do mojego biura.
Pozdrawiam pesymistow…optymistow tez zreszta.
No wlasnie Kiciu kochana jak juz fatamorgana wspomnial (pozdrowka dla Ciebie!!!)to chyba jeszcze mnie nie spotkalas skoro masz taka opinie o ludziach z PL…
Ja jak najbardziej jestem zadowolona z zycia…jestem tu szczesliwa i tu jest moje miejsce mam wszytko co potrzeba do bycia szczesliwym…kochajacego chlopaka, przyjaciol, dobra praca(moze milionow nie zarabiam ale sie spelniam) i mozliwosci rozwoju….
Na to sobie oczywiscie sama zapracowalam i co po czesci dal mi tez los-za co jestem wdzieczna…
Umiecham sie do ludzi nawet tych nie znanych na ulicy by moc wniesc chociaz troche promykow slonca do ich zycia.
A oczywiscie jak kazdy mam te gorsze dni…ale po czasie sama sie z siebie wtedy smieje…
Wiec polecam wszytkim smac sie nawet do samego siebie w lustrze a tym ktorzy nie do konca sa zadowleni ze swojego zycia niech niech przeanalizuje dokladnie nie to czego w ich zyciu brakuje tylko to co juz maja i neich zaczna cieszyc sie wlasnie z Tego!!!
Pozdroweczka 😆 😆 😀 😀 😀 😀 8) 8) 8) 8)