Strona główna › Działy › Hyde Park › o Polonii W UK -okiem socjologa › o Polonii W UK -okiem socjologa
Zniknąłem na krótko, ale i w w czasie weekendu dało się zauważyć kolejne okazje do skorygowania tego w/w raportu.
Wracam (dzisiaj rano dopiero…)z Preston, Southport i Blackpool.
I dorzucam takie oto spostrzeżenia;
Southport i Blackpool. Dwa nadmorskie "kurorty", maszynki do zostawiania pieniędzy przez turystów i weekendowe, rodzinne wypady za miasto. Masa knajp, barów, fast foodów, hoteli, parków rozrywki…
Ale; w pobliżu wieży w Blackpool, w DOSŁOWNIE KAŻDEJ WIĘKSZEJ JADŁODAJNI PRACUJĄ POLACY. I to nawet po dwóch. Pogadałem z jednymi, z drugimi. Idziemy do kolejnych dwóch miejsc, też nasi. Wszystko młodzi chłopcy, pracujący za 5-5.50 ph. Jak twierdzą, to i tak lepiej niż u ciapatego, na czarno za 3-3,50 ph, i to w dodatku za nocki też!
Pytam ich, a jak z rynkiem pracy tutaj; "Stary, wszystko obsadzone i to głównie przez naszych, a jak jeszcze coś jest i będzie w związku z sezonem, to zaraz zwalą się nasi studenci i obsadzą wszystko"…
"A co z Anglikami, którzy tu pracowali przed wami" zapytuję?
"He, he, jak to byli Anglicy w ogóle to poszli do lepiej płatnej roboty, najwięcej odeszło jak nasi zaczęli przyjeżdżać 2 lata temu…
Oni ci tu za takie pieniądze nie będą pracować"
Na ulicy późnym wieczorem snują się grupki podpitych po weekendowych imprezkach Polaków, a z tych fast foodów jedzenie wsuwają również…mieszkający tu inni Polacy. Czasami starsi wiekiem (od 35 lat).
Wygląda na to, że Blackpool zmieniło barwy w kierunku biało-czerwonym.
PYTANIE; ile takich miast z dużą ilością tanich miejsc pracy w barach ma Anglia? Baaardzo dużo. A najwięcej Londyn.
Sprawa następna; dane dotyczące procentowego udziału biznesu i administracji, oraz kadry managerskiej; moim zdaniem najbardziej dyskusyjna…
A to dlatego, że ;
znam kilka Polek pracujących w administracji, również jedna w Leeds, gdzie pensja jest porównywalna z …pensją cleanera, no może o kilkanaście p większa. Ale administracja to brzmi lepiej niż cleaner.
Poza tym, jest naprawdę dużo stanowisk pracy zupełnie różnych niż w Polsce. Ale powiedzenie że ktoś pracuje np. w Ministerstwie, choć jest konserwatorem, bądź sprzątaczką jest i tu aktualne. City Council zatrudnia setki przeróżnych ludzi. Oni wszyscy należą do administracji (statystycznie i w danych urzędowych), choć wielu z nich niekoniecznie pracuje głową i za dobre pieniądze…Pomnóżmy takie przypadki przez setki podobnych miejsc pracy.
BIZNES; Przykład?
Fatamorgana. Prowadzi własny biznes, ale nie uważa się (póki co) za żadnego biznesmena. A to dlatego, że w polskiej rzeczywistości i słownictwie jest spora różnica pomiędzy kimś kto prowadzi biznes a jest biznesmanem… Jak Fatamorgana dorobi się domu i Merca czy podobnie, to będzie mógł powiedzieć, że jest biznesmenem. Póki co, tylko prowadzi biznes… Ale do statystyk zarówno brytyjskich jak i polskich, a co za tym idzie, do treści raportów takich jak w/w wejdzie jako przedstawiciel …biznesu, bo ma zarejestrowaną firmę. Nie musi to mieć żadnego wpływu ani związku z jego zarobkami. Zupełnie jak i fakt, że znam kilkanaście osób (a to fragment całości zapewne), które też mają karty CIS, ale siedzą w domu, bo roboty nie ma, albo zasuwają dla agencji za 5,50pph. Kartę wyrobili bo agencja zaleciła, bo jest za darmo, i jeszcze może się przydać…Ale znowu w statystykach będą na 100 % figurowali jako …biznes, bo mają zarejestrowaną działalność…
A jednocześnie będą też chyba jeszcze figurowali jako zarejestrowani w Home Office (pracując dla agencji) w sferze przemysłowej najprawdopodobniej.
Rozumiemy? Nie wszystko złoto, co się świeci…
I kadra managerska. Jak przyjechałem do UK pierwszy raz, to się dziwiłem jak to jest, że niektórzy (Anglicy) tak tępo wyglądają, ale są tytułowani; MANAGER. Potem ktoś mi powiedział, że co któryś tu jest managerem, mimo że nie sprawuje żadnej funkcji zarządzającej, a bardzo często jest po prostu jedynym "specem" od czegoś.
Ba, nie raz i nie dwa zna się po prostu lepiej, albo pracuje dłużej ale o zarządzaniu nie ma bladego pojęcia.
Bardzo często pensja takiego "managera" jest tylko kilka procent większa niż jego "podwładnych".
Inny przykład; z wielu setek ogłoszeń, które przeglądałem, pamiętam sporo takich oto; "manager/supervisor for cleaners team required;
30hrs per week, 5.75-6.00pph…"
Taki z niego manager jak z koziej d… trąba. Po prostu jest kimś więcej niż cleanerem, ale bez przesady. Proponowano mi takie stanowisko managera ale odmówiłem, ponieważ w Polsce byłem przez 3 lata managerem w sporej firmie handlowej i wiem co to znaczy manager i jak często pojęcie to jest naciągane, chociażby przez gromady cwaniaków, którzy zakładali firmy na kilka miesięcy, mianowawszy się "managerami" i robili szybką kasę, po czym zwijali interes. Jeżeli jednak gdziekolwiek poproszono ich o wpisanie kim są, bez wahania wpisywali… MANAGER!
Miłość własna…
Tak samo tutaj, w UK trzeba wyraźnie odróżniać managerów naprawdę wyższego szczebla od zwykłych "dozorców" nad robotnikami…
Studiów taki to nie ma na pewno…
Statystyki mają to do siebie, że lubią zamykać w pewnej ogólności spore grupy ludzi, zwłaszcza jak się nie wie, jak zakwalifikować poszczególne osoby i grupy zawodowe- vide biznes i administracja.
A takie raporty? No cóż, przyjemnie jest poczytać jaki to "ciekawy" exodus spotkał Polaków ze wszystkich szczebli drabiny społecznej.
Jednak tych naprawdę z wyższej półki tu nie ma dużo. Powód?
Bardzo prosty; najlepsi już dawno są w szerokim świecie (Niemcy, USA, Kanada, Australia, Austria), a i tak większość woli siedzieć w kraju bo jak mają naprawdę dobrą posadę i całą rodzinę obok siebie, to nie rzucą wszystkiego i nie będą zaczynali od nowa…
Chyba że nowi, wyuczeni, ale nie mogący się przebić w Polsce…
Albo nie mający się gdzie przebijać.
Od początku pobytu w tym kraju jestem korespondentem dla 2 polskich tytułów prasowych i nieustannie prowadzę własne analizy socjologiczne (to właściwie powód mojego o tym pisania na forum…), zbieram dane (przepytałem ok. kilkuset osób z różnych regionów Anglii a kolejnych kilkadziesiąt w Polsce), ale ta średnia , taki przekrój przez całość jest wciąż podobny.
Najwięcej jest nadal taniej pracy za małe pieniądze. Sami Anglicy wciąż starają się aby tak było…
Zastanawiające, że niemal nikt (zaledwie kilka osób) nie powiedział mi ; Tak jestem szczęśliwy, cieszy mnie to, co robię i ile tu mam!". Dlaczego? Czyżbym spotykał głównie malkontentów i cleanerów oraz pracowników barów???
Jest jeszcze jedna sprawa; managerowie i ludzie "biznesu" w Polsce niekoniecznie są nimi w UK. Powiedziałbym nawet, że rzadko. Zwłaszcza tysiące absolwentów uczelni, którzy nie zdobyli jeszcze "szlifów" i dlatego, póki co, najczęściej najpierw szlifują swój angielski i kuchnie w (głównie) londyńskich knajpach.
Krótko mówiąc; ten raport (w części poświęconej omawianym procentom) jest napisany raczej przez kogoś, kto z niewielu pieców na angielskiej ziemi jadł chleb, albo jego celem było wlanie optymizmu i (czyżby politycy byli obecni?) I w dodatku nie był to raczej ciężko zapracowany chleb…
Bywałem już na różnych odczytach, spotkaniach i konferencjach.
Wiem jedno; tam się zawsze dużo i ładnie mówi oraz "wygładza" twardą rzeczywistość. Jednak ktoś, kto nie przeżył tu wszystkiego niech nie pisze o tłumach "managerów" pracujących tu za świetne pieniądze. Oni są ale w dużej mniejszości. Nie twierdzę, że całość tekstu jest wygładzona, Typowo socjologoczne wnioski są dokładnym oddaniem prawdy, ale te procenty muszą jeszcze poczekać… 🙂