Strona główna Działy Śmietnik Polska i sytuacja polityczna po pogrzebie pary prezydencki.. Polska i sytuacja polityczna po pogrzebie pary prezydencki..

#128004
SpokoBoyxxx:)
Członek

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/34452/articlePage/1
Droga polityczna Bronisława Komorowskiego wiodła od ściany do ściany. Od współpracy z Antonim Macierewiczem po obecne wsparcie, jakie otrzymał od Wojciecha Jaruzelskiego. Nie miejmy złudzeń – tego dawnego Komorowskiego już nie ma.
1986, może 1987 rok. Konspiracyjne zebranie redakcji podziemnego pisma „Głos” Antoniego Macierewicza. Uczestniczą w nim obok Macierewicza Piotr Naimski, Ludwik Dorn i Bronisław Komorowski. Skład dziś niewyobrażalny. Komorowski nie różni się od reszty poglądami. Jest przeciwnikiem ugodowej linii Adama Michnika i Jacka Kuronia.
1989 rok. Bronisław Komorowski jest dyrektorem gabinetu Aleksandra Halla, ministra w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Odwiedza go Marian Piłka, pracujący w Urzędzie Rady Ministrów. Proponuje Komorowskiemu wstąpienie do powstającego właśnie Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Komorowski wyraża zainteresowanie, ale mówi, że musi poradzić się Halla. Ten mu odradza i tak obecny marszałek nie zostaje narodowym katolikiem.
2010 rok. Wojciech Jaruzelski po wspólnej z Komorowskim wizycie w Moskwie mówi w TVN: „Jestem przekonany, że wybory wygra marszałek Bronisław Komorowski. Nie dlatego, że jest mi bliższy, chociaż z innego politycznie świata. Widziałem jego wystąpienia i rozmowy, które prowadził”. Były komunistyczny dyktator ocenia też: „Charyzma jest rzeczą płynną, Komorowski wykazał cechy kultury, umiejętności dotarcia do ludzi – to właśnie jest charyzma. To jest zdolność dotarcia do szerokich środowisk. W tym sensie uważam, że Komorowski ma taką charyzmę”. To jeszcze nic – Komorowski uznaje za słuszne powołać się na tę opinię w programie Tomasza Lisa. Jako cenną, wartościową.
Pięć sylwestrów z Palikotem
Piątek, Muzeum Powstania Warszawskiego, powstałe dzięki wielkiej pracy śp. Prezydenta. Pojawia się tu Bronisław Komorowski wraz z Adamem Komorowskim – synem generała Tadeusza Bora-Komorowskiego. „Chciałem bardzo zademonstrować niezgodę na próbę zawłaszczania tradycji niepodległościowej, solidarnościowej w celach politycznych. Wszyscy mamy prawo do tej tradycji. Każdy z każdym nazwiskiem, a Komorowscy w szczególności” – mówi.
To przesłanie kampanii Komorowskiego zaczyna być coraz mocniej akcentowane. „Jesteśmy dumni z naszej historii. Polacy w przeszłości wykazali się umiłowaniem wolności i poświęceniem w walce o niepodległość. Bez historycznej pamięci i świadomości naszych korzeni nie można zbudować społecznego ładu zakorzenionego w wartościach” – zapewnia kandydat.
Akcentuje też swój rodowód rodzinny: „W Kowaliszkach stał drewniano-murowany dwór (dwa salony, pokój bilardowy, biblioteka, jadalnia, pokoje gościnne), siedziba rodowa moich dziadków i pradziadków oraz miejsce, w którym wychowali się mój ojciec i stryj. W innych mniej lub bardziej okazałych rozsianych na Kowieńszczyźnie i Wileńszczyźnie majątkach takich jak: Gikanie, Skrobiszki, Radkuny, Syrutyszki mieszkali noszący to samo nazwisko krewni. I tam na pobliskim cmentarzu w Rakiszkach znajdowały się groby rodzinne kilku pokoleń Komorowskich. Dopiero bolszewicy zmusili nas do opuszczenia rodowych siedzib”
Komorowski walczy także o elektorat, dla którego liczą się wartości rodzinne. „Mam pięcioro dzieci. To one mnie kontrolują. Trzymają mnie przy ziemi. Zadają tak proste pytania o Polskę, o ustrój, o różne konkretne sytuacje polityczne, albo wygłaszają tak jednoznaczne komentarze, że uznaję je za najsroższych recenzentów swej pracy i działalności” – pisze na swojej stronie internetowej. Im dłużej trwać będzie kampania Komorowskiego, tym więcej będzie w niej patriotyzmu, konserwatyzmu, może nawet Pana Boga. Chyba że z sondaży wyjdzie, że Pan Bóg nie jest trendy, bo za konszachty z nim część elektoratu odebrać może jakiś Olechowski czy Napieralski.
Czy da się pogodzić tradycję Jaruzelskiego i Powstania Warszawskiego? Opowieści o rodowych siedzibach zajętych przez bolszewików i symbiozę z bolszewikami nawróconymi i zreformowanymi? Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej” myśli, że tak: „Komorowski odzyskuje teren zagarnięty, zdawałoby się, na dobre. Okazało się, że w tej dziedzinie ma przewagę nad kontrkandydatami. On nie musi się zmieniać”.
Co musiało stać się w czasie, kiedy Bronisław Komorowski przeszedł drogę od Antoniego Macierewicza do Wojciecha Jaruzelskiego? Co na myśli miał Roman Giertych, kiedy mówił – za życia prezydenta Lecha Kaczyńskiego – że w podziemiach Biura Bezpieczeństwa Narodowego są materiały, które obciążają Bronisława Komorowskiego i pozwoliłyby wygrać z nim „nawet Przemysławowi Gosiewskiemu”? A jeśli miał taką wiedzę, to skąd?
Kiedy opozycjonista Bronisław Komorowski przeszedł na drugą stronę? Tego można się z grubsza domyślić, grzebiąc w prasowych archiwach. „Nie jest intencją władz polskich, aby obchody 1920 roku miały zaszkodzić stosunkom polsko-radzieckim” – powiedział PAP 23 lipca 1990 r. wiceminister obrony narodowej Bronisław Komorowski. „Nie jest możliwe przeprowadzenie dekomunizacji w wojsku” – stwierdził w czasie posiedzenia komisji obrony narodowej 15 września 1992 r. Późniejsze było już tylko kontynuacją, jak sprzeciw wobec proponowanej przez PiS degradacji Wojciecha Jaruzelskiego z 2005 r.: „Trzeba umieć oddzielić regulacje ustawowe dotyczące wszystkich byłych prezydentów od oceny ich działalności, nie można karać kogoś za błędne decyzje lub niewłaściwe zachowanie, odbierając uprawnienia”.
Janusz Palikot pisał na swoim blogu o latach 90.: „Bronka poznałem bodaj w 1994 roku podczas sylwestra w leśniczówce w Lasach Janowskich. Byliśmy potem na wielu prywatnych wyprawach i spędziliśmy razem ostatnich pięć sylwestrów. Z tych wszystkich wydarzeń najbardziej niezwykły był nasz wspólny pobyt w Rosji i polowanie na głuszca. To było dobre 300 km od Moskwy, w kierunku na Białoruś, jak sobie przypominam – w marcu 1997 lub 1998 roku. Mieszkaliśmy wśród całkowitych moczarów w jakiejś pamiętającej drugą wojnę światową leśniczówce. Warunki straszne i na trzeźwo nie dało się położyć. To było moje pierwsze polowanie. Nie jestem urodzonym myśliwym i bardziej ciągnęło mnie do przygody i towarzystwa niż do strzelania. Wśród prawdziwych myśliwych doświadczyłem
swoistego rodzaju więzi i kultury, które mają niezwykle wiele uroku. Składają się na to różne obyczaje, pieśni i… nalewki, a nawet dobra tradycyjna kiełbasa. Dawne KGB podesłało nam na wieczór jakiegoś niby-sąsiada, który raczył nas wódką i próbował wyciągać na debaty polityczne”.
Co Komorowski z Palikotem robili na polowaniu w Rosji? Po co KGB miało im kogoś „podsyłać”? Dlaczego Janusz Palikot umieścił ten wpis w internecie?
Palikota trzeba cytować, bo mimo tego, że przestał pokazywać się w mediach, nadal odgrywa ważną rolę w otoczeniu swojego przyjaciela Komorowskiego. Mało zauważone zostało to, co wypsnęło się Komorowskiemu w czasie spotkania ze studentami Uniwersytetu Śląskiego 13 maja. Przyznał on, że Palikot, który nie pokazuje się w mediach, pomaga mu w kampanii. „To jest duża umiejętność polityczna – pomagać milcząc. To też trzeba docenić i uznać, że to jest metoda stosowana przez wszystkie siły polityczne. Widocznie jest taka chwila czasami” – stwierdził.
Palikot jest przy Komorowskim, jak był w czasie prawyborów w PO, gdy tłumaczył w Radiu RMF, że ten bronił go przed Tuskiem: „Bronisław Komorowski wstawił się za mną. Powiedział premierowi, że jeżeli wyrzuci mnie z partii, to on wycofa się z prawyborów”. I dalej, bardziej szczegółowo: „jeśli marszałek Komorowski coś takiego mówi, to pan rozumie, w jakiej to mnie stawia sytuacji. Najważniejsze jego przedsięwzięcie polityczne w życiu ja stawiam przez swój brak odpowiedzialności
– trzeba tak to nazwać w tym kontekście – stawiam na szali naszej znajomości, naszej przyjaźni kilkunastoletniej. Czy mogłem zrobić coś gorszego swojemu przyjacielowi?”.
Piotr Lisiewicz
Całość artykułu w tygodniku "Gazeta Polska"