Emigranci ratują polską gospodarkę

Z roku na rok Polacy pracujący za granicą przesyłają coraz mniej pieniędzy na konta w kraju. Czy to już schyłek branży transferów, która stała się specjalnością dynamicznego polskiego biznesu w Wielkiej Brytanii? Spokojna głowa. Emigranci nadal pompują w polską gospodarkę miliardy złotych. Prawie tyle ile Unia Europejska. Pieniądze przesyłane przez emigrantów i usługi z tym

Z roku na rok Polacy pracujący za granicą przesyłają coraz mniej pieniędzy na konta w kraju.

Czy to już schyłek branży transferów, która stała się specjalnością dynamicznego polskiego biznesu w Wielkiej Brytanii? Spokojna głowa. Emigranci nadal pompują w polską gospodarkę miliardy złotych. Prawie tyle ile Unia Europejska.

Pieniądze przesyłane przez emigrantów i usługi z tym związane urosły w potężną gałąź nie tylko polonijnej, ale też polskiej gospodarki. Nic dziwnego, że pod lupę wziął ją jeden z najbardziej szanowanych niezależnych instytutów naukowo-badawczy – Centrum im. Adama Smitha w Warszawie. 

Więcej niż Unia

Z opublikowanego w maju raportu ekonomistów tego najbardziej znanego w Polsce think-tanku, zatytułowanego „Transfery pieniężne od emigrantów a rozwój gospodarczy Polski” faktycznie wynika, że kwoty pieniędzy przesyłanych z zagranicy są coraz niższe. Wciąż jednak sumy te mają wyraźny wpływ na wysokość polskiego PKB. Porównywalny z tym, jaki mają bezpośrednie inwestycje zagraniczne i fundusze, jakie do Polski napływają z Unii Europejskiej.

Rynek zagranicznych przekazów pieniężnych ożywił się w 2004 roku, po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Jest to oczywiście rezultat zwiększonej mobilności naszych rodaków. Szacuje się, że w szczytowym okresie fali emigracyjnej – w 2007 roku – około 2,27 miliona Polaków pracowało za granicą. 

Właśnie w tym czasie apogeum osiągnęła również wielkość transferów. Do Polski wysłaliśmy tego roku 25,5 miliarda złotych, co stanowiło 2,5 proc. ówczesnego PKB! Więcej niż wartość funduszy, którymi naszą gospodarkę zasiliła w tym samym roku Unia Europejska (2 proc. PKB).

Jak podkreśla ekspert z Centrum im. Adama Smitha Tymoteusz Zych, z danych zebranych przez Bank Światowy wynika, że rok później nadal zajmowaliśmy miejsce w pierwszej dziesiątce państw o najwyższych transferach od emigrantów do kraju rodzinnego. Wyprzedzały nas między innymi Meksyk i Filipiny, w tyle zaś pozostawały takie kraje, jak Egipt czy Bangladesz. 

Mniej, ale wciąż nie najgorzej

Po tym szczytowym okresie rzeka przesyłanej z zagranicy gotówki zaczęła powoli przysychać, nadal jednak pozostaje znaczącym wsparciem dla rodzimej gospodarki. Jak wynika z raportu, w roku 2010 emigranci przysłali do Polski już tylko 18,1 miliarda złotych. Zdaniem członka zarządu Centrum im. Adama Smitha Ireneusza Jabłońskiego, w roku 2012 wyślemy do Polski o 5 proc. mniej niż w 2011.

W tym samym czasie jednak kryzys gospodarczy sprawił, że inwestycje zagraniczne w polską gospodarkę nieznacznie przekroczyły 10 miliardów złotych. Nadal też transfery pieniędzy do kraju nie najgorzej wyglądają w porównaniu do kwot, jakie nasz kraj otrzymuje z Unii. W latach 2007-2013 Polsce przypadło w udziale 68 miliardów euro z funduszy europejskich. 

Biorąc jednak pod uwagę, że w tym samym czasie nasza roczna składka do wspólnej kasy w Brukseli wynosi 2,5 miliarda, okazuje się, że do dyspozycji pozostaje nam około 50 miliardów, czyli nie więcej niż 7,1 miliarda rocznie. Trzeba tu jeszcze dodać, że suma ta jest czysto teoretyczna. W rzeczywistości bowiem żaden europejski kraj nie wykorzystuje w pełni przyznanych mu środków i w najlepszym przypadku można mówić o 80 proc. tej kwoty. 

„Jeśli przyjmiemy, że w rzeczywistości 7,1 miliarda euro przekłada się na 5,6 miliarda euro do dyspozycji naszego kraju, to suma ta jest już bardzo bliska wielkości napływów transferów od emigrantów w rekordowych latach” – czytamy w raporcie. 

Pieniądze lepsze od unijnych

Jak podkreślił w rozmowie z „Gońcem Polskim” Ireneusz Jabłoński, pieniądze przysyłane przez emigrantów do kraju są jednak o wiele efektywniej wykorzystywane niż fundusze europejskie. Rozdysponowanie kasy z Unii wiąże się bowiem z działaniem rozbudowanej machiny biurokratycznej, ze złożonymi i rzadko przejrzystymi procedurami oraz z kontrolami nękającymi ich beneficjentów.

– Pieniądze od emigrantów są lepiej wydane i służą lepiej niż fundusze unijne. Przeznaczone są dla konkretnych ludzi, a takie wydatki zawsze mają większy sens niż pieniądze publiczne wydawane przez administrację – tłumaczy. Przyznaje jednocześnie, że pieniądze przesyłane przez emigrantów do Polski są w pierwszej kolejności wydawane na poprawę standardu życia, czyli na konsumpcję. – Jednak prawie podobne kwoty, zgodnie z deklaracjami różniące się o kilka procent, są wydawane na zakup mieszkania lub domu – tłumaczy Jabłoński. 

Chodzi tu wyłącznie o gotówkę przesyłaną przez osoby przebywające za granicą swoim rodzinom. Zupełnie inaczej sprawa ma się z oszczędnościami przywożonymi przez powracających na stałe do domu. W tym przypadku oszczędności przeważnie inwestowane są w dokształcanie lub na uruchomienie własnej działalności gospodarczej. 

– Gdybyśmy podsumowali wydatki nieprzeznaczone na bezpośrednią konsumpcję, to są one w istocie większe od tych wydatków konsumpcyjnych – wyjaśnia. 

Zdaniem Jabłońskiego przyczyn, dlaczego emigranci przesyłają mniej pieniędzy do Polski, jest przynajmniej kilka. Główną z nich jest oczywiście kryzys, który od kilku lat spowalnia europejskie gospodarki. Wyjeżdżający na saksy emigranci zarabiają mniej, więc mniejszą część swoich dochodów mogą przeznaczyć na wsparcie pozostawionej w kraju rodziny. 

– Pośrednim skutkiem kryzysu jest również to, że kilkaset tysięcy ludzi wróciło do domów. Wartość tego strumienia będzie więc mniejsza, bo mniej ludzi pracuje za granicą. Z kolei ci, którzy pracują, oszczędzają budując sobie jakiś bufor na trudniejsze czasy, których się spodziewają – wyjaśnia ekspert Centrum im. A. Smitha. 

Trzecia mniej ważna, ale zauważalna przyczyna, to fakt, że kryzys przyspieszył podjęcie ostatecznej decyzji – zostajemy czy wracamy. 

– Ci, którzy zdecydowali się zostać, zaczęli inwestować w swoją przyszłość w kraju pobytu i mają mniejszą skłonność do dzielenia się tym, co wypracowali, z członkami swojej rodziny w Polsce. Pewnie część tych rodzin po prostu przeniosła się tam na stałe – mówi Jabłoński.

Najlepszym na to dowodem jest wzrastająca liczba rodzących się na Wyspach dzieci w polskich rodzinach. – Sądząc po tej liczbie można wnioskować, że rodzin, które zdecydowały się na pozostanie za granicą, jest jednak sporo – dodaje ekspert. 

Plusy dodatnie i ujemne

Autorzy raportu wskazują na zbawienny wpływ przesyłanych przez emigrantów pieniędzy na polską gospodarkę. Co prawda spore sumy napływającej do kraju obcej waluty przyczyniają się do umocnienia złotego i tym samym obniżają konkurencyjność polskich przedsiębiorstw, jednak przy okazji pogłębiają nasz rynek walutowy, utrudniając w ten sposób ataki spekulacyjne na polską walutę. „Środki przekazywane przez emigrantów zarobkowych stanowią więc jeden z instrumentów służący utrzymaniu stabilnego i akceptowalnego dla eksporterów kursu” – czytamy w dokumencie polskiego think-tanku. 

Jak wyjaśnia „Gońcowi” Ireneusz Jabłoński, krótkoterminowe skutki emigracji Polaków są jak najbardziej pozytywne i zapewniają naszemu krajowi zastrzyk pieniędzy, jak również  inwestycje bezpośrednie. 

– Jednak gdyby tych pieniędzy nie było, to przynajmniej część tych ludzi pracowałaby w kraju. Wtedy wyglądałoby to lepiej niż to wygląda obecnie – zaznacza. Sumy przesyłane przez emigrantów są jedynie skromną częścią tego, co mogliby oni wypracować w kraju pochodzenia. – Na miejscu musieliby przecież za coś żyć, a pracodawca musiałby mieć solidny zysk, żeby chcieć ich zatrudnić – wyjaśnia dodając, że długofalowe skutki emigracji nie rysują się zbyt ciekawie. 

– Za granicą zostaną przecież ci, którzy sobie najlepiej poradzili, czyli najbardziej wartościowi i najbardziej przedsiębiorczy z tej grupy. Jeżeli ci Polacy o największych talentach adopcyjnych będą realizowali swoje cele życiowe za granicą, to w sposób oczywisty zubożą naszą gospodarkę narodową – przekonuje. – Ich dzieci, które tam się urodzą, w przyszłości nie będą pracowały na potrzeby kraju i emerytury ich dziadków. Więc straty z emigracji są ewidentne – natury ekonomicznej, biologicznej i społecznej.

Najlepiej gdyby wrócili

Właśnie dlatego – zdaniem ekspertów Centrum im. Adama Smitha – najlepszym rozwiązaniem dla polskiej gospodarki byłoby zachęcenie emigrantów do powrotu. Jak jednak zaznaczają eksperci, sam program promujący powroty nie wystarczy, jeżeli warunki, jakie zastaną oni w kraju, będą niezadowalające. 

– Najważniejsze jest stworzenie przyjaznych warunków do działalności gospodarczej i aktywności zawodowej. Przynajmniej tak przyjaznych, jak te panujące w krajach anglosaskich – mówi Jabłoński. – Trzeba tych ludzi przekonać, że w kraju rodzinnym będzie się im żyło równie dobrze, jak za granicą. Wtedy elementy emocjonalne i więzi, szczególnie na tych emigrantów w pierwszym pokoleniu, mogą istotnie oddziaływać. Zawsze to pierwsze pokolenie żyje w szczególnym dyskomforcie psychologicznym i adaptacyjnym i najbardziej tęskni za ojczyzną – wyjaśnia. Jeśli „wyjechani” Polacy mimo wszystko zdecydują się na pozostanie za granicą, należałoby ich – zdaniem esperta – wykorzystać na miejscu. 

– Minimalnym rozwiązaniem byłoby zorganizowanie ich w grupy i stowarzyszenia. Po to, żeby zachowali z krajem więź emocjonalną i kulturową, a pewnie w części również ekonomiczną. Mogą przecież robić z krajem interesy na własną rękę albo w firmach, dla których pracują – tłumaczy. 

Takim samym wnioskiem kończy się również raport Centrum im. A. Smitha wskazując na konieczność uproszczenia i stabilizacji przepisów regulujących działalność gospodarczą w Polsce: „Rząd powinien zadbać o przyciąganie środków od polskiej diaspory, ułatwiając nabywanie przez osoby polskiego pochodzenia nieruchomości i ziemi. Należy stworzyć warunki, które sprawią, że pieniądze pochodzące z zagranicy będą służyć w największym możliwym stopniu trwałemu rozwojowi gospodarczemu Polski”.

Jakub Ryszko

 

 

2 comments

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *

2 Comments

  • Sadie
    13 lipca 2012, 00:44

    Czyli jednym slowem kaze nam sie pracowac tam a przesylac wszystko do kraju 🙂 Zeby spoleczenstwu polskiemu lepiej sie zylo. Jaaasne 🙂 juz lece…
    A i moze najpierw by tak odzielono Kosciol od polityki i zostawiono nasze gonady w spokoju?

    REPLY
  • vexatum
    23 lipca 2012, 09:49

    „Za granicą zostaną przecież ci, którzy sobie najlepiej poradzili, czyli najbardziej wartościowi i najbardziej przedsiębiorczy z tej grupy.” dajcie spokoj zostaja ci ktorzy sobie nie poradzili i nagromadzili overdraftow i kredytow na domy ktore po splaceniu sie rozpadna. Boja sie wrocic nie udacznicy ktorym ciezko jest znalezc prace inna niz przez agencje ktora ich na sile motywuje. Sa pojedyncze przypadki ludzi ktorzy odniesli nie jaki tzw. „sukces” czyli wtopili sie w lokalny tlum z zarobkami powyzej M.W. ale to promil emigracji. Autor widac buja w oblokach nie w fabrycznych slumsach gdzie kredyt wydawany jest na wizyty w PL

    REPLY