Polska mentalność gąsienicy Po remisie z Grecją, winę za wynik zwalono na Szczęsnego, na dach lub na presję pierwszego meczu. Jednocześnie, cześć i chwałę za wynik oddano Tytoniowi, chociaż kardynał Dziwisz skłonny był oddać ją papieżowi-Polakowi. I tak oto media do społu z trenerem Smudą sprzedali nam kit, że „remis z Grecją nie jest zły”.
Polska mentalność gąsienicy
Po remisie z Grecją, winę za wynik zwalono na Szczęsnego, na dach lub na presję pierwszego meczu. Jednocześnie, cześć i chwałę za wynik oddano Tytoniowi, chociaż kardynał Dziwisz skłonny był oddać ją papieżowi-Polakowi. I tak oto media do społu z trenerem Smudą sprzedali nam kit, że „remis z Grecją nie jest zły”.
O meczu z Rosją, winy za wynik nie szukał z kolei nikt – wszyscy byli zachwyceni, cytuję: „zwycięskim remisem”. Kogo jednak można obarczyć winą za mecz z Czechami?
Ależ to proste – Greków! Przecież gdyby nie ich głupia chęć zwycięstwa, Czesi nie dostaliby takiej chcicy na strzelenie nam gola…
Był więc „szczęśliwy remis z Grecją”, był „zwycięski remis z Rosją”. Rozbrajający był też pan Szaranowicz w swojej uwadze, że – pokonując Greków – Czesi „pokazali trochę charakteru”. A Pepiczki charakter rzeczywiście pokazali, bo gdy wystarczyło im z Polską zremisować, grali ładnie na remis.
Gdy trzeba było wygrać – wygrali. Słowem, reagowali na sytuację wokół siebie natychmiastowo, a przede wszystkim wykazali się mentalnością zwycięzców. I tu zastanawiam się jaką mentalnością wykazała się drużyna Orłów? Oto na konferencji prasowej przed meczem z Rosją, Spec-Smuda wszem i wobec komunikuje: „biorę w ciemno każdy wynik, oby nie porażkę”. Sprytne zazwyczaj media to łykają i po osiągnięciu „zaplanowanego remisu” z Rosją, wszyscy zgodnie trąbią o, cytuję: „świetnym meczu”. A mecz musiał być naprawdę świetny, skoro w jego efekcie, z Czechami „musieliśmy tylko wygrać”. Kolejny mecz o wszystko?
Czemu nie, to dla Orła bułka z masłem! Ale budowanie mentalności drużyny to nie zajęcie na cztery dni, więc co się dziwić, że nasi chłopcy – może i zdolni – nie umieli przestawić się na inne tory niż „remis to już COŚ”. Wysuwam więc tezę, że to właśnie dlatego z Czechami nie wygraliśmy. OK, Polacy technicznie nigdy dobrzy nie byli, to fakt. Jednak to nie brak techniki (czy innej, czysto piłkarskiej umiejętności) pogrążył nasz zespół, a brak mentalności orła – elementu, o którego obecność na koszulkach jeszcze niedawno szła tak zagorzała bitwa.
Bo to orły biją się o zwycięstwo, natomiast przerażona obecnością drapieżnika gąsienica ucieka do dołka. To orły napadają na przeciwnika gdy ten jest osłabiony (Grecy) lub gdy ofiara ma moment nieuwagi i przestoju (Rosjanie). Bo orzeł bije się o zwycięstwo – gąsienica ledwo o brak porażki. A mentalnością gąsienicy nie wygrywa się niczego. Cieszę się jednak, że wśród tak specjalistów jak i przeciętnych kibiców rośnie przekonanie, iż pod wodzą innego trenera – Trenera-Zwycięzcy – ci sami chłopcy mogą jeszcze daleko zajść.
A poza tym cieszy fakt, że tak demonizowany przed turniejem obraz Polaka stadionowego rasisty totalnie ustąpił miejsca obrazowi Polaka otwartego i przyjaznego, a nawet cieszącego się sukcesem innych drużyn. To buduje, bo budować musi.
Nie zdziwię się więc, jeśli po EURO będziemy mieli wysyp grzybów oraz …międzynarodowych związków. W konsekwencji, następne pokolenie Polaków może być cokolwiek bardziej „kolorowe”. Kolorowe, a mimo to rdzennie polskie! I to dopiero byłby szok doczekać się reprezentacji orłów różnej maści! Orłów-zwycięzców oczywiście.
Marzył sobie: Jacek Nieremisowicz Wąsowicz
Fot.: gwizdek24.pl
Leave a Comment
Your email address will not be published. Required fields are marked with *