Jak się mieszka na prowincji

Spora część naszej polonijnej społeczności w UK zamieszkuje w szeregowych domach, klitkach z czerwonej cegły, które nie dość, że wyglądają nawet jak na UK „szaro” i ponuro, to są ciasne i niezbyt zadbane. Takie całe pasma szeregowców widać min. w Leeds, Birmingham, Manchesterze czy innych miastach robotniczych. Polacy bardzo często, zwłaszcza na początku lądują w

Spora część naszej polonijnej społeczności w UK zamieszkuje w szeregowych domach, klitkach z czerwonej cegły, które nie dość, że wyglądają nawet jak na UK „szaro” i ponuro, to są ciasne i niezbyt zadbane.

Takie całe pasma szeregowców widać min. w Leeds, Birmingham, Manchesterze czy innych miastach robotniczych. Polacy bardzo często, zwłaszcza na początku lądują w takich flatach, ponieważ są tanie, a dla miejscowych stanowią one stosunkowo łatwe źródło (przy zakupie) późniejszych dochodów z wynajmu, a tenże w takich domach nie może przecież być za wysoki.
Ponieważ jednak z biegiem czasu coraz więcej Polaków myśli o polepszeniu standardu życia i warunków mieszkaniowych, zaś wrodzone oszczędzanie na wszystkim ustępuje w końcu swobodnemu dysponowaniu pieniędzmi, przeto zaglądając do niektórych „polskich” flatów czy domów można ze zdziwieniem zobaczyć, że warunki są często lepsze niż u niejednego Anglika, mimo że Anglik w swoim własnym domu wszystko ma na własność, choć wielu jest przecież takich, którzy mają tyle ile polski tenant, o ile nie mniej!.
Ale ponieważ Anglicy niższych warstw społecznych nie przywiązują większej wagi do jakości i wyglądu mieszkania, może okazać się, że…Polak w Anglii żyje i ma się lepiej niż…Anglik!

Aby nie być gołosłownym popatrzmy na poniższe zdjęcia.
Prezentują one różne domy z północnych rejonów Anglii, gdzie w miastach dominują owe wspomniane robotnicze szeregowce z cegły, ale jak widać – nie tylko.
Dla tych, którzy obawiają się szukania pracy na prowincji podam taki przykład. Małe miasteczko, na styku Durham i North Yorkshire. Niczego specjalnego tam nie ma. Ale okazuje się, że spotkać można sporo naszych rodaków, którzy tu spokojnie egzystują i nie narzekają. Kolejny przykład: Do maleńkiej miejscowości gdzieś w górach, „zabitej dechami,” trafiają trzej Polacy- jako turyści. W jedynym we wsi lokalu pracuje… dwóch Polaków. Dostali pracę poprzez agencję, co dowodzi, że da się i można znaleźć pracę, oraz kwaterę nawet na tak głębokiej prowincji… Nasi wypełnili luki w miejscowych wakatach.
Niech to będzie rodzajem zachęty dla tych, którzy po pierwsze: myślą o wyrwaniu się z przemysłowych, wielkich miast na prowincję, i po drugie: chcą mieszkać ładnie za nieduże często pieniądze. Pora odpocząć od brzydkich szeregowców z Leeds i dzielnic usianych takimi samymi, nieciekawymi kamienicami.


Opis do zdjęć:
Foto z Lincolnshire: całe pół bliźniaka za 450 GBP,
Foto z okolic Southport: 600 GBP, ale za to jaki prestiżowy… w kurorcie nadmorskim.
Foto z Dales: Wsie i miasteczka w Yorks. Dales są przytulne, ale trzeba umieć tam znaleźć pracę.


Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *