Anglicy są znani z rozrywkowego i pełnego przyjemności trybu życia. Wydawanie pieniędzy na zakupy, drogie egzotyczne wakacje i nowinki technologiczne jest jak najbardziej w modzie. Mimo wysokich zarobków, wszystkie te dodatki i gadżety „słono” kosztują i dlatego niewielu ma w banku konto oszczędnościowe, wielu za to potężnie nadwyrężone hipoteki i karty kredytowe. Na początku
Anglicy są znani z rozrywkowego i pełnego przyjemności trybu życia.
Wydawanie pieniędzy na zakupy, drogie egzotyczne wakacje i nowinki technologiczne jest jak najbardziej w modzie. Mimo wysokich zarobków, wszystkie te dodatki i gadżety „słono” kosztują i dlatego niewielu ma w banku konto oszczędnościowe, wielu za to potężnie nadwyrężone hipoteki i karty kredytowe.
Na początku miesiąca są drogie restauracje i wizyty w sklepie Apple’a po najnowszego iPada. Dla kobiet oczywiście najlepsze sklepy na londyńskiej Oxford Street, bo nie ma sensu iść do klubu, jeżeli nie wzbudzi się podziwu nową kreacją czy fryzurą. Pod koniec miesiąca stan konta zazwyczaj spada do zera, ale to nie jest problem, bo karta debetowa jest właśnie po to, aby wspomóc krótkie braki finansowe. W końcu z tak długo oczekiwanego weekendu w najlepszym klubie w mieście nie można tak łatwo zrezygnować! Polacy przyjeżdżający do Anglii obserwują ten styl życia i wielu dziwi lekkie podejście do pieniądza i zaciąganie wysokich kredytów na luksusy, które niekoniecznie są niezbędne do życia.
Polska oszczędność
Polacy mają w naturze bardziej oszczędny i wyważony tryb życia. Jeżeli wakacje, to najlepiej w Europie, a jeżeli impreza to prędzej domówka niż wypad do drogiego klubu w centrum Londynu. Wynika to z niskich zarobków, do których byli przyzwyczajeni w Polsce. Sytuacja wymuszała poszukiwanie tanich alternatyw, jak na przykład kupienie paru piw w sklepie zamiast w ekskluzywnych i często przecenionych pubach. Podobna sytuacja jest z kupnem samochodu czy wakacji. Trzeba rozważać różne oferty lub załatwiać sprawy „po znajomości”, aby obniżyć koszty. Takie kombinacje nie są niezbędne w Anglii. Przyjazd na Wyspy oznacza o wiele wyższe zarobki i każdy indywidualnie decyduje jak rozplanować zwiększone zarobki. – Mieszkając w Polsce nie zarabiałam więcej niż 1200 zł na miesiąc. Nauczyłam się, że mogę liczyć tylko na siebie, bo pomoc od rządu jest minimalna – opowiada Ania z Katowic. – Gdy przyjechałam do Anglii, nie zmieniłam podejścia, które wypracowałam w Polsce i nie zaczęłam wydawać bezmyślnie pieniędzy. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że moja pensja zwiększyła się czterokrotnie, co pozwoliło mi odłożyć znaczną sumę każdego miesiąca – dodaje. Dzięki pieniądzom zaoszczędzonym na początku przyjazdu Ania może sobie teraz pozwolić na opłacanie mieszkania w Londynie i równoczesne spłacanie kredytu mieszkaniowego w Polsce. Gdy wróci za parę lat do Katowic, będzie na nią czekało nowe M4, w którym zamieszka z rodziną.
Angielski punkt widzenia
Polacy zamieszkujący Wyspy znani są z oszczędności. Podczas gdy rozsądek w wydawaniu pieniędzy jest bez wątpienia pozytywną cechą, to jednak odrobina szaleństwa i rozrywki jest w życiu również potrzebna. Niektórzy Anglicy zauważają, że wśród Polaków popularne jest spędzanie czasu w domu i i mało kosztowne imprezy. – Mam wielu znajomych z Polski i paru z nich uważam za swoich bliskich przyjaciół – mówi 35-letni Justin ze Slough. – Problem jest w tym, że za każdym razem gdy ich gdzieś zapraszam kończy się odmową. Jeden z nich ma całą rodzinę w Polsce i nie może sobie pozwolić na dodatkowe wydatki. Wysyła do domu praktycznie całą pensję. Pozostali są jednak wolni, a i tak odmawiają rozrywki – mówi. Justin, jak wielu innych Anglików, lubi wyjść ze znajomymi do pubu po pracy, zjeść kolację w restauracji lub polecieć na krótki weekend za granicę. Polacy są przyzwyczajeni do innego stylu życia. Osoby z rodziną ograniczają imprezy do minimum. Ci, którzy są wolni, wolą spotkać się w domu ze znajomymi. 25-letni Jacek nie jest obecnie w związku, ale mimo to nie spędza każdego weekendu wyrywając dziewczyny na dyskotekach. – Oczywiście lubię wyjść z przyjaciółmi jak każdy, ale nie co wieczór. Patrzę na niektórych angielskich znajomych i każdy ich tydzień składa się z przynajmniej 2 wieczorów spędzonych w pubie i weekendu poza domem. Dla mnie jest to męczące, a poza tym na każdą dyskotekę musiałbym wydać około 100 funtów – przyznaje.
Wpływ nowego otoczenia
Wielu Polaków zauważa, że bawiąc się pieniądze rozpływają się szybko i czasami trzeba zrezygnować z rozrywki, żeby skończyć miesiąc na plusie. Są też Polacy, których zmienia pobyt w Anglii. Naśladują swoich znajomych z różnych krajów i chcą być podobni czyli żyć za duże pieniądze i bawić się w najdroższych miejscach. – Nie wyjechałem z Polski po to, żeby oszczędzać, nigdzie nie wychodzić i jeść tanie produkty, odgrzewane w mikrofalówce – mówi 21-letni Michał. – Przyjechałem tutaj po to, żeby zacząć normalnie żyć. Wreszcie mogę kupić sobie to, na co mam ochotę. W Polsce nie mogłem wydać 100 złotych w ciągu jednej nocy, bo nie było mnie stać, tutaj bez problemu mogę przeznaczyć 300 funtów na imprezę – jeżeli tylko chcę. Takich ludzi jak Michał jest w Anglii coraz więcej. Pobyt w Anglii umożliwił im wyższe zarobki, a co za tym idzie – nowe możliwości. Nawet jeżeli ktoś silnie obciąży kartę debetową, to jest w stanie spłacić dług przy następnej pensji a nie, jak w przypadku Polski, rat podzielonych na kolejne 5 miesięcy.
Szaleństwa do rana
Nie tylko w Londynie, ale w całej Anglii, kluby prezentują szeroką ofertę imprez i prześcigają się w pomysłach na to jak przyciągnąć klientów spragnionych zabawy. – Trzeba przyznać, że ciężko jest czasami zostać w domu gdy dookoła tyle się dzieje – mówi 28-letnia Agnieszka, która niedawno urodziła małego synka i spędza większość wolnego czasu z mężem i dzieckiem. – Zanim urodził się Mateusz, znajomi co tydzień wpadali na nowe pomysły. Chodziliśmy razem do kina, na koncerty, festiwale i dyskoteki. Przy takim trybie życia pieniądze płyną z kont bardzo szybko i tak szczerze nie dziwię się, że wielu ludzi kończy w długach – mówi Agnieszka. Jeżeli ktoś chce mieć grupę znajomych i udzielać się towarzysko, to niestety musi zaakceptować, że dochodzą do tego wysokie koszty. Dlatego właśnie w Anglii życie na debecie stało się tak popularne. Wielu nie chce rezygnować z bogatej oferty imprez, nawet jeżeli całą nadwyżkę wydatków będzie musiała pochłonąć karta kredytowa.
Pieniądze szczęścia (nie) dają
Jedni przyjeżdżają do Anglii i tracą głowę na punkcie wydawania. Inni przyglądają się z dezaprobatą tym, którzy pogrążają się w długach, zamiast rozsądnie zarządzać ciężko zarobionymi pieniędzmi. – To jest pewnego rodzaju uzależnienie – mówi Marta, która pracuje w centrum handlowym. – Widzę tych samych ludzi, którzy przychodzą do mojego sklepu nawet kilka razy w tygodniu i wciąż kupują nowe ubrania, chociaż patrząc na częstotliwość ich zakupów, szafy im się pewnie już nie zamykają. Dotyczy to tak samo Anglików, Polaków, jak i innych narodowości – dodaje Marta. – Czasami słyszę rozmowy między koleżankami przy kasie. Zwierzają się sobie, że są spłukane, po czym wstukują PIN i płacą za sukienkę i buty prawie 200 funtów. Czysta bezmyślność – mówi. Z takim podejściem nietrudno jest się zadłużyć, a gdy stan konta jest na minusie z miesiąca na miesiąc, to coraz trudniej jest się wydostać z niekończących się długów. Jedna pożyczka prowadzi do drugiej, a później w desperacji ludzie posuwają się nawet do przestępstw, aby wydostać się z długów. Rozsądek w wydawaniu jest najważniejszy. Trzeba umieć powiedzieć „nie – na to mnie nie stać” gdy sytuacja tego wymaga, ale również pozwolić sobie na przyjemności od czasu do czasu, bo pieniądze to rzecz nabyta i trzymane na koncie pod kluczem szczęścia nie dadzą!
Karolina Pysz
5 comments
5 Comments
siwy609
16 lipca 2011, 17:38Nie musze chyba przypominac do czego doprowadziło życie na kredyt w stanach. Fanatyczny konsumpcjonizm nie prowadzi do niczego dobrego. „Rozsądek w wydawaniu jest najwazniejszy” , i tego sie trzymajmy 🙂
REPLYPozdro
Maria1954
18 lipca 2011, 02:36Oszczędzać owszem,ale nie dziadować i biedować. Żeby iść do dyskoteki czy kina 2 razy w miesiącu nie trzeba się zapożyczać. MICHAŁ wielki plus dla Ciebie. Człowiek nie przyjechał ,żeby dalej żyć jak pies w studni.Młodość jest tylko raz i nie trwa długo. Swoje prawa ma
REPLYWitaminka
18 lipca 2011, 20:17We wszystkim czlowiek powinien tzw. „złoty srodek” i przede wszystkim cel tego co robi. Nie powinno sie przepuszczac wszystkiego a pozniej pozyczac i zyc na kredy, ani przesadnie oszczedzac, zywic sie mrozonkami i mieszkac po kilkowo w jedym pokoju…. Prawda jednak jest ze wielu, bardzo wielu Anglikow dziwi sie nam Polakom, ze potafimy do czegos dosc w ich wlasnym kraju, podczas gdy oni, czekaja wybicia 17tej, badz upragnionego weekendu by zaszalec w klubach, upic sie do nieprzytomosci, o dragach nie wspominajac…..pozniej przychodza w poniedzialek na kacu, bez kasy, czesto jeszcze cuchnacy….. i opowiadaja jak to „super” sie nie zabawiali a polowy nie pamietaja…. smutne jest ze sa to ludzie dorosli, ludzie ktorzy powinni miec jakies marzenia i cele, inne od tego by znow byl weekend…. Mam wrazenie ze wieksza czesc Anglikow mysli bardzo samolubnie, podczac gdy Polak, badz inny mieszkaniec wschodu mysli by pomoc rodzinie finansowo, zainwestowac itp.
REPLYpirategospel
19 lipca 2011, 11:46Co to za artykul w ogole? pelen stereotypow i wybielania charakteru narodowego Polakow. Anglicy swoje wady maja, ale mnie zawsze razilo polskie dziadowanie, nie wyjdzie jeden z drugim nie tylko do pubu czy dyskoteki, ale rowniez do teatru czy do filharmonii, tylko beda sie upijac tanimi puszkowanymi piwami w mieszkaniu (czy 'na flacie’ jak to sie podobno mowi) albo na lawce w parku. Bo taniej. Bleh.
Co do Anglikow przedstawionych w artykule, to musi byc jakis margines spoleczny albo przynajmniej niskie warstwy klasy pracujacej. Ja jestem pracownikiem naukowym na uniwersytecie w Yorku i nie widze, aby moi koledzy i kolezanki przychodzili po weekendzie na kacu albo nieumyci. Aha, i zadne z nich nie wynajmuje mieszkan, wszyscy maja wlasne mieszkania albo domy. Jak sie to ma do braku oszczednosci?
Autorka artykulu moglaby sie nauczyc rzetelnego dziennikarstwa i pokazywania roznych przypadkow w spoleczenstwie (tutaj chodzi o rozne klasy spoleczne i jak bardzo sie roznia), nie tylko tych, ktore potwierdzaja postawiona na poczatku artykulu teze 'Polak oszczedny, niepijacy i dobry, Anglik rozrzutny, pijany i zly’. Gdyby autorka orientowala sie lepiej w realiach angielskiego spoleczenstwa, wiedzialaby, ze rzeczywiscie niektorzy przedstawiciele working class zadluzaja sie, bo drogie przedmioty i szastanie pieniedzmi podnosi ich samoocene, ale nie dotyczy to wszystkich. Ludzie z middle class nie potrzebuja tego robic w wiekszosci przypadkow, bo u nich to nie pieniadze, a edukacja i kultura sa podstawa do samooceny i dobrego samopoczucia.
Mam nieszczescie mieszkac w dzielnicy Leeds pelnej Polakow, ktorzy uwielbiaja pic w parku i rozrzucac puszki po Lechu i butelki po polskich tanich wodkach. Widze je codziennie, jak jade do pracy.To ci sami z artykulu moze, ci 'oszczedni’?
REPLYMaria1954
22 lipca 2011, 21:54BRAWO!!! Polacy przyjechali do fabryk i myślą,że los im sprzyja. Potem w swoich wioskach opowiadają niestworzone historie o swoim dobrobycie w Anglii i tam udają milionerów.Ci Polacy,którzy mają lepszą pracę nie afiszują się,nawet nie rozmawiają po polsku.Przyjechali z dobrym wykształceniem i chcą żyć w dostatku i wygodnie. Ja to chwalę. Robotnicy głośno mówią,piją na kwaterach,na jedzenie im szkoda-,natomiast na papierosy i alkohol jakoś zawsze wygrzebią.W pracy u Anglika nie napiją się,bo wylecą tego samego dnia. U Polaka różnie bywa,ale faktem jest,że nie ma to takiego oblicza jak budowlaniec w Polsce
REPLY