Kilka słów o słowie na literę „W”

Szczęściarze z nas! W tym roku „miłość” świętujemy nie jeden dzień, lecz cały weekend. Data 14 lutego stała się zmorą nie tylko dla singli, ale również osób w związku. Dla tych pierwszych to przymusowa samotność, dla drugich przymus okazywania uczuć. I jak ten jeden dzień odnosi się do naszych rzeczywistych stosunków przez pozostałą część roku?

Szczęściarze z nas!

W tym roku „miłość” świętujemy nie jeden dzień, lecz cały weekend. Data 14 lutego stała się zmorą nie tylko dla singli, ale również osób w związku. Dla tych pierwszych to przymusowa samotność, dla drugich przymus okazywania uczuć. I jak ten jeden dzień odnosi się do naszych rzeczywistych stosunków przez pozostałą część roku?

Owszem, to dzień, w którym chcąc czy nie chcąc silimy się na czułość i dbamy o siebie w szczególny sposób. Dokładnie 3 lata temu, nie znając mojego ówczesnego partnera zbyt dobrze, zaprosiłam go na domową kolację. Wpadłam wtedy na przedziwny jak na osobę, która potrafi i uwielbia gotować, pomysł – zaserwowałam mu romantyczny posiłek składający się z lasagne przygotowanej w mikrofalówce. Na dodatek wegetariańskiej. Ówczesny chłopak nie zraził się jednak moim brakiem wyobraźni –rok później to on przygotował kolację: mnóstwo owoców morza, mnóstwo czekolady, mnóstwo szampana, a co za tym idzie mnóstwo…wystarczy! W następnym roku szarmancki ex posunął się jeszcze dalej – zabrał mnie do restauracji i na musical „Thriller”, wiedząc jak bardzo uwielbiam Michaela i jak bardzo rozpaczałam po jego nagłej śmierci. Byłam wzruszona i zakochałam się tego wieczoru jeszcze bardziej.

Każdego roku nasze Walentynki były na swój sposób wyjątkowe, podczas gdy sam związek przeżywał turbulencje. Zakończył się całkiem niedawno. Jak więc świętowanie Walentynek ma się do naszych rzeczywistych relacji? Czy różowe serca, pluszowe misie i czekoladki nadrabiają za wszystkie złamane serca i zmieniają świat, w którym każdego dnia ludzie ranią się, krzyczą, zdradzają, odkochują, odchodzą? Producenci dramatu „Blue Valentine”, nominowanego do tegorocznych Oscarów, zdają się wiedzieć, co mam na myśli – w filmie obserwujemy parę niegdyś zakochanych w sobie bez pamięci ludzi, których małżeństwo, niczym lustro, rozpada się przed naszymi oczami na tysiące kawałków. Wyjątkowo niewesoły widok. Zostajemy z gorzkim smakiem w ustach i słowami głównej piosenki:

„Zawsze ranisz tych, których kochasz, tych których nie powinieneś ranić nigdy.” Jak widać, Walentynki w prawdziwym życiu nie zawsze mają kolor różowy.

Jednak osoby, które ostentacyjnie wyrażają swoją niechęć do Walentynek (single, sceptycy i osoby nieszczęśliwe w związkach) potrafią być jeszcze bardziej irytujący niż ci, którzy przesadnie ten dzień świętują. Prawda jest taka, że nie pozbędziemy się tego dnia, tak samo jak nie pozbędziemy się świąt Bożego Narodzenia czy nadchodzących uroczystości z okazji ślubu Williama i Kate 29 kwietnia. Anglicy maja zwyczaj mawiać: „If you can’t beat them, join them” i mają rację, bo tylko to nam pozostaje.

Dziękujmy Hollywoodzkim producentom, że nie wpadli na pomysł na nakręcenie drugiej części „Walentynek”. Mało kto zniósłby ciąg dalszy perypetii nienaturalnie pięknych Kalifornijczyków (w tej roli Ashton Kutcher, Jessica Alba i Julia Roberts – a jakże!), którzy nie mogą znaleźć prawdziwej miłości. Jeśli oni nie mogą, to jakie są szanse dla nas, tych nieco mniej pięknych? Happy Valentine’s Day!

kobieta@cooltura.co.uk

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *