Polska z perspektywy emigranta

Z perspektywy emigranta świat wydaje się dużo mniejszy. To odczucie każdego emigranta, bez względu na to, gdzie jest. Skąd się to bierze? Zapraszamy do nowego cyklu felietonów o Polsce pt. „Z bocianiego gniazda”. Z perspektywy emigranta świat wydaje się dużo mniejszy. To odczucie każdego emigranta, bez względu na to, gdzie jest. Skąd się to bierze?

Z perspektywy emigranta świat wydaje się dużo mniejszy.

To odczucie każdego emigranta, bez względu na to, gdzie jest. Skąd się to bierze? Zapraszamy do nowego cyklu felietonów o Polsce pt. „Z bocianiego gniazda”.

Z perspektywy emigranta świat wydaje się dużo mniejszy. To odczucie każdego emigranta, bez względu na to, gdzie jest. Skąd się to bierze? Może z faktu perspektywy – posiadania punktu odniesienia. Nasza pozycja określona jest dwoma punktami. Jednym jest dom rodzinny, drugim, miejsce w którym przebywamy.

Odległość do domu jest miernikiem wszystkich innych odległości, gdzie jedne miejsca są bliżej niż dom, a inne dwa, trzy lub kilka razy dalej. Lecz to nie odległość jest najważniejsza, ale możliwość jej racjonalnego wyobrażenia, która ułatwia orientację i daje wrażenie kurczenia się przestrzeni. Z tego być może powodu emigrantom łatwiej uogólniać rzeczywistość rodzinnych stron. Łatwiej zapominać o uprzykrzających codzienność złośliwościach i łatwiej kultywować potrzebę przynależności – patriotyzmu.
Będąc już jakiś czas poza polską, odkrywam w sobie niedostrzeganą wcześniej potrzebę osiągnięcia jakichś relacji z krajem pochodzenia. Odbywane co jakiś czas wizyty potęgują te potrzeby i są motywacją do poszukiwania dróg kontaktu. Najczęściej bezskutecznych, bo ani mój kraj nie ma dla mnie oczekiwanych propozycji, ani ja nie jestem mu w stanie zaproponować nic godnego uwagi. Naturalnie powrót nie jest rozwiązaniem lub jest, ale tylko tymczasowym. Dłuższe przebywanie w Polsce przypomina dobitnie o niedogodnościach dnia codziennego i zwraca głowę w stronę lotniska. Tak rodzi się dualizm uczuć. Czy jako emigrant mam prawo do nękania obywateli polski swoją osobą? Albo z drugiej strony, czy jako polak powinienem zawracać emigrantom głowę polskimi sprawami?

Gdybym na powyższe pytania miał odpowiadać w pełni świadomie, stwierdziłbym pewnie, że w jednym i drugim przypadku moje wątpliwości są zupełnie bez znaczenia. Moje widzenie jest egocentryczne i motywowane wewnętrznym dążeniem do bliżej nieokreślonego ideału. To widzenie jest tylko moje, a ogół otaczającej mnie populacji nie może i nie chce dociekać powodów mojego dualizmu.

Ale odpowiadanie w pełni świadome znaczyłoby, że istnieje jakaś forma obiektywizmu, że moje zdanie, podobnie jak położenie, ma jakiś punkt odniesienia. A przecież wszystkie punkty odniesienia zostały już w społeczeństwie zniszczone. Pop kultura i dekonstruktywizm raz na zawsze rozprawiły się z wyższymi ideami, wartościami i ponadczasowością. Nie ma zarówno punktów odniesienia, jak i szacunku do cnót. Być może nie ma już samych cnót, skoro doszliśmy do punktu, w którym całość naszego bytu, włącznie z duszą, jest na sprzedaż; gdzie bezcenne są tylko te rzeczy, których sprzedać się nie da, choć jednocześnie są to rzeczy bezwartościowe.

I być może właśnie to mnie rozgrzesza, żeby jednak chcieć wyrażać własne zdanie. To nie tylko potrzeba, ale również świadomość, że skoro nikogo nic nie interesuje, to każdy może mówić wszystko. A skoro tak, to również ja, mogę pozwolić sobie na komentarz odnośnie polskich spraw, polskiego społeczeństwa i polskiej polityki. Komentarz, który z wyżej wspomnianych powodów, może wzbudzać ambiwalentne odczucia tak w czytelnikach z polski, jak również emigrantach.

A jednak mam wrażenie, że mogę to robić, choćby dlatego, że z miejsca w którym jestem komentuje się łatwiej. Łatwiej jest komentować, bo łatwiej dostrzegać. Mimowolnie i z racji odległości nie podlegam przemożnym wpływom propagandy. Oczywiście uzupełniam wiadomości oraz fakty medialne, ale brak styczności z prozą polskiej codzienności pozwala na bardziej racjonalny sort. Podlegam sile informacji, ale nie podlegam już formie odbioru. Podobnie jak okrętowy majtek zawieszony na bocianim gnieździe, mam ogląd na wszystkie sprawy na statku. Siedząc jednak ponad pokładem, nie narażam się na kopniaki marynarzy, łajanie bosmana ani razy kapitańskiej trzcinki. Nie muszę walczyć o miskę zupy, przepychać się w hierarchii zadań. Bocianie gniazdo idealnie odcina mnie od prozy codzienności, przy jednoczesnym zrozumieniu otoczenia. I naturalnie daje poczucie misji. Siedząc tak wysoko i wypatrując lądu – celu, czekam na chwile aż mój jeden okrzyk spowoduje chwile uniesienia całej załogi.

Krzyczę więc: Umarł Król – Niech żyje król, a precyzyjnie mówiąc – wybierzmy nowego Króla.

Od autora
Wydarzenia w Polsce, w tym katastrofa samolotu pod Smoleńskiem i przyspieszone wybory prezydenckie stały się tematem wiodącym wszystkich serwisów informacyjnych nie tylko w Polsce, ale również na świecie. Bezprecedensowość wydarzeń, które z pewnością przejdą do historii, jako ważne dla polski, zmotywowała mnie do prezentacji cyklu artykułów pod wspólnym tytułem ‘Z bocianiego gniazda’.

Przebywając od ponad pięciu lat na emigracji, zauważam znaczące zmiany, jakie zachodzą tak w sferze społecznej i kulturowej, jak politycznej Polski i Polaków. Nie tylko tych w kraju, ale również, a może i przede wszystkim, tych na emigracji. Mimo, że na co dzień nie mieszkam w Polsce, nigdy nie odebrałem sobie prawa do wyrażania swoich opinii, a komentowanie bieżących spraw i dyskusja o nich jest poniekąd częścią mojej natury. W swoim komentarzu chciałbym spróbować zmierzyć się z tematem polskiej polityki –pretensjonalnej i drobnomieszczańskiej, dziś w przede dniu ważnej zmiany.

 

1 comment

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *

1 Comment

  • fatamorgana
    26 maja 2010, 23:36

    Ok, ale:
    – błędy wypadałoby poprawić
    – polityka polska jest pretensjonalna i drobnomieszczańska już jakieś 20 lat…wszyscy w tym grajdołku uwielbiają rozliczać historię, celebrować „trupy z szafy” itd, zamiast brać się do roboty ku pożytkowi nastepnych dni, zatem… nihil novi.

    REPLY