Już od października w Polsce będzie tak, jak w Wielkiej Brytanii. Niestety, nie pod każdym względem, na razie na wyższych uczelniach. Rząd właśnie kończy pracę na dwiema ustawami, które umożliwią rewolucyjne zmiany w szkolnictwie wyższym. Dzięki aktom prawnym, które zaczną obowiązywać już początku nowego roku akademickiego, skończy się „urawniłowka” mająca swe korzenie w poprzednim systemie.
Już od października w Polsce będzie tak, jak w Wielkiej Brytanii.
Niestety, nie pod każdym względem, na razie na wyższych uczelniach. Rząd właśnie kończy pracę na dwiema ustawami, które umożliwią rewolucyjne zmiany w szkolnictwie wyższym.
Dzięki aktom prawnym, które zaczną obowiązywać już początku nowego roku akademickiego, skończy się „urawniłowka” mająca swe korzenie w poprzednim systemie. Oznacza to, ni mniej, ni więcej, że uczelnie nie będą dostawać dotacji „po równo”, lecz w zależności od tego, jaki będzie ich wkład w naukę. Im będą lepsi, tym więcej środków przypadnie im w udziale. Jest to rewolucja, ale tylko na rodzimą skalę, albowiem taki system obowiązuje już od dawna w Wielkiej Brytanii – poszczególne projekty będą brały udział w konkursach i najciekawsze i rokujące największe nadzieje zostaną sfinansowane. Na Wyspach, w USA i wielu innych krajach, taki system się sprawdza, czego dowodem jest pozycja uczelni z tych krajów w światowych rankingach. Równać się – przynajmniej na razie nie możemy, ale za 10 – 20 lat, kto wie. Tak, czy inaczej, w pierwszej dziesiątce rankingu najlepszych uczelni świata, znajdują się brytyjskie i amerykańskie szkoły wyższe, a najlepsze polskie, czyli Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński, w … czwartej setce.
Cztery odsłony rewolucji
To nie koniec. Reformę szkolnictwa podzielono na cztery etapy. Pierwszy, to konsolidacja. Dokonana zostanie integracja pionu naukowego z dydaktycznym, co oznacza, że naukowcy będą uczyć studentów, a wykładowcy prowadzić badania. Będzie to z korzyścią dla nich i studentów. Na ten cel przyznano aż 17 mld zł.
Kolejny etap, który w zasadzie odbywa się równolegle, to odmłodzenie kadry. Pomocna ma w tym być świeżo powstała Rada Młodych Naukowców, która ma pełnić rolę doradczą w Ministerstwie Nauki. Lada moment zacznie działać fundusz z którego pieniądze będą otrzymywać najlepsze ośrodki naukowe, oraz doktoryzujący się naukowcy. Kwota, którą przeznaczył na to budżet państwa, wynosi 230 mln złotych. Część tych środków trafi również do uczelni prywatnych. Następny etap, to uelastycznienie programów nauczania. Szkoły, które będą miały najatrakcyjniejszy program dostaną nie tylko najwięcej środków, ale przyciągną do siebie najlepszych kandydatów.
Po trzecie, promocja najlepszych uczelni. Szkoły wyższe będą musiały uelastycznić programy nauczania, postawić na interdyscyplinarność. Placówki, które najlepiej sobie z tym poradzą, będą dostawały więcej pieniędzy na działalność, ale także będą przyciągać do siebie najlepszych maturzystów.
Etap czwarty, to intensyfikacja współpracy nauki i przemysłem. Naukowcy opracowujący patenty, z których skorzystają polskie przedsiębiorstwa, otrzymywać będą całkiem pokaźne pieniądze. To sprawi, że poziom innowacyjności w Polsce znacząco wzrośnie.
Ostatnich gryzą psy
Należy też odnotować, że w związku ze zmianami w systemie wyższej edukacji, pojawi się jedna, zupełnie nowa instytucja, a będzie nią Narodowe Centrum Nauki. Jego rolą będzie przyznawanie środków na badania podstawowe. Wzrośnie również ranga istniejącego już Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, które będzie wspierać wszelkie działania innowacyjne. Planuje się, że 2015 r. obie instytucje będą zawiadywać połową środków finansowych, jakie ministerstwo będzie chciało wydać na badania. Dodajmy, że jeszcze 20 procent wydatków na badania podstawowe trafi do młodych naukowców.
Nowy system jak widać premiuje uczelnie aktywne, te które przedstawią najlepsze projekty, natomiast, te które zajmują się jedynie „produkcją” magistrów, dostaną niewiele, lub nie dostaną nic.
Leave a Comment
Your email address will not be published. Required fields are marked with *