Czekając na…

kosmitów Czy miejsca w południowej Anglii, w których znajdują się tajemnicze, gigantycznej wielkości rysunki, były lądowiskami dla przybyszy z kosmosu? Dlaczego przed tysiącami lat ktoś zadał sobie trud wyrycia w twardej skale czegoś, co widoczne jest tylko z powietrza? „Biały koń” z Uffington, długi na 110 m w hrabstwie Berkshire, czy mierzący 70 m „Dryblas

kosmitów

Czy miejsca w południowej Anglii, w których znajdują się tajemnicze, gigantycznej wielkości rysunki, były lądowiskami dla przybyszy z kosmosu? Dlaczego przed tysiącami lat ktoś zadał sobie trud wyrycia w twardej skale czegoś, co widoczne jest tylko z powietrza?

„Biały koń” z Uffington, długi na 110 m w hrabstwie Berkshire, czy mierzący 70 m „Dryblas z Wilmington”, a oprócz tego obrazki ze Stourpaine, Cild Okeford, Shapwik, Fovant, Winterbourne, Barford St. Martin, Gussage St. Martin, czy Durnoford. Tylko z powietrza widoczne są całe łańcuchy wzgórz pokryte „obrazkami”. W jakim celu, przed kilkoma tysiącami lat, ktoś zadał sobie trud mozolnego rycia w skałach olbrzymich postaci, skoro można je zobaczyć jedynie z lotu ptaka? Być może odpowiedź na to pytanie znajduje się w… Ameryce Południowej, na płaskowyżu Nazca.

Nazca to pustynny płaskowyż w południowo – wschodnim Peru. Miejsce to słynie z rysunków, które widocznie są jedynie z samolotów. To system linii, które – możliwe do zobaczenia tylko z lotu ptaka – przedstawiają wyobrażenia zwierząt, roślin oraz figury geometryczne. Jest ich ponad 100.

Mniej więcej około 500 roku p. n. e. pewna południowoamerykańska, praktycznie nieznana cywilizacja, wyryła w czerwonej, granitowej skale, gigantyczne rysunki, oraz cały system linii prostych. Badacze dziejów słusznie się nad tym głowią, bo po co komuś rysunki, których nie można zobaczyć inaczej jak tylko z samolotu? Czy ktoś przy zdrowych zmysłach odważy się na stwierdzenie, że kilka tysięcy lat temu, prymitywne plemię potrafiło wytwarzać samoloty? Jest sporo teorii, które próbują wyjaśnić pochodzenie owych konterfektów, ale jak do tej pory bez skutku. Większość hipotez mówi, że te wizerunki, to obiekty jakiegoś nieznanego kultu. Tyle, że takie obiekty, tworzy się z myślą o wyznawcach tak, żeby były dla nich widoczne. Jak tu bić pokłony czemuś, czego nie widać. Jednak bardziej fascynującą zagadką jest to, skąd przedstawiciele tej tajemniczej cywilizacji wzięli narzędzia do wyrycia owych wizerunków i linii w litej skale? Skąd mieli wiedzę matematyczną i geodezyjną, niezbędną do wytyczenia tych figur – przecież te olbrzymie rysunki rozciągają się na przestrzeni 520 km. kwadratowych. Czy przy poziomie technicznym ówczesnej cywilizacji byłoby to możliwe? Nawet dziś sfinalizowanie takiego przedsięwzięcia byłoby nie lada wyzwaniem. Nieodparcie nasuwa się odpowiedź: ktoś tym ludziom musiał pomóc. Ale pojawia się kolejne pytanie: kto?

Dr Maria Reiche,  niemiecka matematyczka i astronomka, strawiła 40 lat na rozwikłaniu tej zagadki – bez skutku. Nadal nie ma odpowiedzi na pytanie, jakim to sposobem prymitywni Indianie, potrafili zachować taką dokładność, przy tak dużych odległościach? Bo przecież niektóre linie mają długość ośmiu kilometrów, a odchylenie od osi nie przekracza dwóch metrów na kilometr. Reiche  twierdziła, że rysunki te określają położenie gwiazd oraz konstelacji w różnych okresach i że używano ich do określania pory siewu i zbiorów. Jeśli tak, to skąd cywilizacja Nazca posiadła tak przeogromną wiedzę?

Podczas prac archeologicznych w tym rejonie odkryto wiele naczyń ceramicznych opatrzonych rysunkami przedstawiającymi obiekty latające – coś w rodzaju balonów, latawców, a nawet samolotów, czy rakiet. Jedyna, rozsądna teoria tłumacząca te fakty, mająca zwolenników wśród nielicznych przedstawicieli nauki tłumaczy, że linie układające się w rysunki były (są nadal?) znakiem rozpoznawczym dla przybyszy z kosmosu. Mieli oni w zamierzchłych czasach odwiedzić Ziemię. To im prymitywne ludy zamieszkujące naszą planetę w zamierzchłych czasach, zawdzięczają postęp cywilizacyjny. Według tej teorii, to przybysze z kosmosu sami sporządzili obrazy i linie, chcieli bowiem powtórnie przylecieć na Ziemię, kiedy system w który mieszkają znów znajdzie się blisko naszego układu planetarnego. Dzięki tym rysunkom znów będą mogli trafić do miejsca z które niegdyś opuścili. Krótko mówiąc chodzi o monstrualny drogowskaz i pas startowy dla promów kosmicznych.

Fragment książki Ericha von Daenikena, znanego badacza dziejów naszej planety, zwolennika tezy, że Ziemię odwiedzali niegdyś przybysze z Kosmosu: „Dnia 14 kwietnia 1981r (…) wylądował na pustyni Mojave w Kaliforni, pierwszy amerykański prom kosmiczny. Kiedy prom sunął po długim na 4572 m pasie, cały świat mógł zobaczyć wielokilometrowej długości linie proste przecinające się na powierzchni pustyni pod różnymi kątami, biegnące równolegle, urywające się nagle w żółtym piasku”. Migawka jak z płaskowyżu Nazca.

Po długiej, zamorskiej podróży pora wrócić  na Wyspy. Uffington czy Willmington, to – co prawda – nie płaskowyż Nazca, ale wizerunki postaci ludzkich czy zwierząt również mają imponujące rozmiary i nieodparcie przywodzą na myśl peruwiański kosmodrom. Teren nie jest co prawda wystarczająco zniwelowany by mogły na nim lądować promy kosmiczne, ale trudno powiedzieć jak wyglądało to w przeszłości. Jednak jeśli hipotetyczni kosmici dysponowali promami kosmicznymi, to mogli również posiadać obiekty pionowego startu, do czego lotnisko nie jest potrzebne, ale drogowskazy już tak.

Z tajemniczych obiektów na terenie Wielkiej Brytanii najbardziej znana jest budowla megalityczna ze Stonehenge, której pochodzenie i przeznaczenie nadal nie jest dokładnie znane. Pomimo różnych teorii, w dalszym ciągu nie wiadomo, jak prymitywne ludy z epoki neolitu, mogły wznieść budowlę wymagającą nie tylko dźwigów do układania wielotonowych, kamiennych bloków, ale również jakim sposobem przemieszczano te bloki z odległego o kilkadziesiąt kilometrów kamieniołomu. I w jaki sposób je obrabiano? Kamiennym młotkiem? 

Biały Koń z Uffington, w hrabstwie Oxfordshire jest stylizowaną figurą o długości 110 m. Wyryto ją w wapiennej skale. Podobno zrobili to Celtowie w latach 1400-600 r. p. n. e. Tak, tylko po co Celtowie mieliby ryć przez lata obrazek, którego nie mogliby zobaczyć inaczej niż z powietrza? Podobnie rzecz się ma z 70. metrowy „Dryblasem z Willmington”.

1 comment

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *

1 Comment