Przeczytaj i zabierz głos! Prawo po polsku… W morzu ludzkich nieszczęść, krzywd i problemów każdego dnia tonie nasza wrażliwość. Skrupulatnie sortujemy łzy, które chcemy widzieć, płacz – który chcemy słyszeć, pomoc – którą chcemy oferować. Za usprawiedliwienie swej obojętności przyjmujemy fakt, iż wszystkim się pomóc nie da, lepiej nie wiedzieć – by nie przeżywać,
Przeczytaj i zabierz głos!
Prawo po polsku…
W morzu ludzkich nieszczęść, krzywd i problemów każdego dnia tonie nasza wrażliwość. Skrupulatnie sortujemy łzy, które chcemy widzieć, płacz – który chcemy słyszeć, pomoc – którą chcemy oferować. Za usprawiedliwienie swej obojętności przyjmujemy fakt, iż wszystkim się pomóc nie da, lepiej nie wiedzieć – by nie przeżywać, nie wyciągać pomocnej dłoni, bo przysłowiowo nie najlepiej się na tym wychodzi. Gdzieś w chaosie codzienności dociera do nas krzyk rozpaczy, bólu i bezsilności…
Poniedziałek (1 luty)
Spacerując ulicami poszukuje prezentu urodzinowego dla mojego syna – dziś jest jeden z tych dni kiedy czas zwalnia nieco bieg, uświadamiając mi jak cudownie jest być mamą, jak bardzo kocham i jestem kochana. Błogie poczucie szczęścia przerywa telefon od znajomej, która opowiada o dramacie rozdzielenia syna i matki, bestialskim, nieludzkim łamaniu prawa, godności człowieka i wstrząsającym nagraniu rejestrującym przerażone dziesięcioletnie dziecko…
Przerywam jej, przepraszam i tłumaczę, że nie chce tego słuchać…
Wiem, że jeśli usłyszę to, co najważniejsze – nie słowa, a ból i krzywdę, w jednej chwili będę i dzieckiem i matką szarpaną emocjami, zalana łzami. Świadomie zaczynam dopuszczać te informacje, których sama zdecyduję. Wracam do zakupów…
Wtorek (2 luty)
Na skrzynce pocztowej znajduje link do filmu, o którym wspominała wczoraj znajoma i kilka informacji prasowych. Kilkuminutowe nagranie przypomina mi kim jestem, wyrywa mi serce, a zarazem je przywraca. Już wiem, że wczoraj zgubiłam je gdzieś między półkami z zabawkami, dziś wróciło na swoje miejsce. To ono obejmuje stery nadchodzących godzin, dni…
Środa (3 luty)
Przygotowuję materiały prasowe, projekt strony internetowej, apele i listy. Po raz pierwszy przekazuję do wiadomości angielskiej Polonii informacje o dramacie dziewięcioletniego chłopca i jego mamy.
Nie szukam słów, które wzruszą i zbudzą serca. Pozostawiam tylko przeraźliwy krzyk dziecka „Mamo!” zarejestrowany na filmie odebrania małego chłopca i decyzję każdemu z Was czy zechcecie usłyszeć to, na co zamknąć serc się nie da…
Od kilku lat trwa rozwód Iwony M. i Janusza M.
Między nie mogącymi dojść do porozumienia rodzicami – bezbronne dziecko, dziewięcioletni Aleksander. Walka, jakich można by myśleć tysiące, ta jednak wyjątkowo bestialska, bezlitosna, wręcz nieludzka. O ile inne bolesne rozstania rodziców i tragedie dzieci zapisują swe historie w zaciszu rodziny, znajomych – ta od kilku dni toczy się na oczach milionów Polaków, na forach internetowych, stając się sensacyjnym wycinkiem wiadomości wieczornych. Powoli przybiera formę społecznej przepychanki, gdzie rozpatruje się problemy praw ojca, co drugi Polak jest ekspertem prawa, a co czwarty rozgrzesza lub gani matkę niczym sam proboszcz. Burza trwa, nie cichnie spór, nie gasną emocje. Lawiny słów zewsząd, nie słychać tylko płaczu tego bezbronnego chłopca…
Do tych dramatycznych wydarzeń doszło 26 stycznia. W internecie pojawił się amatorski film, pokazujący, w jaki sposób policja, kurator, pracownik socjalny i psycholog odbierali matce dziecko. Owe nagranie pokazało zdecydowanie więcej, czemu o dziwo bez skruchy, patrząc ludziom w oczy mówi się o prawidłowości przeprowadzonej akcji i kompetencji osób, którzy w niej uczestniczyli.
Nie trzeba być jednak mecenasem prawa, a człowiekiem, by wiedzieć, co więcej czuć, że bez skrupułów zdeptano prawa człowieka, dziecka, bestialsko napluto w twarz ludzkim uczuciom, całą siłą brudów, przepychanek i niejasnych decyzji uderzając w bezbronne dziecko. Przeraźliwy krzyk “Mamo ratuj” został niezauważony, trudno więc oczekiwać, że ktoś dopatrzyłby się tego, że to dziewięcioletnie dziecko krzyczy całym ciałem, krzyczy strachem! Dziwić się w sumie nie ma czemu, skoro mimo namacalnych dowodów i samego filmu twierdzi się, że to prawidłowość.
Owa WZORCOWA akcja odebrania matce dziecka na mocy wyroku sądowego to cztery radiowozy, kilkunastu policjantów, prokurator, trzech kuratorów, pracownik socjalny, psycholog i lekarz. Sztab ludzi, którzy wkraczają do domu Iwony K., po czym nie reagując na błagania, strach, łzy, przerażenie chłopca, krepując na jego oczach matkę, nieubranego mimo śniegu i mrozu, niczym zwierzę zawija się w koc wyciągnięty z bagażnika radiowozu i wynosi się z domu. Funkcjonariuszom prawa nie przeszkadza fakt, że pięciu rosłych facetów krępuje i próbuje poskromić małe dziecko. Nie przeszkadza też to, że chłopiec kurczowo łapie się płotu, gałęzi, furtki raniąc przy tym swoje dłonie. Krzyku małego Aleksandra, który wręcz przeszywa strachem i błaganiem nie słyszy żaden z policjantów, każdy zbyt skupiony na wyzwiskach skierowanych pod ich adresem z ust zgromadzonych mieszkańców Kobylej Góry.
Oczywiście nie omieszkają wykorzystać każdego ze słów w świetle kamer telewizyjnych, kreując siebie na pokrzywdzonych, wskazując to jako jedyną nieprawidłowość, która miała miejsce. I tak ona spycha na bok te przewodnią, dla większości oczywistą, co do której i tak nikt się nie przyznaje. Był nakaz odebrania matce dziecka…
Czy o bólu i cierpieniu tego niewinnego dziecka zadecydował zatem kurator? Czy istnieje ktokolwiek, kto weźmie na siebie odpowiedzialność za to co się stało, za krzywdę, jaką wyrządzono?? Kurator pewnie wytłumaczy swe działania wyrokiem.
Sąd zdecydował, iż mimo nikłej więzi z ojcem, wręcz niechęci i przeraźliwym strachu przed odebraniem go od mamy, opiekę powinien sprawować ojciec, bo jak twierdzi, nie jest normalnym fakt, że dziecko tak bardzo jest przywiązane do matki. Każda próba wykrzyczenia przez chłopca, by pozwolono mu być tam gdzie czuje się bezpieczne, kochane, uznawana była za wręcz nienaturalną, zbyt oczywistą i wielką miłość oraz przywiązanie do matki. Potem już poszło łatwo – nadopiekuńcza matka, która zdaniem sądu ogranicza kontakty dziecka z ojcem winna ponieść karę (mówiąc prosto, po ludzku). Kilka papierów, podpisów i opieka należy się tatusiowi.
Nie przeszkadza fakt, że malec reaguje wymiotami, strachem, drgawkami i płaczem na każde wspomnienie o rozdzieleniu go za matką. W powietrzu unosi się nie tylko niezrozumienie, ale fala podejrzeń, których aż trudno nie mieć, gdy na co dzień media podają tragedie dzieci, które umarły z głodu, wyziębienia czy zostały zakatowane przez matki, którym nie miano prawa odebrać dziecka…
Choć trudno obrać swe stanowisko, by nie skrzywdzić nawet nieświadomie nikogo, kierując się chwilowo sercem, a nie opinią publiczną, czy też słowami samych zainteresowanych, czuje się że świat sięga dna, my go sięgamy i oby nie przyjęto tego za normalne, codzienne, prawidłowe.
Od kilku dni chłopiec przebywa w domu ojca, matka odchodząc od zmysłów szuka pomocy, walczy o syna. Wraz z nią stojący murem mieszkańcy Kobylej Góry – wójt, proboszcz i każdy, kto nie wstydzi się przed kamerami polać łez, zapewniając, że ręczy swą osobą za matkę chłopca, która zapewnia dziecku dom, bezpieczeństwo i bezwarunkową miłość.
Nie ma patologii, nie ma przemocy, jest miłość, spokój, dobre opinie nauczycieli, stabilna praca matki, tylko tatuś się jakoś nie wpasował z tą swoją miłością, co do której wiele wątpliwości mieli przypadkowi obserwatorzy owej rodziny, sama matka, choć i to nie jest ważne, bo NIE CHCE DO TATY! krzyczał sam Aleksander.
Bulwersuje i porusza Cię historia Aleksandra?
Pomóż matce walczyć o syna oddając głos w tej sprawie na stronie www.pomozolkowi.pl
Nie stójmy bezczynnie gdy łamane są prawa dziecka!
Zabierz głos!
>>>Zabierz głos na forum, nie milcz tam gdzie krzyczeć trzeba!<<<
Kliknij na poniższy link aby obejrzeć film:
42 comments
42 Comments
nasturcja
11 lutego 2010, 00:06Jestem w szoku! Przecież tak nie można! Ta akcja była nienormalna. Oglądając film, myślałam, że pęknie mi serce. Aż się popłakałam. A co na to Rzecznik Praw Dziecka? Po co tam był psycholog, skoro nikt temu chłopcu nie wytłumaczył, że jedzie do taty, a za jakiś czas mama go odwiedzi? Po co tam był kurator, skoro nikogo spośród tej bandy nie interesowało, w jaki sposób zabiorą chłopca do taty? Jestem przerażona tym, co zobaczyłam, aż brak mi słów. Mam nadzieję, że Aleksander niedługo wróci do mamy i skończy się ich koszmar.
REPLYachna
11 lutego 2010, 03:39Tez sie poplakalam, tez mam taka nadzieje i dlatego wlasnie wlazlam na strone i sie podpisalam. Jesli to w jakis sposob pomoze, to ciesze sie bardzo ze moglam to zrobic. Niewiele, ale wazne ze w ogole !
REPLYnowy_nowa
11 lutego 2010, 06:50A moim zdaniem jesli rodzice swoja „wojne” prowadza na barkach dziecka to powinno sie obojgu zabrac lub zawiesic prawa do dziecka, dziecko oddac w rece pedagogow………….do czasu az „starzy” zmadrzeja. To mala miejscowosc i wiele mozna „kupic”. Nie tylko matka proboszcza czy ojciec sedzie. Szczegolnie w postkomunistycznej polsce.
REPLYOczywiscie ze jest to tragedia dziecka i tylko jego. Nie zaluje ani matki ani ojca. Gdyby mieli olej w glowie to nie doszlo by to tej „akcji”. Potepiam obojga za to i dlatego nie podpisal bym sie ani na stronie matki ani na stronie ojca. Ojciec ze swoimi adwokatami pokazac chcial ze skonczyly sie czasy gdzie z „zasady” dziecko zawsze przyznawano matce……………bo tak trzeba. Niestety to sie skonczylo. W calej tej historii i tragedii szkoda tylko dziecka. Dlatego tak jak wyzej napisalem, sady powinny, jesli tylko podejrzenie takie maja, izolowac dziecko od obojga rodzicow, dopoki „wojna” o nie trwa. Bo jesli rodzice byli by madrzy to dziecko mialo by dalej obojga, nawet codziennie, choc zyje sie osobno. Znam kilka takich „rodzin” i skoro tam to funkcjonuje to funkcjonowac moze wszedzie.
mala1234
11 lutego 2010, 08:29dziwie sie ze to dopiero teraz wyszlo na swiatlo dzienne-jak przebiega operacja odbierania dzieci rodzica…jak aresztowanie groznego bandyty
REPLYja bylam swiatkiem podobnej sytacji jak mialam 12 lat -tatus kolezanki wrocil z ameryki z nowa dziewczyna po kilku latach i chcial swoje dzieci spowrotem to nie wazne ze najmlodsze go nie pamietalo bo urodzilo sie jak tatus juz byl w usa ale ze mial kase to sad zdecydowal na powierzenie pod opieke 4 dzieci tacie …dramat byl straszny dla mojej kolezanki i dla wszystkich ktorzy znali ta rodzine ….powiedzmy ta historia skonczyla sie dobrze na koncu bo po 6 miesiacach tacie znudzilo sie bycie tatusiem i wrocil do ameryki i zrzekl sie praw do dzieci…ale pamietam te krzyki i placz wszystkich jak dzieci jak zwierzeta byly ciagniete i pakowane do radiowozow…
w polsce co roku jest wiele podobnych sytacji bo nasz system prawa jest do d…y
a gdzie dorosli sie kluca zawsze placze i cierpi dziecko tylko tego nikt nie widzi i nie slyszy…..
jola79
11 lutego 2010, 11:16CO ZA STRASZNA HISTORIA!!! BIEDNE DZIECKO!!! PRZECIEZ TO CHODZI O JEGO ZYCIE, DLACZEGO OJCIEC DOPUSCIL DO TAKIEJ SYTUACJI? TO JUZ SWIADCZY O NIM, JEST ZLYM CZLOWIEKIEM I GDYBY NAPRAWDE MU ZALEZALO NA DZIECKU TO NIGDY NIE ZROBIL BY CZEGOS TAKIEGO. MODLE SIE ZA ALEKSANDRA I JEGO MAME ABY ZNOW BYLI RAZEM!!!
REPLY