Barack Obama, Michael Jackson, Roman Polański, a może nadal Josef Fritzl? Czym żył świat w 2009 roku? Czy światowy kryzys finansowy wciąż był tematem numer jeden, a może w cień zepchnęła go świńska grypa? Kto okazał się największym rozczarowaniem mijających 12 miesięcy? To był rok, który miał należeć do Baracka Obamy. Kiedy 20 stycznia kładł
Barack Obama, Michael Jackson, Roman Polański, a może nadal Josef Fritzl?
To był rok, który miał należeć do Baracka Obamy. Kiedy 20 stycznia kładł dłoń na historycznej Biblii inauguracyjnej Abrahama Lincolna, Ameryka chciała widzieć w swoim 44. prezydencie bohatera na miarę ciężkich czasów. Pierwszy rok prezydentury Obamy pokazał, jak bardzo Stany Zjednoczone potrafią skupić się na samych sobie.
Obama konsekwentnie realizuje program antykryzysowy, który był jednym z czynników wynoszących go do władzy. W Wigilię udało mu się „przepchnąć” przez denat swoją sztandarową reformę zdrowia. Dzięki niej, po raz pierwszy w historii, wszyscy Amerykanie zostaną objęci ubezpieczeniem zdrowotnym. O ile zmiany nie budzą sprzeciwu najbiedniejszych, którzy dotąd nie mogli liczyć na darmową opiekę medyczną, o tyle poważne wątpliwości mają ci, którzy potrafią liczyć każdego dolara. A reforma pochłonie ich aż 870 miliardów.
Czy Obama uczynił jak dotąd coś, co przysporzyło by mu zwolenników poza granicami własnego kraju? Rezygnacja z rozmieszczenia elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach z pewnością rozczarowała nas i naszych południowych sąsiadów, zadowoliła natomiast Rosjan. Czy za to właśnie docenił go norweski Komitet Noblowski, przyznając mu tegoroczną Pokojową Nagrodę Nobla? Z uzasadnienia wynikało, że Komitet często przyznaje to wyróżnienie („spoglądając w przyszłość”) komuś, kto ma potencjał. Czy ma go Barack Obama, który właśnie zwiększył kontyngent wojsk amerykańskich w Afganistanie, wcześniej nie wykluczał zbrojnego ataku na Iran, a nade wszystko nie dotrzymał słowa i nie zlikwidował więzienia w Guantanamo?
Unia się porządkuje
Rok 2009 upłynął w Unii Europejskiej pod znakiem porządkowania samej siebie. Od początku roku szykowała się do wyborów do Parlamentu Europejskiego i liczyła, że w tym roku uda się w końcu przyjąć traktat lizboński, który wyznaczałby m.in. wspólna politykę zagraniczną UE. Jak słaba jest dotąd ta polityka pokazał choćby ubiegłoroczny konflikt w Gruzji. Unia nie miała żadnego wpływu na Rosję, jej decyzje i posunięcia. Trudno także uznać za sukces fakt, że dokładnie 1 stycznia Gazprom zakręcił kurek z gazem płynącym do Ukrainy, a stamtąd dalej do Europy. Strach i bezsilność związane z przerwą w dostawie gazu trwał niemal 20 dni, a koniec końców Rosja uzyskała od Kijowa to, co chciała – 10-letni kontrakt gwarantujący Gazpromowi stopniowe dochodzenie do europejskich cen surowca. Ale z końcem roku konflikt wciąż wraca i choć dotyczy pośrednio wielu państw UE – jak choćby Słowacji, Węgier i Czech, które po raz kolejny są zagrożone odcięciem dostaw gazu – to negocjacje prowadzą Moskwa i Kijów. KE jest ledwie informowana i „ostrzegana o możliwości”.
Wybory do PE utrwaliły dominację partii centoprawicowych we Wspólnocie. Polacy na plus odnotowują naturalnie wybór Jerzego Buzka na szefa PE, ale czy gwarantuje on jakiekolwiek zmiany? Teoretycznie tak. Dzięki przyjętemu w końcu traktatowi lizbońskiemu obywatele Wspólnoty po raz pierwszy mają wpływ (choć minimalny) na unijne prawo. Europosłowie muszą bowiem zatwierdzać zmiany przyjmowane przez poszczególne komisje. Biorąc jednak pod uwagę to, że np. nowelizacja dotycząca unijnych podatków trwa średnio 5 lat, a prace w PE mogą ten czas jeszcze wydłużyć – czy obywatele Unii poczytają to sobie za sukces?
Leave a Comment
Your email address will not be published. Required fields are marked with *