Dla chętnych? naturalizacja

Herbata z mlekiem, angielska musztarda czy świąteczny pudding i skarpeta – jest wiele powodów, dla których Polacy lubią Wielką Brytanię Już za pół roku, kiedy minie sześć lat od wejścia Polski do UE, wielu z nich być może zdecyduje się na kolejny krok: przyjęcie brytyjskiego obywatelstwa. Naturalizacja, jakie to okropne słowo! – śmieje się Maciej

Herbata z mlekiem, angielska musztarda

czy świąteczny pudding i skarpeta – jest wiele powodów, dla których Polacy lubią Wielką Brytanię

Już za pół roku, kiedy minie sześć lat od wejścia Polski do UE, wielu z nich być może zdecyduje się na kolejny krok: przyjęcie brytyjskiego obywatelstwa.

Naturalizacja, jakie to okropne słowo! – śmieje się Maciej Grygiel, kiedy wspomina swoją drogę do zdobycia brytyjskiego paszportu. Maciej na Wyspach jest już od dziewięciu lat, pracuje w dużej londyńskiej firmie konsultingowej. Kiedy w 2000 roku wyjeżdżał z żoną z Polski, ani im się nie śniło, że zostaną w UK tak długo. – Mieliśmy przyjechać tylko na dwa lata, obydwoje z powodu pracy. Zupełnie nie wiem, kiedy zrobiło się z tego dziewięć lat – twierdzi. Skąd pomysł ubiegania się o brytyjskie obywatelstwo? – Poczuliśmy, że jesteśmy w Anglii już tak długo, że tu jest w pewnym sensie też nasz dom. Ponieważ przyjęcie brytyjskiego nie oznaczało odrzucenia polskiego paszportu, nie mieliśmy wątpliwości – opowiada. Jeden z powodów, który wymienia, to częste podróże służbowe do USA i Kanady. Wizja przemieszczania się po świecie bez wizy była bardzo kusząca. Samo złożenie wniosku o naturalizację okazało się dosyć skomplikowane.

– Musieliśmy z żoną udowodnić, że w ciągu ostatnich pięciu lat nie byliśmy poza UK więcej niż 450 dni. Oznaczało to odgrzebywanie starych biletów lotniczych, drukowanie wyciągów z kont bankowych sprzed kilku lat – mówi Polak. A później była już ceremonia w lokalnym urzędzie, którą Maciej wspomina z prawdziwą przyjemnością. Pytam, czy coś zmieniło się w ich życiu, od kiedy mają brytyjski paszport? – Formalnie chyba nie. Ale od kiedy mieszkamy w Anglii, dużo więcej się uśmiechamy – dodaje.

Mniej niż 450 dni

Wtedy, w 2005 roku, kiedy Maciej z żoną zabrali się za wypełnianie wniosków naturalizacyjnych, byli jednymi z niewielu Polaków, którzy mogli sobie na to pozwolić. Teraz sytuacja jest nieco inna. W maju 2010 roku, czyli za trochę więcej niż pół roku, dla wielu Polaków, którzy przyjechali na Wyspy po rozszerzeniu UE, otworzy się furtka do brytyjskiego obywatelstwa. Wystarczy, że udowodni się urzędnikom z Home Office, że w ciągu ostatnich sześciu lat mieszkało się i legalnie pracowało w UK oraz że przez pięć lat nie przebywało się poza Wyspami więcej niż 450 dni. Po dostarczeniu wszystkich kwitków, referencji i zaświadczeń z pracy, można liczyć na pozytywną odpowiedź urzędu. Czy wielu Polaków zdecyduje się na podwójne obywatelstwo? Na forach internetowych już widać zwiększone zainteresowanie tematem. – „Jestem w Anglii pięć lat. Myślę o brytyjskim paszporcie. Czy moje dzieci też mają prawo?” – pytają Polacy. Coraz więcej maili i telefonów z pytaniami o naturalizację dostają też agencje pomagające w załatwianiu procedur imigracyjnych. – Wielu Polaków zaliczy niedługo pełne sześć lat na Wyspach, co przekłada się na prawo do naturalizacji. Poza tym zbliża się zmiana przepisów, według których przyznawane będzie obywatelstwo i część osób chce przed nią zdążyć – potwierdza Steven Purdy, prawnik z londyńskiej firmy Value Visas.

Czerwona książeczka do szczęścia

34-letnia Dorota Tworek-Uptas do Anglii przyjechała w 2001 roku, w czasie, kiedy do przekroczenia granicy z UK Polacy potrzebowali wiz. Brytyjskie obywatelstwo było wtedy nierealnym marzeniem. Wciąż pamięta, jak zazdrościła tym, co w kolejce paszportowej wymachiwali czerwonym, brytyjskim paszportem. Teraz, osiem lat później, do kwestii obywatelstwa podchodzi mniej emocjonalnie, a bardziej pragmatycznie. – Czasem czuję, że nie mam ojczyzny, a czasem że mam dwie. Nie umiem się odnaleźć w polskiej rzeczywistości, ale mam też świadomość, że dla „tubylców” nigdy nie będę jedną z nich – mówi Dorota, która pracuje w Londynie w firmie księgowej. Naturalizacja, a potem brytyjski paszport, o które zamierza ubiegać się od maja przyszłego roku, mają jej pomóc poczuć się bardziej u siebie.

– Wiem, że to tylko papier i że w sercu zawsze będę Polką mówiącą z polskim akcentem. Ale wiem też, że jako obywatel Wielkiej Brytanii mam szansę na lepszą prac – dodaje.

Podobnie jak Dorota, Magda Piłat nie myślała o Anglii jako o miejscu, gdzie zostanie na zawsze. Przyjechała tu w czerwcu 2004 roku i planowała zostać dwa lata. Jak mówi: podszkolić angielski, zrobić kwalifikacje nauczyciela i wyjechać do Hiszpanii. Co się stało? Skończyła studia, zaczęła pracę, a potem poznała swojego obecnego chłopaka. Została w UK i nie żałuje. Dwa lata temu załatwiła w urzędzie tzw. residence permit. A kiedy niedługo wybije jej sześć lat na Wyspach, złoży wniosek o naturalizację. – Moją ojczyzną zawsze będzie Polska. Czuję jednak, że tu jest teraz mój dom i fajnie byłoby móc się okazać tutejszym paszportem – mówi. Co podoba jej się w życiu na Wyspach? – Brytyjskie podejście do człowieka, szacunek. Z drugiej strony brakuje mi polskich jezior i dobrego polskiego jedzenia…

Wciąż nie ma powodzi

Na razie oficjalne dane Home Office nie potwierdzają masowego napływu aplikacji od polskich emigrantów. Według Stevena Purdy, Polaków przed składaniem aplikacji mogą odstraszać niejasne procedury. – Nie wszyscy wiedzą, od kiedy liczy się okres określonych przez prawo „przynajmniej pięciu lat stałego pobytu” w UK. A w wielu wypadkach, jeśli ma się ten okres dobrze udokumentowany, potwierdzenie stałego pobytu dostaje się automatycznie, bez składania wniosku – tłumaczy prawnik. Dla części polskich emigrantów cała aplikacyjna przygoda może też wydawać się długa, męcząca i droga. Za cały proces naturalizacji dorosły zapłaci brytyjskiemu urzędowi 720 funtów, dziecko – 460. Wydatek na całą rodzinę może sięgać nawet ponad dwa tysiące funtów.

Niektórzy nie są zainteresowani także z innych względów. 27-letni Tomek z południowo-wschodniej Anglii tłumaczy: – Jaki jest pożytek z kolejnego paszportu?

To tylko papier, nie potrzebuję go zupełnie. Przed 2004 rokiem brytyjskie obywatelstwo to było marzenie. Teraz jest inaczej. A ja nie czuję się gorszy, bo mój paszport ma inny kolor – dodaje.

Dla uchodźców to sprawa życia i śmierci

Ostatnie dane, z 2008 roku, mówią o 250 obywatelach Polski, którzy dostali brytyjskie obywatelstwo. Nie wiadomo ilu dokładnie się o nie ubiegało. Paradoksalnie, liczby z wcześniejszych lat zdają się sugerować, że po wejściu do Unii Europejskiej Polacy przestali interesować się brytyjskim obywatelstwem. Znany londyński instytut badawczy IPPR przeprowadził w ubiegłym roku badanie, z którego wynikało, że wśród wyspiarskich emigrantów najchętniej po brytyjski paszport zgłaszają się uchodźcy. W 2008 roku Polacy byli na ostatnim miejscu jeśli chodzi o zainteresowanie naturalizacją. – Dla uchodźców i emigrantów z biednych krajów to kwestia życia i śmierci. A Polacy i tak mogą podróżować po Europie, pracować, kupować mieszkania. Wielu z nich określało się nawet jako „obywatele Europy” – tłumaczy Jil Rutter, badaczka z IPPR.

1 comment

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *

1 Comment

  • placekz
    30 grudnia 2009, 23:38

    jest jeszcze jedno utrudnienie(dla mnie najwieksze)mianowicie dokumenty które sklada sie o obywatelswo musi mi podpisać dwie osoby bedące obywatelami UK które znają cie dłużej niż 3 lata i obejmują profesjonalne stanowisko:-)Jak z tego wybrnąć?

    REPLY