Wyspy: sukces partii przeciwnej imigrantom

Uwagę brytyjskich komentatorów skupia wyborczy sukces skrajnie prawicowej Brytyjskiej Partii Narodowej (BNP). W wyborach do Parlamentu Europejskiego, większą od spodziewanej, porażkę poniosła rządząca Partia Pracy. BNP, opowiadająca się za dobrowolną repatriacją imigrantów i wystąpieniem z UE, po raz pierwszy w wyborach do PE zdobyła dwa mandaty – w okręgach północno-zachodnim oraz Yorkshire-Humber. „Jest to zła wiadomość

Uwagę brytyjskich komentatorów skupia wyborczy sukces skrajnie prawicowej Brytyjskiej Partii Narodowej (BNP).

W wyborach do Parlamentu Europejskiego, większą od spodziewanej, porażkę poniosła rządząca Partia Pracy.

BNP, opowiadająca się za dobrowolną repatriacją imigrantów i wystąpieniem z UE, po raz pierwszy w wyborach do PE zdobyła dwa mandaty – w okręgach północno-zachodnim oraz Yorkshire-Humber.

„Jest to zła wiadomość dla wszystkich, którzy działali na rzecz usunięcia rasizmu z życia politycznego” – powiedział minister zdrowia Andy Burnham.

Według niego wyborcy niepokoją się społecznymi i ekonomicznymi skutkami migracji i duże partie polityczne muszą się odnieść do tych obaw.

„Wszyscy politycy powinni zadać sobie pytanie, jak mogli do tego dopuścić. Partie głównego politycznego nurtu muszą przemyśleć, jak dać odpór argumentom BNP” – wskazał rzecznik partii konserwatywnej ds. obrony Liam Fox.

Przewodniczący partii konserwatywnej Eric Pickles uważa, iż BNP odciągnęła wyborców Partii Pracy. Przyznał zarazem, iż jego własnej partii nie udało się przyciągnąć rozczarowanych wyborców laburzystowskich.

Ze swej strony lider BNP Nigel Griffin zapowiada duże zmiany w brytyjskim życiu politycznym. W wyborach lokalnych, które odbywały się w Anglii równocześnie z wyborami do PE, kandydaci BNP zdobyli trzy mandaty.

Laburzystowska posłanka do PE Glennis Willmott sądzi, iż Partii Pracy zaszkodził skandal związany z systemem refundacji wydatków posłów w brytyjskim parlamencie i że z jej kontaktów z wyborcami wynika, iż był to jedyny temat, na który się wypowiadali.

Willmott zaapelowała zarazem do posłów Partii Pracy, by udzielili poparcia premierowi Gordonowi Brownowi, ponieważ jest on najlepszym liderem na czasy gospodarczego kryzysu. Obecna wewnątrzpartyjna wojna przeciwko Brownowi może jej zdaniem zaszkodzić partii.

Według wciąż niepełnych danych Partia Pracy zdobyła ok. 16 proc. głosów i zajęła trzecie miejsce za konserwatystami (27 proc.) i eurosceptykami z UKIP (Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, ok. 17 proc.). Konserwatyści zdobyli 24 mandaty, laburzyści 11 (strata pięciu w porównaniu z wyborami z 2004 r.), zaś UKIP 13 mandatów (o 1 więcej niż niż przed pięcioma laty).

Zieloni z 8,4 proc. głosów nie poprawili stanu posiadania i mają nadal dwa mandaty. Także liberałowie utrzymali swoje 10 mandatów.

W Szkocji największy sukces odnieśli szkoccy nacjonaliści zdobywając 29 proc. głosów przed laburzystami z 21 proc.

Partia Pracy doznała porażki w Walii, gdzie po raz pierwszy od 1922 r. nie zajęła pierwszego miejsca. Na jej kandydatów głosowało 12 proc. walijskich wyborców.

3 comments

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *

3 Comments

  • snickers
    8 czerwca 2009, 17:56

    no to mamy przechlapane – widły i pochodnie w dłoń krzyczy BNP

    REPLY
  • Bartolomeo
    18 czerwca 2009, 00:23

    Fajnie, przynajmniej w tym jezdesmy lepsi od Angoli. W Polsce mniej rasistow niz w Anglii.
    No coz, w anglii kryzys jest dwa lata. U nas, caly czas, nieprzyzwyczajeni…

    REPLY
  • eric1977
    22 czerwca 2009, 23:58

    czyżby Niemcy lata 30te ubiegłego stulecia???…historia lubi się powtarzać…

    REPLY