Polacy nie chcą wracać do kraju

Eksperci przewidywali, że w czasie kryzysu do kraju może wrócić nawet milion Polaków. Jednak z najnowszych badań, do których dotarł Dziennik, wynika, że na spakowanie walizek i powrót do Polski zdecydowało się zaledwie 200 tys. osób, czyli ledwie co dziesiąty emigrant. „Reszta te ciężkie czasy woli przeczekać za granicą. Nawet ci, którzy wrócili, w zdecydowanej

Eksperci przewidywali, że w czasie kryzysu do kraju może wrócić nawet milion Polaków.

Jednak z najnowszych badań, do których dotarł Dziennik, wynika, że na spakowanie walizek i powrót do Polski zdecydowało się zaledwie 200 tys. osób, czyli ledwie co dziesiąty emigrant.

„Reszta te ciężkie czasy woli przeczekać za granicą. Nawet ci, którzy wrócili, w zdecydowanej części planują ponowny wyjazd” – mówi autorka raportu prof. Krystyna Iglicka.

Kryzysu nie przestraszył się 24-letni Łukasz Uhryn, który do Londynu wyjechał blisko trzy lata temu. Zamiast wracać, właśnie rozszerza na Wyspach działalność swoich dwóch firm informatycznych. „Pewnie, że widać tutaj wyraźnie osłabienie gospodarcze, ale mój biznes rozwija się naprawdę dobrze i właśnie planuję zatrudnić sporą grupę nowych osób. Nawet przez myśl by mi nie przeszło, aby teraz przenosić interes do Polski” – opowiada Uhryn.

Także Joanna Jaworzyńska, która do irlandzkiego Dublina wyjechała w 2005 roku, nie planuje na razie powrotu do ojczyzny. „Wprawdzie straciłam w październiku zeszłego roku pracę, ale znalezienie nowej, nieco tylko gorzej płatnej, zajęło mi zaledwie kilka dni. Dlatego wolę zostać” – opowiada 36-latka, która teraz jest zatrudniona jako opiekunka w prywatnym przedszkolu.

Na emigracji lżej

Polaków, którzy myślą w taki właśnie sposób, jest znacznie więcej. Jak wynika z najnowszego, nieopublikowanego jeszcze raportu Centrum Stosunków Międzynarodowych i Instytutu Studiów Społecznych, na powrót do Polski zdecydowało znacznie mniej emigrantów, niż wieszczyli eksperci. „Nie ukrywam, że spodziewałam się znacznie większej fali reemigracji” – mówi „Dziennikowi” szefowa zespołu przygotowującego raport prof. Krystyna Iglicka.

Polacy nie wracają przede wszystkim dlatego, że – jak sami mówią – w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Hiszpanii o wiele łatwiej jest przetrwać kryzys niż w Polsce. „Gdybym straciła pracę, to tutaj w najgorszym wypadku dostanę od rządu zasiłek w wysokości prawie 90 euro tygodniowo. Syn już w tej chwili ma opłacane przez gminny samorząd obiady w szkole, a mnie i mężowi przysługuje niższy czynsz, bo takie przepisy dotyczą wszystkich rodzin z dzieckiem. Tutaj, w Irlandii, naprawdę łatwiej jest zmagać się z kryzysem. A mam niezłe porównanie, bo wciąż doskonale pamiętam, jak trudno się nam wszystkim żyło w kraju w połowie lat 90., gdy byłam przez cały rok bezrobotna” – opowiada Joanna Jaworzyńska. Potwierdzają to obserwacje Łukasza Uhryna. „Nawet ci znajomi, którzy mają teraz na Wyspach pod górkę, nie planują wyjazdu do kraju. Wolą się tutaj przemęczyć, bo doskonale zdają sobie sprawę, że w Polsce nie czeka ich nic dobrego” – mówi.

Desperacja powracających

Okazuje się, że do Polski wracają jedynie najbardziej zdesperowani emigranci. „To ci, którzy na emigracji kompletnie nie dawali sobie rady. I nie chodzi bynajmniej o chwilową utratę pracy czy inne problemy” – tłumaczy prof. Krystyna Iglicka. Badacze z Centrum Stosunków Międzynarodowych powracających podzielili na dwie grupy: pierwsza to ci, którzy wyjechali za granicę z planem: zarobić, zaoszczędzić i wrócić. Druga to przegrani: nie zarobili, nie zaoszczędzili i dlatego musieli wrócić. Ci drudzy to blisko jedna czwarta wszystkich reemigrantów.

Co gorsza, kryzysowa Polska też nie czeka na nich z otwartymi ramionami. 32-letni Marek Łepkowski z Wrocławia pod koniec ubiegłego roku, po trzech latach pracy w Irlandii, wrócił do ojczyzny. „Tam pracowałem jako budowlaniec, a jak wiadomo, rynek budowlany strasznie się zepsuł od czasu kryzysu. Postanowiłem więc biznes przenieść tutaj. To był jednak błąd” – mówi nam mężczyzna. „Chciałem dostać dotację na założenie własnej firmy, ale mi odmówiono. Od kilku miesięcy siedzę w domu, wysłałem już kilkadziesiąt CV i nic” – żali się Łepkowski.

Bliźniaczo podobnie brzmi historia absolwenta polonistyki, 26-letniego Łukasza Rusinowskiego. Kilka miesięcy pracy na zmywaku w Londynie, kryzys, ucieczka do Polski. I wielkie rozczarowanie. -„Nie potrafię już nawet powiedzieć, na ile ogłoszeń o pracę odpowiedziałem. Zaproszono mnie tylko na dwie rozmowy kwalifikacyjne, które jednak zakończyły się niczym. Nikt nawet do mnie nie zadzwonił” – mówi nam mieszkaniec Radomyśla Wielkiego na Podkarpaciu.

Rozczarowanie i wyjazd

„Właśnie tak wyglądają historie ogromnej rzeszy tych, którzy wrócili do Polski z emigracji. Pracowali za granicą poniżej swoich kwalifikacji, nie mieli też żadnej realnej możliwości wybicia się, pokazania, na co ich stać. Mają w swoim CV pracę w barze lub opiekę nad dzieckiem w Londynie, co w kraju nie stwarza im ciekawych perspektyw” – tłumaczy prof. Iglicka. Z jej raportu wynika, że spora część powracających ląduje w kraju na zasiłku dla bezrobotnych. W urzędach pracy zarejestrowało się w ostatnich miesiącach 12 tys. emigrantów.

Ale inni – i tych jest znacznie więcej – zamiast biedować na zasiłku lub pracować za pensję minimalną, stwierdzą, że za granicą było im lepiej niż w ojczyźnie, i… znów zaplanują wyjazd. „Właściwie to już wszystko mamy przygotowane. Czekamy tylko na zakończenie roku szkolnego starszej córki i latem wyjeżdżamy całą rodziną do Skandynawii. Tutaj nie czeka nas nic dobrego, więc nie ma co na siłę siedzieć. Lepiej poszukać szczęścia gdzie indziej” – przekonuje Marek Łepkowski. Podobnie myśli aż 40 proc. tych, którzy ucieczki przed kryzysem szukali w Polsce.

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *