Gdzie jest nasz dom?

Mijają dni, mijają lata? Wraz z upływem czasu i życia Polaków na emigracji można zaobserwować procesy i standardowe sytuacje, które wykreowały nasze postawy poza granicami kraju. Choć powody przyjazdu należy traktować indywidualnie, ludzi, którzy je podjęli można zamknąć w pewne grupy. Wiecznie młodzi To ci z nas, którzy po skończeniu studiów i szkół nie byli

Mijają dni, mijają lata?

Wraz z upływem czasu i życia Polaków na emigracji można zaobserwować procesy i standardowe sytuacje, które wykreowały nasze postawy poza granicami kraju. Choć powody przyjazdu należy traktować indywidualnie, ludzi, którzy je podjęli można zamknąć w pewne grupy.

Wiecznie młodzi

To ci z nas, którzy po skończeniu studiów i szkół nie byli w stanie zderzyć się z dorosłym życiem. Wyjazd za granicę pozwolił im na przedłużenie tego, zawieszonego między dwoma światami okresu i dał szansę na odnalezienie siebie. Traktowali wyjazd jak próbę, kolejne wyzwanie, które miało udowodnić, że w każdej sytuacji dadzą sobie radę. Pozwolił także na dokształcanie siebie, języka i zdobywanie nowych możliwości. Grupa najbardziej kreatywna, ale i niezdecydowana. Zawieszeni pomiędzy dorosłością a „studenckim” życiem, między jednym krajem a drugim.

Fachowcy

Niedocenieni w kraju. Zazwyczaj pracowici, znający się na swoim wyuczonym zawodzie, którym możliwość wyjazdu dała szansę na lepsze zarobki. Po kilku latach są już tutaj z rodzinami i raczej nie myślą o powrocie. Nie zawsze z świetnym angielskim, ale usatysfakcjonowani swoją sytuacją materialną wiodą spokojne, bezproblemowe życie, którego zabrakło im w Polsce.

Oszczędni

Grupa nastawiona na czysty zysk, nie ważne, jakim kosztem. Przyjechali na z góry określony okres czasu, w czasie trwania którego mają jeden cel: zarobić jak największą ilość pieniędzy. Nie ma dla nich znaczenia wygodne życie, czy możliwość nauki języka. Uważają, że ich kraj jest daleko a ten, jest tylko środkiem w osiągnięciu szczęścia tam. Mieszkanie w wiele osób, zakupy na półce Great Value, to turyści z roszczeniami pracowników miesiąca w naszym codziennym życiu.

Wolni strzelcy

Są zawsze tam, gdzie się ich nie spodziewamy. Chwilę tu, chwilę tam. Przywiązanie do miejsca jest im obce, podobnie jak wszelkie deklaracje czy obligacje. Wniosą wiele ciekawych pomysłów i urozmaicą tubylcze życie, ich obecność jednak niewiele wnosi, a nieobecność nie boli. Łatwo wykorzystują ludzi dla własnych celów i szybko ewakuują się w sytuacji zagrożenia. Przecinki, w tej często monotonnej codzienności przypominają nam, co jest tak naprawdę dla nas ważne, i że wszędzie szukamy stabilizacji i spokoju ducha.

Właśnie ta stabilizacja i spokój ducha to nasz największy problem. Jak bowiem szukać stabilizacji, gdy ciągle gdzieś czujemy się obco? Stajemy się pokoleniem, które żyje w dwóch krajach i w żadnym nie czuje się jak w domu. Nadchodzi przecież czas, kiedy ci, którzy nie podjęli jeszcze decyzji, nie zważając na powody swojego przyjazdu, muszą się zdeklarować i pomyśleć o następnych krokach. Oprócz tych, którzy z góry zaplanowali datę powrotu, cała reszta zapomniała już przecież, dlaczego się tu znalazła. 

Mijają lata i każdy w miarę swoich możliwości ułożył sobie życie. Mimo licznych wakacji w kraju, mamy z nim coraz mniej wspólnego. Przestaje nas dziwić fakt, że pani w sklepie w Anglii zawsze się uśmiecha, a zaczyna denerwować, że inna pani w Polsce nigdy tego nie robi. To, co śmieszyło nas na początku jest teraz na porządku dziennym, a jego brak zaczyna doskwierać.

Dlatego nęka nas pytanie: Gdzie bardziej czuję się jak w domu? Czy tam, czy tu? Niestety rozmyła się już granica tak oczywista na początku; jestem w Anglii, ale mój dom jest w Polsce i tylko tam mam swoje prawdziwe życie. Chyba niewielu jeszcze tak myśli, bo przecież żyjemy tutaj, i to całkiem prawdziwie.

 

2 comments

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *

2 Comments

  • OLA-EF
    1 kwietnia 2009, 11:20

    Pani Paulino ! zapomniala Pani o pewnej grupie , ktora tez jest liczna – to rodziny :mama , tata +dzieci – takie zwykle ,bez mamy i taty jako fachowcy – pracujacych tam gdzie ta praca po prostu jest ( tak jak w Polsce – pracujacych w fabrykach , marketach ,w firmach sprzatajacych itp.-bez specjalnego wyksztalcenia ).
    Takich rodzin jest tu pelno , nie mozna o nich zapominac.Tak samo sa rozdarci pomiedzy dwoma krajami .
    A zyc trzeba tylko prawdziwie – bo na niby sie nie da .
    …moze kiedys spelni sie marzenie o godziwym zyciu w Polsce -zeby bylo nas stac na wiecej -tak jak tutaj w Anglii

    REPLY
  • ulamek
    3 kwietnia 2009, 15:02

    zemdlilo mnie.

    REPLY