Kiedy siedem lat temu przyjechał do Anglii, nie znał angielskiego i pracował jako sprzątacz. Teraz 37-letni Jarosław Kisielewski ma prężną firmę, która nie nadąża z realizacją zleceń. A wszystko dzięki wygranemu turniejowi w telewizji. Polak pokonał tam brytyjskich budowlańców. „To prawda, jestem rozpoznawalny. Za każdym razem jak wchodzę do sklepu budowlanego, sprzedawcy wołają: 'O, to
Kiedy siedem lat temu przyjechał do Anglii, nie znał angielskiego i pracował jako sprzątacz.
Teraz 37-letni Jarosław Kisielewski ma prężną firmę, która nie nadąża z realizacją zleceń. A wszystko dzięki wygranemu turniejowi w telewizji. Polak pokonał tam brytyjskich budowlańców.
„To prawda, jestem rozpoznawalny. Za każdym razem jak wchodzę do sklepu budowlanego, sprzedawcy wołają: 'O, to Bobski, nasza gwiazda, jak fajnie, że skopałeś tyłek Anglikowi' – śmieje się 37-letni emigrant, który wystąpił w brytyjskim reality show „Bobski the Builder”.
Program wyemitowany przez telewizję Channel 4 zelektryzował publiczność na Wyspach. Idea była prosta: dwie ekipy – polska i angielska, mają zrobić przybudówkę. Polskę reprezentuje Jarosław Kisielewski, który w kraju był m.in. sprzedawcą czekoladek i agentem ubezpieczeniowym, a za kielnię chwycił dopiero na Wyspach.
Jego anglosaski konkurent, Terry, jest budowniczym od kilku pokoleń. Efekt: Polak, którego na cześć ukochanej przez Brytyjczyków kreskówki nazwano Bobskim, kończy projekt na czas i sporo poniżej kosztów. Z kolei Brytyjczyk, który w programie ciągle narzeka na robotników z zagranicy, oddaje swój projekt w niechlujnym stanie i kilka tygodni po terminie.
Brytyjska publiczność pokochała skromnego budowlańca z Polski. Zaraz po programie w jego firmie rozdzwoniły się telefony ze zleceniami. „Ten program to był los na loterii” – przyznaje Kisielewski. Wcześniej nie było mu łatwo zdobyć klientów, a teraz prawie nie nadąża z realizacją projektów. Jego londyńska firma zatrudnia już ponad dziesięciu fachowców, a niektóre projekty opiewają na sumy ponad 150 tys. funtów.
„Piszą do mnie i dzwonią ludzie z całego świata. Ostatnio dostałem nawet zlecenie z Long Island w Ameryce, a wcześniej z Egiptu. Nie mogłem ich przyjąć, bo nie zamierzam ruszać się z Londynu” – opowiada Polak, który w Anglii mieszka z żoną i córką.
Na Wyspach zaczynał, piorąc dywany i sprzątając w firmie u znajomego Polaka. Sam nauczył się angielskiego i założył swoje własne przedsiębiorstwo. Budowlankę – jak mówi – ma we krwi. Jego ojciec jest inżynierem.
„Zawsze byłem człowiekiem przebojowym i lubiłem robić koło siebie dużo szumu” – wspomina Kisielewski. „W kraju pracowałem jako przedstawiciel firmy produkującej słodycze i agent ubezpieczeniowy. Ale nasz kraj nie wspiera ludzi przedsiębiorczych. To dlatego już siedem lat jestem na Wyspach” – opowiada.
Kisielewski nie planuje na razie wracać do Polski. „Może za kilkanaście lat. Z brytyjską emeryturą w kieszeni będę sobie mógł trochę pojeździć po świecie” – mówi.
Leave a Comment
Your email address will not be published. Required fields are marked with *