Protesty, do których doszło przed bramami budowanych elektrowni gazowych… w hrabstwach Nottinghamshire i Kent, a wcześniej w Lincolnshire, nie były wymierzone w imigrantów ani w zasadę swobodnego przepływu siły roboczej w UE – powiedział rzecznik prasowy związku zawodowego GMB Steve Pryle. – Każdy pracownik z UE, bez względu na kraj, którego jest obywatelem, powinien mieć
Protesty, do których doszło przed bramami budowanych elektrowni gazowych…
w hrabstwach Nottinghamshire i Kent, a wcześniej w Lincolnshire, nie były wymierzone w imigrantów ani w zasadę swobodnego przepływu siły roboczej w UE – powiedział rzecznik prasowy związku zawodowego GMB Steve Pryle.
– Każdy pracownik z UE, bez względu na kraj, którego jest obywatelem, powinien mieć prawo ubiegania się o pracę na unijnym rynku, a z chwilą, gdy mu się ją zaproponuje, należy mu płacić według stawek wynegocjowanych w układach zbiorowych dla danej branży – podkreślił.
Powiedział też, że „brytyjscy związkowcy bronili narodowych układów pracy i prawa lokalnych pracowników do ubiegania się o pracę, z którego zostali z góry wykluczeni przez zagranicznych podwykonawców, ściągających pracowników z kraju, w którym działają”.
Pryle przyznał, że sposób, w jaki protesty zostały przedstawione w mediach, mógł stwarzać błędne wrażenie, jakoby brytyjscy pracownicy chcieli, aby praca była tylko dla nich.
Zauważył zarazem, iż porozumienie wynegocjowane dla pracowników rafinerii Lindsey (Lincolnshire), gdzie najwcześniej doszło do protestów, nie przewiduje takich gwarancji. Lokalni pracownicy uzyskali tylko prawo ubiegania się o 102 nowe stanowiska pracy na równych zasadach, a nie kwotę miejsc pracy do obsadzenia.
Rzecznik wskazuje, że twierdzeń podwykonawców robót w rafinerii Lindsey i elektrowniach w Staythorpe (Nottinghamshire) i Isle of Grain (Kent) o tym, iż ich zagraniczni pracownicy sprowadzeni z innych krajów są opłacani zgodnie z brytyjskimi zbiorowymi układami pracy, nie udało się GMB zweryfikować, ponieważ związek nie ma do nich dostępu: są skoszarowani i dowożeni do pracy autobusami.
Pryle uważa, że unijna dyrektywa o pracownikach delegowanych, której celem miało być zapewnienie równego traktowania pracowników z jednego kraju wykonujących prace na terenie innego, została wypaczona przez orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i podlega dwóm różnym interpretacjom: Parlamentu Europejskiego i Trybunału. – Sytuacja przypomina dwóch dżokejów ujeżdżających tego samego konia – dodał.
Zdaniem Pryle'a Polacy ściągnięci do prac w Staythorpe i Isle of Grain, którym prace podwykonawcze powierzył główny wykonawca robót – Alstom, zostaną zatrudnieni przez filię Alstomu w Polsce, a nie przez filię Alstomu w W. Brytanii.
Oznacza to, iż będą objęci dyrektywą o pracownikach delegowanych i będzie można im płacić polskie stawki i zatrudniać zgodnie z polskim prawem pracy, a nie brytyjskimi stawkami dla pracowników branży energetycznej.
Aleksander Panaś, kierownik robót z ramienia opolskiej firmy Remak wykonującej prace dla Alstomu w elektrowni gazowej Isle of Grain, w rozmowie zaprzeczył tym twierdzeniom. (pmm)
Leave a Comment
Your email address will not be published. Required fields are marked with *