Przestrzegano mnie przed tym spotkaniem. A to, że zmieni się w popijawę, a że będzie to nuda i piwo, a że nie przyjdą ludzie itp… Ale mimo tego postanowiłem uczynić konkretny krok do zintegrowania nas i poznania się. Były jeszcze o wiele ważniejsze powody. Jesteśmy coraz liczniejsi, coraz bardziej obecni w Yorkshire i Leeds, ale…wciąż
Przestrzegano mnie przed tym spotkaniem. A to, że zmieni się w popijawę, a że będzie to nuda i piwo, a że nie przyjdą ludzie itp…
Ale mimo tego postanowiłem uczynić konkretny krok do zintegrowania nas i poznania się.
Były jeszcze o wiele ważniejsze powody.
Jesteśmy coraz liczniejsi, coraz bardziej obecni w Yorkshire i Leeds, ale…wciąż niezorganizowani i słabi wobec trudności, jakie nas tu spotykają i problemów, jakie nas dotyczą.
Data: 12 marca 2006r.
Miejsce: Cafe Bar „Pitcher&Piano” na tyłach Corn Exchange (Leeds) oraz… flat Macieja i Gieni (przy dworcu).
Pomimo głosów krytyki pod adresem moich planów, postanowiłem tak „urządzić” to spotkanie, aby każdy coś z niego miał. Program obejmował zarówno dyskusję o problemach polskich jak i…wspólne ustalenia na przyszłość. Podjęliśmy razem pewne kroki w celu ochrony naszych interesów, jako polskiej społeczności w Leeds. Niemal wszyscy poparli i podpisali się pod:
- petycją w/s podwójnego opodatkowania,
- pismem do West Yorkshire Police w/s niereagowania na przypadki przestępstw i wykroczeń na obywatelach polskich. (podobne pismo skierowane zostanie do Leeds City Council). Dodatkowo nasze problemy wkrótce zostaną przedstawione w lokalnych mediach oraz lokalnym działaczom politycznym. Wszystko to ma na celu zwrócenie uwagi na nas i nasze problemy. Jesteśmy jedną z najliczniejszych grup w tym kraju i w Yorkshire.
- zgodziliśmy się też co do twardego dopominania się o swoje prawa (a mamy je jak każdy inny obywatel tego kraju-płacimy takie same podatki).
- postanowiliśmy wydać walkę wszelkim przejawom dyskryminacji, oszustwom i naciąganiu naszych rodaków.
Po sprawach formalnych przyszła kolej na….weselszą część spotkania, a mianowicie konkursy.
Wybrani zostali najsympatyczniejsi forumowicze znani z naszych łamów (kobieta i mężczyzna).
Wśród niewiast zwyciężyła bezapelacyjnie Gonia!
Zaś faceci byli do tytułu dwaj: V-Tec i Moro_NS.
Ten drugi zwyciężył większością zaledwie jednego głosu.
Trzeci konkurs wzbudził największą wesołość licznie (ponad 30 osób) przybyłych. Dotyczył mianowicie najzabawniejszej wypowiedzi na forum spośród ostatnich kilku miesięcy. Niekwestionowanym zwycięzcą okazał się gość zwany Mabrothax.
Chyba dlatego, że z jego „zwycięskiej” wypowiedzi wynika, jest on gotów nawet podzielić się z nami swymi pieniędzmi z konta bankowego. Tak hojnych rodaków świat dawno nie widział!!!
Oto jego wypowiedź:
Na temat „poszukuję bratniej duszy w Leeds” Mabrothax dnia 14.12.2005 odpisał Marcie27 tak:
„A mój numer gg to 1032243
Numer telefonu to 07704239463
Numer pin 3292
Numer domu to 6
Numeru ubezpieczenia niestety nie pamiętam
Jakby ktoś chciał popisać, pogadać, wybrać jakieś pieniądze z bankomatu albo wpaść na kawę to walcie jak w dym…”
http://www.leeds.pl/forum/viewtopic.php?t=700&postdays=0&postorder=asc&start=0
Nagrody (ufundowane przez organizatora) to: sesja fotograficzna dla Gonii, zgrzewka piwa dla MORO i specjalny dyplom dla Mabrothaxa. Z konkursów wyłączono rzecz jasna kolegium redakcyjne.
W przyjaznej wszystkim atmosferze przeszliśmy w końcu do…zakończenia części oficjalnej. Po wspólnym zdjęciu, pozbieraliśmy się, aby przejść do kolejnej knajpki. Lecz w Hog’s Head pięterko było zamknięte i towarzystwo podzieliło się na tych, co z nami i tych, co do domu. Mieliśmy właśnie usiąść w rogu i zająć resztę wolnych krzeseł, gdy to się stało…
Pani Gienia (jedna z uczestniczek) odważnie zaproponowała: To chodźcie do mnie, ja zapraszam do mnie na flat. Był to początek czegoś, co na długo zapadnie nam w pamięć.
Towarzystwo w dwu grupach jakoś dotarło do pobliskiego flatu (niektórzy pieszo, niektórzy co lepszymi brykami…). W międzyczasie „mała grupa do zadań specjalnych” zajęła się zaprowiantowaniem flatu w „potrzebny sprzęt”. Co niektórzy dopiero poznawali Leeds z auta bo podróż do sklepu trwała jak cała wyprawa. Po przybyciu z osłupieniem zobaczyliśmy jak we wnętrzach starych magazynów (tak to z zewnątrz wyglądało…) można urządzić naprawdę super flat… Niezwykle sympatyczne mieszkanie gościło nas na niezwykle sympatycznej imprezie.
Zaś o Pani Gieni można powiedzieć jedno; świetna i bardzo sympatyczna babka.
Wpadły do nas dwie urocze Kolumbijki i nawet jakiś Afrykańczyk (chciał zobaczyć jak fajnie bawią się Polacy…). W rytm polskiej (a jakże!) muzyki, serwowanej nam przez zamieszkałego w tym samym flacie „DJ-ja” bawiliśmy się do późnego wieczora. Myślę, że wszyscy byli zadowoleni z dobrej zabawy.
Ta impreza nie była jakąś tam polską imprezą. Była wyjątkowa, bo wreszcie mogliśmy się bliżej zobaczyć, poznać i porozmawiać. I myślę, że zaczęliśmy być GRUPĄ, która ma coś wspólnego. Okazało się, że Polacy na obczyźnie mogą się lubić, dobrze i kulturalnie bawić. A poza tym , samo zobaczenie „kto siedzi po drugiej stronie” dało sporo radochy.
Spotkanie i impreza była okazją do przekonania się, że jesteśmy różnorodnymi ludźmi z ciekawymi zainteresowaniami. Zwłaszcza świeżo przybyły z Polski Taquila zajmował nas zdjęciami z Irlandii, oraz opowieściami z szerokiego świata. Ma facet wyczucie. Dopiero, co przyjechał w kilkanaście godzin z Gdyni do Anglii a już trafił na nasze spotkanie!
Najciekawszym doświadczeniem był fakt, że pomimo wielu różnic udało nam się zjednoczyć zarówno w ważnych sprawach, jak i w dobrej zabawie, na poziomie.
I tak właśnie powinna prezentować się Nowa Polonia w Leeds.
Organizator (Fatamorgana) serdecznie dziękuje wszystkim, którzy popierali ten pomysł i przybyłym na spotkanie.
Do następnego razu!
Specjalne podziękowania dla Gieni (za przygarnięcie naszej gromady) i dla Macieja (za współudział w gościnie na flacie).
Leave a Comment
Your email address will not be published. Required fields are marked with *