Wbrew pozorom nikt nie wraca

Gazety w Polsce piszą, że zaczęła się „fala powrotów”, bo w Wielkiej Brytanii „nie jest już tak, jak kiedyś”. Liczne sondy, sondaże, ankiety dowodzą, że wracamy, wyjeżdżamy, już nas tu właściwie nie ma. Gdy jednak rozejrzeć się po ulicach, barach, farmach i budowach okazuje się, że nic się nie zmieniło. Polaków jest tu pełno. Bardzo

Gazety w Polsce piszą, że zaczęła się „fala powrotów”, bo w Wielkiej Brytanii „nie jest już tak, jak kiedyś”.

Liczne sondy, sondaże, ankiety dowodzą, że wracamy, wyjeżdżamy, już nas tu właściwie nie ma. Gdy jednak rozejrzeć się po ulicach, barach, farmach i budowach okazuje się, że nic się nie zmieniło. Polaków jest tu pełno. Bardzo często cytowana ankieta Interaktywnego Instytutu Badań Rynkowych dowodzi, że o ile w 2007 roku do Polski chciało wrócić 6 procent emigrantów, o tyle już wiosną tego roku taką wolę zadeklarowało „aż” 12 procent tu obecnych. Na podstawie tego właśnie badania, przeprowadzonego na losowej próbie 1074 internautów, wieszczone są „wielkie powroty”. Polskie gazety rozpisują się o słabnącym funcie i rosnących pensjach w kraju. Nikt jednak nie zwraca uwagi na to, że według tej samej ankiety aż 74 proc. badanych nie zamierza wracać do kraju w ciągu najbliższego roku, a 50 proc. w ciągu najbliższych kilku lat. 21-letnia Ania zapytana o ewentualny powrót mówi „może za dziesięć lat”. Podobny stosunek do powrotu do Polski ma zdecydowana większość zapytanych przez nas Polaków. Wielu z tych, którzy wyjechali, po miesiącu było tu z powrotem. Inni zdążyli zmienić zdanie jeszcze przed wejściem na pokład samolotu.

24-letni Michał, student z Warszawy, przyjechał do UK z zamiarem pozostania tu nie dłużej niż pół roku. Przyjechał jesienią 2007 roku, gdy funt coraz bardziej zbliżał się do psychologicznej (jak się wówczas wydawało) granicy pięciu złotych. Dziś wartość tutejszej waluty oscyluje wokół kolejnej psychologicznej granicy czterech złotych. Mimo to Michał właśnie odłożył swoją decyzję o powrocie do Polski. – W Anglii -wiadomo – pracuję, jak wielu Polaków, w restauracji jako kelner. Gdy na początku kwietnia powiedziałem moim przełożonym, że wracam do Polski, oni zareagowali propozycją natychmiastowego awansu – opowiada. Michał, który niebawem rozpocznie szkolenie na zastępcę menedżera, decyzję o tym czy wracać, czy nie odłożył na razie do sierpnia. Do Polski ciągną go niedokończone studia – został tylko rok do zaliczenia i praca magisterska do napisania. Michał tęskni też za swym poprzednim trybem życia – piłką nożną, rowerem, wyprawami do lasu i kontaktem z przyrodą. – Gdybym wrócił, tęskniłbym z kolei za tym, co mam w Anglii. Brakowałoby mi komfortu finansowego: możliwości ubierania się tak jak mam ochotę, pójścia do restauracji wtedy, kiedy chcę – wyjaśnia. W Polsce w branży, w której Michał chce pracować, miesięczna pensja to dwa, dwa i pół tysiąca złotych. W UK na nowym stanowisku będzie zarabiał trzy razy więcej. Jednocześnie koszty życia w Polsce są coraz bardziej zbliżone do kosztów życia w UK.

Za nawet niezbyt atrakcyjną brytyjską pensję można sobie pozwolić na godne życie, podczas gdy za niezbyt atrakcyjną polską pensję można sobie pozwolić na niewiele. Jest o tym przekonany 28-letni Paweł, z zawodu stolarz, który od blisko trzech lat pracuje w Edynburgu. Paweł zarabia blisko 400 funtów tygodniowo. Podczas niedawnego pobytu w Polsce jego były szef zaproponował mu pracę w stolarni przy renowacji zabytków za 3100 złotych miesięcznie. Paweł miał dylemat, bo tęskni za rodziną i przyjaciółmi, ale w końcu nie zdecydował się na powrót. – Gdyby ktoś mi zaoferował 6000 złotych to bym wyjechał. Za tę kwotę w Polsce mógłbym mieć zbliżony standard życia do tego, który mam w Szkocji – wyjaśnia. W przyszłym tygodniu Michał zacznie brać nadgodziny i jego zarobki wzrosną do blisko 500 funtów tygodniowo. Oszczędności inwestuje w UK. – Mój ewentualny powrót nie zależy od wartości funta tylko od tego, jak będzie stała polska gospodarka i jak to się będzie przekładać na realia życia – dodaje. Także dla 53-letniego Stanisława kurs funta wobec złotówki nie ma najmniejszego znaczenia. – Wyjechałem, bo chciałem żeby moje dzieci żyły w normalnym kraju, a na razie się na to w Polsce nie zanosi. Wystarczy posłuchać tego, co mówi prezydent – twierdzi. – Byłem niedawno w Polsce z wizytą i tylko upewniłem się w swoim wyborze – dodaje. Stanisław nie rozważa możliwości powrotu ani nie robi żadnych inwestycji w kraju.

Polskie media są jednak głęboko przekonane, że Polacy z Wysp wracają.

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *