Brytyjczycy wciąż pozostają wyjątkowo nieufni wobec integracji europejskiej. Większość z nich chciałaby, aby rząd wynegocjował rozluźnienie związków między ich krajem i Unią Europejską, wynika z opublikowanego wczoraj sondażu. 41 proc. pytanych za idealną formę stosunków między Londynem a Brukselą uznało porozumienie o wolnym handlu i współpracy gospodarczej, kolejnych 26 proc. pragnie całkowitego wyjścia Wielkiej Brytanii
Brytyjczycy wciąż pozostają wyjątkowo nieufni wobec integracji europejskiej.
Większość z nich chciałaby, aby rząd wynegocjował rozluźnienie związków między ich krajem i Unią Europejską, wynika z opublikowanego wczoraj sondażu.
41 proc. pytanych za idealną formę stosunków między Londynem a Brukselą uznało porozumienie o wolnym handlu i współpracy gospodarczej, kolejnych 26 proc. pragnie całkowitego wyjścia Wielkiej Brytanii z Wspólnoty, a tylko 27 proc. popiera pełne członkostwo. „Luźne stosunki oparte na handlu i współpracy, zamiast pełnej integracji politycznej i gospodarczej, niezmiennie pozostaje opcją dla Brytyjczyków” – komentuje dla dziennika „Daily Telegraph” Ruth Lea, szefowa grupy Global Vision, która postuluje otwarcie debaty na temat miejsca Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.
Aż dwie trzecie mieszkańców Wysp twierdzi, że poparłoby taką zmianę, gdyby dano im szansę wypowiedzieć się w referendum. Choć wbrew oczywistym nastrojom większej części elektoratu żadna z trzech głównych brytyjskich partii politycznych jak na razie nie proponuje w swoim programie negocjacji w sprawie rozluźnienia więzi z Unią Europejską, to wyniki sondażu przeprowadzonego dla Global Vision przez ośrodek badania opinii publicznej ICM, powodują ogromny niepokój w Brukseli.
Nie przypadkiem opublikowano je zaledwie na cztery dni przed irlandzkim referendum w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego i tuż po tym, jak po raz pierwszy przewagę w sondażach uzyskali jego przeciwnicy. W Wielkiej Brytanii plebiscytu nie będzie, bo laburzystowski premier Gordon Brown – wbrew dużej presji opinii publicznej – nie zdecydował się na jego rozpisanie z obawy przed sromotną porażką.
Traktat zatwierdziła w marcu tego roku Izba Gmin i wydawało się, że mimo sprzeciwów jego pełna ratyfikacja jest już tylko formalnością. Jednak rysująca się coraz wyraźniej możliwość odrzucenia traktatu przez Irlandczyków, może wywołać spore zamieszanie także w Londynie. W połowie czerwca, kilka dni po irlandzkim referendum, traktatem zająć ma się Izba Lordów, w której wynik głosowania jest w tej chwili trudny do przewidzenia.
Traktat lizboński ma wejść w życie wraz z nowym rokiem, jeśli ratyfikuje go wszystkie 27 państw Unii. Choć unijni przywódcy zarzekają się, że nie ma żadnego planu B w przypadku irlandzkiego „nie”, w prasie pojawiają się spekulacje o tym, że szykują oni warianty awaryjne. Gdyby jednak problem z ratyfikacją pojawił się w kraju znacznie większym niż niespełna 4,5-milionowa Irlandia, unijnego dokumentu nie uratowałoby już nic.
W takiej sytuacji od początku zaczęłyby się negocjacje nad reformą Unii, co niejako automatycznie uruchomiłoby w Wielkiej Brytanii debatę o relacjach tego kraju z Brukselą. Debatę, w której politycy będą musieli brać pod uwagę zdanie opinii publicznej.
Leave a Comment
Your email address will not be published. Required fields are marked with *