Ci śmieszni Polacy

Czy Polacy mają poczucie humoru? Czy potrafią śmiać się z samych siebie? Czy Anglicy mogą nam pomóc w zdobyciu odpowiedniego dystansu? Polski antropolog Michał Garapich, badający najnowszą brytyjską Polonię, postawił ostatnio dwie tezy, namiętnie cytowane zarówno przez polskie, jak i wyspiarskie media. Pierwsza z nich mówi o tym, że Brytyjczycy, by pomóc Polakom w integracji,

Czy Polacy mają poczucie humoru?

Czy potrafią śmiać się z samych siebie? Czy Anglicy mogą nam pomóc w zdobyciu odpowiedniego dystansu?

Polski antropolog Michał Garapich, badający najnowszą brytyjską Polonię,
postawił ostatnio dwie tezy, namiętnie cytowane zarówno przez polskie, jak i wyspiarskie media. Pierwsza z nich mówi o tym, że Brytyjczycy, by pomóc Polakom w integracji, powinni zacząć z nich żartować. – To, w jaki sposób Polacy zareagują na angielski humor może być prawdziwym sprawdzianem tego, czy naprawdę są zintegrowani z brytyjskim społeczeństwem – twierdzi Garapich.
Z kolei druga teza sugeruje, że nasi rodacy są zbyt przeczuleni na własnym punkcie, nie za bardzo potrafią śmiać się z siebie samych i stanowczo powinni się tego nauczyć. – Anglicy uwielbiają wyśmiewać się z takich cech, jak sztywniactwo i pompatyczność, fałsz oraz zbyt wysokie mniemanie o sobie – mówi. – Jeśli moi rodacy mają się czegoś nauczyć od Brytyjczyków, to niech to będzie właśnie nietraktowanie siebie zbyt poważnie.

Okazuje się, że swoją wypowiedzią Garapich włożył tylko kij w mrowisko…

Polak jak E.T.

– Nie uważam byśmy mieli się integrować poprzez żarty – mówi Irek. – Zresztą większość Brytyjczyków nie grzeszy przesadną inteligencją, więc po co żartować, jak i tak nic nie zrozumieją – dodaje. Renatę zdanie Irka oburza, zaś jego opinię o wyspiarzach uważa za głupią.

Dodaje przy tym: – Jesteśmy ponurym narodem i nie mamy poczucia humoru. Polacy chętnie naśmiewają się z innych nacji, ale jak ruszyć Polaka… to z błotem zmiesza! Internauci zostali tak sprowokowani wypowiedzią Garapicha, że na rozmaitych forach internetowych zagorzała w tej sprawie gorąca polemika.

Sprawę dowcipów o Polakach, a raczej ich braku, podjęła też felietonistka „Times’a” – Caitlin Moran. Dziennikarka zastanawiała się, z czym przeciętnemu Anglikowi (takiemu jak ona sama) kojarzy się słowo „Polska” i doszła do wniosku, że z „polo mint” (czyli miętowymi drażetkami) oraz „polio” (choroba Heinego-Medina). Studiując mapę Europy, felietonistka stwierdziła ze zdziwieniem, że tam, gdzie jej zdaniem powinna być Polska – znajduje się Dania, która zresztą o dziwo „nie jest wcale obok Szwecji!” – Mówię Wam, można dojść do wielu niewiarygodnych odkryć siedząc nad mapą przez godzinę – dodała błyskotliwie dziennikarka. W swoim wywodzie Moran dochodzi wreszcie do jakiegoś wniosku: Brytyjczycy nie śmieją się z Polaków, bo po prostu za mało o nich wiedzą. Jeśli rzeczywiście tak jest, to zapewne żarty o Polakach powinny się jednak niebawem pojawić. W końcu jest nas tutaj tak dużo, że byłoby niewiarygodne, abyśmy nie dali się jakoś poznać. Są już nawet tego pierwsze skowronki…

Dwóch pierwszych Anglików, zapytanych, czy znają jakieś żarty o Polakach, stwierdziło, że absolutnie nie. Za to trzeci opowiedział nam dowcip tej treści: „Czym różni się Polak od E.T.? Tym, że E.T. mówił po angielsku i wołał, że chce do domu.”

Nieobrażalni

Jeśli zacytowany powyżej dowcip was nie śmieszy – nie martwcie się. Nie musi to od razu oznaczać, że nie macie poczucia humoru. Podobnie jak w poezji, tak i w dowcipach to, co najlepsze przepada w tłumaczeniu. Poza tym dawno udowodniono, że między poczuciem humoru różnych narodów istnieją ogromne różnice, wynikające z odmiennej mentalności. Więcej – poczucie humoru jest papierkiem lakmusowym, w którym wychodzą jak na dłoni kompleksy i typowe cechy poszczególnych narodów. Dlatego to, co śmieszy Brytyjczyków, nie musi wcale śmieszyć Polaków – i odwrotnie. Anglicy mają bardzo silną tradycję dowcipu absurdalnego i abstrakcyjnego, który Polakom może się niekiedy wydawać zbyt gruby albo po prostu durny. Wielu Polaków nie śmieje się z filmów Monty Pythona, choć akurat dla mnie na przykład są one zabójczo śmieszne. Poczucie humoru jest też jednak indywidualną cechą każdego człowieka.

W brytyjskiej telewizji święcił nie tak dawno triumfy serial „Little Britain”, który przez wielu tutejszych krytyków okrzyknięty został „najlepszym serialem komediowym, jaki kiedykolwiek powstał”. Jego twórcy nabijali się ze swoich rodaków niemiłosiernie, portretując ich jako przesiąkniętych mieszczańskim myśleniem durniów i rasistów. – Czy taki serial w Polsce o Polakach miałby szansę powodzenia? – pytam znajomą socjolog, panią Joannę. – Nie sądzę. – odpowiada. – Podobnym serialem był może „Świat według Kiepskich”, ale tam humor nie zaszedł aż tak daleko – i dodaje – Brytyjczyków nie można obrazić; oni mają do siebie ogromny dystans. Polacy mogliby się tego od nich nauczyć. A zatem, czy wam się to podoba, czy nie, pani Joanna potwierdza postawioną przez Michała Garapicha tezę nr 2.

Bez cenzury?

Kiedy „Little Britain” pokazywano niespełna rok temu w polskiej telewizji jeden z odcinków został ocenzurowany. Nie do przełknięcia był skecz, w którym pastor pojawiał się w towarzystwie swojego homoseksualnego partnera. Są w Polsce sprawy, z których żartować nie wolno: przede wszystkim te związane z religią. Wydaje się to jednak powoli zmieniać.

W ostatnim filmie Roberta Rodriqueza „Grindhouse: Planet Terror” pojawia się dowcip, przy którym cała Polska powinna struchleć. W krwawej, kryminalno-horrorowej parodii filmów klasy B, jeden z bohaterów zwraca się do drugiego, mówiąc: „Zastrzeliłeś go? Dobrze. I tak do niczego się nie nadawał. Był bezużyteczny jak fiut papieża.” Sala w kinie ryknęła śmiechem. Ciekawe, czy śmiałaby się tak, gdyby film pojawił się za poprzedniego pontyfikatu?

Okazuje się, że dowcip niesamowicie spodobał się polskim internautom. Oczywiście internauci to specyficzna grupa ludzi, jednak w sieci próżno szukać karcących twórców filmu komentarzy lub jakichkolwiek protestów. Jest wręcz przeciwnie.

Ostatnio prawdziwą furorę robi też w naszym kraju czeska piosenka kabaretowa „Jożin z bażin”. Jej autor Ivan Mladek niezmiernie dziwi się nagłej popularności w Polsce swojego hitu sprzed 30 lat. Ktoś skojarzył „Józka z bagien” z premierem Tuskiem, ktoś inny dopisał do piosenki polskie słowa. Utwór podoba się bardzo nawet rzeczniczce rządu – Agnieszce Liszce, która twierdzi, że premier ma poczucie humoru, więc pewnie z „Jożina” także by się śmiał. Z kolei Łukasz Rymarski z Kabaretu Pod Wydrwigroszem, który włączył piosenkę do swojego repertuaru, stwierdza z żalem, że poprzednie rządy codziennie dostarczały satyrykom tematów, a po ostatnich wyborach życie kabareciarzy stało się trudniejsze.

Jeden z internatów spostrzega, że impreza bez piosenki o Jożinie jest „jak piwo bez alkoholu”.”Puścisz ją, jak się nic nie dzieje – a ludzie zaczynają wariować!” Może więc z naszym poczuciem humoru i dystansem do siebie nie jest aż tak źle?

Niemcy, jak widać, znacznie lepiej znają Polaków niż Brytyjczycy, o czym świadczyć mogą liczne niemieckie żarty o nas, czyli sąsiadach zza Odry. Oto kilka z nich:

– Dlaczego Rosjanie zawsze kradną po dwa samochody?

– Bo muszą jeszcze przejechać przez Polskę!

***

– Po czym rozpoznać, że żaden Polak nie poszedł jeszcze do nieba?

– Wielki Wóz jeszcze tam jest!

***

– Dlaczego Michael Schumacher zatrudnił sześciu polskich mechaników?

– Najlepiej pchają samochód!

***

– Po czym rozpoznać, że w Niemczech jest za dużo Polaków?

– Cyganie ubezpieczają swoje domy!

***

– Dlaczego lepiej nie potrącić Polaka jadącego rowerem?

– To może być twój rower.

***

Polak w urzędzie pracy: – Szukam pracy.

Urzędnik: – Mam coś dla pana: Pensja 20 procent powyżej taryfy, 40 dni urlopu rocznie, wynagrodzenie płatne trzynastego każdego miesiąca…

Polak: – Oszukuje pan!

Urzędnik: – To pan zaczął.

***

– Dlaczego polskie noworodki otrzymują dwa klapsy w plecy, a nie jeden?

– Pierwszy, by dziecko zaczęło oddychać. Drugi, by puściło zegarek położnej.

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *