W ostatnich miesiącach pojawiło się sporo artykułów o polskich nieszczęśnikach. Decydując się na zarobkowy wyjazd za granicę, zapomnieli wziąć ze sobą rozum i zdrowy rozsądek. Niektóre z tych historii skończyły się tragicznie, inne trochę mniej, sporadycznie można było doczekać się happy endu. Nasuwa się w związku z tym pytanie: skoro takie historie o rodakach, którym
W ostatnich miesiącach pojawiło się sporo artykułów o polskich nieszczęśnikach.
Decydując się na zarobkowy wyjazd za granicę, zapomnieli wziąć ze sobą rozum i zdrowy rozsądek.
Niektóre z tych historii skończyły się tragicznie, inne trochę mniej, sporadycznie można było doczekać się happy endu. Nasuwa się w związku z tym pytanie: skoro takie historie o rodakach, którym się nie powiodło, nadal stanowią sporą część w prasie emigracyjnej, czy to oznacza, że jest na nie zapotrzebowanie? Hmm, jeśli tak, następne pytanie brzmi: dlaczego?
Na początku fali emigracyjnej może był to dobry pomysł, bo dzięki tym prawdziwym historiom można było ostrzec kolejnych chętnych do wyjazdu do ,,ziemi obiecanej’’, wpłynąć jakoś na wyostrzenie ich czujności, zasugerować zasięgnięcie rzetelnych informacji przed wykonaniem radykalnego kroku. Pewnej części to zapewne pomogło, ale najwyraźniej nadal istnieją tabuny naiwnych, którzy pojadą w ciemno, licząc na cud. Skoro tak się dzieje, to znaczy, że albo ci ludzie nie dowierzają opisywanym historiom, albo po prostu gazet nie czytają. A skoro nie czytają, to po jaką cholerę nadal o tym pisać? I tu nasuwa mi się tylko jedna odpowiedź: po to, żeby Polak mógł się lepiej poczuć! Dlatego, że porażka innych kręci nas bardziej niż czyjś sukces. Sto razy chętniej przeczytamy o kimś, kto wyjechał z polecenia jakiejś szemranej agencji (podejrzewając nawet, że jest szemrana) do pracy na stanowisku menadżera przy zbiorach pomidorów i został ukarany za własną głupotę, niż o kimś, kto zaczynając jako sprzątacz w biurze, teraz siedzi przy własnym biurku i kto inny ściera mu kurz z komputera. Ktoś, kto odniósł tu sukces, pnie się po szczeblach kariery, od razu wzbudza nasze podejrzenia oraz sprawia, że zieleniejemy z zazdrości. Czyż nie lepiej dowartościować się słuchając o Polakach, którzy zasuwają w fabryce po 16 godzin, jedzą wyłącznie tosty z dżemem i mieszkają w barakach bez prądu? Albo o Kasiach, które pakują cały dobytek do tira, bo im koleżanka powiedziała, że w Anglii meble są drogie i jadą na podbój tego raju, bez znajomości angielskiego, żeby później obudzić się na ulicy. Wszystkie te historie opisane są rzewnie lub prześmiewczo i takie uczucia też wzbudzają: współczucie albo śmiech. A wszystko to podszyte dziką satysfakcją, bo komuś gorzej, bo ktoś głupszy niż my.
Dlaczego zawsze równamy do dołu? Dlaczego nie stawiamy sobie poprzeczki wyżej? Dlaczego w naszej mentalności zakodowane jest, że ktoś, komu się udało ma nas zdołować, a ktoś, kto poniósł porażkę poprawi nam samopoczucie? Czemu nie odwrócić sytuacji i nie wykorzystać sukcesu innych jako motywacji do własnych działań? W końcu oni też zaczynali, tak jak my i też wiele przeszli, nie było im łatwo i mieli w pewnym momencie dosyć. Ale w przeciwieństwie do reszty, oni nie skupili się na narzekaniach na los wygnańca i piciu wódki ku pokrzepieniu serc, ani na karmieniu się tragicznymi historiami z gazet. Poszli krok dalej i teraz mogą nazwać się ludźmi sukcesu. I nie musi to wcale oznaczać, że zarabiają krocie czy są sławni. Nie, oni przede wszystkim nadal się rozwijają, zdobywają coraz więcej doświadczenia, inwestują w siebie, chcą robić coś, co ich interesuje. Jeśli zdecydują się na powrót do kraju będą mogli starać się o pracę zgodną z ich kwalifikacjami czy wykształceniem, zamiast przedstawiać zaświadczenie o pięciu latach pracy na zmywaku w londyńskim pubie. Jeśli zdecydują się zostać, będą mogli piąć się po szczeblach kariery zawodowej, a ich integracja z tutejszym społeczeństwem będzie przebiegać dużo sprawniej, co nie oznacza wcale utraty polskości.
Jednak o nich w dalszym ciągu pisze się niewiele, bo to porażka innych jest nam balsamem na duszę. Pod każdym artykułem opisującym Polaków, którzy sięgnęli ,,wyższej półki’’ zawsze znajdzie się zjadliwy komentarz, mający na celu obniżyć wartość ich osiągnięć. Zamiast się cieszyć, że są wśród nas tacy, którzy mieli tyle samozaparcia i mądrej odwagi, żeby dojść dalej, my będziemy na nich ujadać. Kiedy w końcu wyrwiemy się z kręgu zawiści i skupimy się na poprawie własnego życia? Kiedy portret nas, Polaków, przestanie być w końcu taki jednostronny?
Chcesz skomentować? Kliknij:
Leave a Comment
Your email address will not be published. Required fields are marked with *