Dokąd zmierzasz Brytanio?

Potrzebująca rąk do pracy Wielka Brytania przyjmowała mieszkańców nowych państw Unii z otwartymi ramionami. W ostatnim roku poddani królowej zorientowali się, że niemal całkowicie zastąpiliśmy ich w prostych zawodach. Czy w przyszłym roku nadal będziemy tutaj tak gorąco witani? Wielka Brytania potrzebuje imigrantów. To oni przyczyniają się do jej przyrostu naturalnego, co jest wyjątkiem w

Potrzebująca rąk do pracy Wielka Brytania przyjmowała mieszkańców nowych państw Unii z otwartymi ramionami.

W ostatnim roku poddani królowej zorientowali się, że niemal całkowicie zastąpiliśmy ich w prostych zawodach. Czy w przyszłym roku nadal będziemy tutaj tak gorąco witani?

Wielka Brytania potrzebuje imigrantów. To oni przyczyniają się do jej przyrostu naturalnego, co jest wyjątkiem w starzejącej się Europie. Mimo to cudzoziemcy budzą w Brytyjczykach coraz więcej obaw, szczególnie przybysze z Europy Wschodniej: Polski, Słowacji, Litwy, Łotwy. Ludzie z tych krajów są zbliżeni kulturowo do Brytyjczyków, nie sprawiają kłopotów, za to świetnie budują, malują, sprzątają, zbierają owoce i warzywa. Na domiar tego wszystkiego płacą podatki. Wydawałoby się, więc – idealni imigranci. Nie pozostaje nic innego, tylko ich tu zapraszać. Do czasu. Pewnego dnia Brytyjczycy zreflektowali się jednak, że ich „bracia” z biedniejszej części Europy zastąpili ich całkowicie w tzw. prostych zawodach.

Dajcie Polaka albo Litwina!
Brytyjscy pracodawcy rzeczywiście wybierają przybyszów z Europy Wschodniej zamiast swoich rodaków. – Zatrudniam ponad 250 mężczyzn, zarówno w Irlandii jak i Londynie. Nigdy nie zatrudniłbym Anglika. Oni boją się roboty, są całkowicie nieelastyczni, a do tego kłótliwi. Dajcie mi Polaka albo Litwina! Zatrudnię ich bez chwili wahania – mówi przedsiębiorca Jimmy O’Brien. Brytyjczyk, nawet jeśli nie szczędzi wysiłku, za tę samą pracę zażyczy sobie znacznie wyższą stawkę niż Polak czy inny imigrant na dorobku. Takie opinie pracodawców potwierdzają opublikowane w listopadzie statystyki. Otóż, wbrew zapewnieniom rządu, większość nowych miejsc pracy powstałych od 1997 roku nie zostało obsadzonych Brytyjczykami. Co więcej, począwszy od 2005 roku, przez kolejne dwa lata 540 tysięcy obcokrajowców znalazło zatrudnienie w Wielkiej Brytanii, podczas gdy w tym samym okresie 270 tysięcy Brytyjczyków je straciło. Niektórzy mieszkańcy Wysp sami przyznają, że przyczyną faworyzowania obcokrajowców – zwłaszcza tych z Europy Wschodniej – jest nie tylko ich cena, ale i pracowitość oraz wszechstronność. Angielski hydraulik zajmuje się hydrauliką i na tym koniec. Polski – dla porównania – złapie się i za elektrykę, glazurę, i wiele innych prac – jeśli potrzeba.

„Nie” dla Rumunów i Bułgarów
Obecny rząd laburzystów – choć teoretycznie przychylnie nastawiony do imigrantów – zdaje sobie sprawę z rozgoryczenia swoich obywateli. Brytyjczycy mają mu za złe, że przed otwarciem rynku pracy dla mieszkańców nowych krajów unijnych nie przewidział, ilu ich tu przybędzie. Dopiero niedawno jasne stało się, że od 2004 roku do Wielkiej Brytanii przyjechało co najmniej 600 tysięcy pracowników z dziesięciu krajów, które dołączyły wówczas do Unii. Czyli 20 razy więcej niż przewidywał brytyjski rząd! Te dane najprawdopodobniej i tak nie odzwierciedlają prawdziwego stanu rzeczy: są średnią z dwóch sondaży, bo jak do tej pory nikt jeszcze imigrantów nie zliczył. Samych Polaków w Wielkiej Brytanii jest z pewnością przynajmniej milion. Za nasz „najazd” zapłacili Rumuni i Bułgarzy, bo przed przystąpieniem ich krajów do Unii w styczniu 2007 roku, Wielka Brytania postanowiła nie otwierać dla nich swojego rynku pracy. To stanowisko ma być co roku weryfikowane. Gdy więc w listopadzie ponownie dyskutowano nad tą kwestią, Home Office – czyli brytyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych – pokłóciło się z Foreign Office, brytyjskim ministerstwem spraw zagranicznych. Stanęło na tym, czego chciało Home Office: Rumuni i Bułgarzy nadal nie mają pozwolenia na pracę tutaj. Brytania nie będzie mogła jednak przeciągać tego w nieskończoność. Najpóźniej w 2012 roku będzie musiała się na nich otworzyć, bo tak nakazują jej unijne regulacje.

Tylko dla Brytyjczyków
Tymczasem antyimigracyjne nastroje rosną, a laburzystowski premier Gordon Bron, by ukoić rozgoryczonych obywateli, obiecuje im „British jobs for British workers” (brytyjskie miejsca pracy dla Brytyjczyków). Jest to rządowy program mający na celu szkolenie Brytyjczyków w tych zawodach, w których zostali zastąpieni przez lepiej wykwalifikowanych imigrantów. Rząd chce stworzyć co najmniej 7,5 miliona miejsc treningowych oraz pakiet zachęt dla pracodawców, którzy wezmą udział w programie. Jednocześnie nie da się ukryć, że hasło „British jobs for British workers” brzmi niezwykle nacjonalistycznie, jakby zapożyczono je od ksenofobicznej i populistycznej Brytyjskiej Partii Narodowej. Laburzyści tłumaczą się, że ta inicjatywa ma jedynie dać szansę rodowitym mieszkańcom Wielkiej Brytanii na zatrudnienie w ich własnym kraju. Wielu ekspertów przyznaje bowiem, że niemal jedna trzecia pracujących dorosłych Brytyjczyków jest miernie wykwalifikowana i ma problemy z tak zwanymi trzema R (ang. „three Rs” – reading, writing and arithmetic, czyli czytaniem, pisaniem i arytmetyką), uważanymi za edukacyjne minimum, niezbędne do życia we współczesnym świecie. Jeśli nawet w kolejnych wyborach laburzyści przegrają, alternatywą jest jeszcze ostrzej wymierzona w imigrantów polityka konserwatystów. Przedsmak tego można było odczuć podczas kampanii wyborczej w 2005 roku kiedy to konserwatyści okleili cały kraj plakatami: „Ograniczanie imigracji to nie rasizm”.

Ciężar dla budżetu
Dobrym powodem (a właściwie pretekstem) do ograniczenia imigracji jest obciążenie brytyjskich szkół, szpitali i sektora usług socjalnych. Faktycznie nie zostały one przygotowane na fakt, że imigranci nie tylko chorują, ale i posyłają swoje dzieci do szkoły. Brytyjska prasa bulwarowa przy każdej okazji wystawia imigrantom rachunek za korzystanie z tych usług. Jednocześnie zawsze zapomina, że ci sami imigranci płacą podatki zasilając brytyjski budżet. W listopadzie okładka gazety „The Daily Mail” wielkimi literami informowała, że oto ma miejsce „Polish baby boom”, ponieważ z roku na rok w Wielkiej Brytanii rodzi się coraz więcej Polaków. Gazeta skrupulatnie wyliczyła, że polskie dzieci będą kosztowały podatników na Wsypach 20 milionów funtów. Jednocześnie przemilczała, jaką część tych podatków dostarczają ich ciężko pracujący rodzice. Wymowa artykułu była taka, że tylko patrzeć jak pod naporem polskich dzieci załamie się brytyjskie szkolnictwo i służba zdrowia. Choć wówczas „Polish Express” interweniował w redakcji „The Daily Maila”, autor artykułu, a zarazem redaktor prowadzący dział krajowy – James Slack twierdził, że jego celem było jedynie ukazanie pewnych faktów.

Zżarli karpia, a nawet łabędzia
Ataki bulwarowej brytyjskiej prasy na Polaków i innych przybyszów z Europy Wschodniej nie są, niestety, niczym nowym. W minionym roku zostaliśmy oskarżeni o cały szereg nieszczęść, które spotykają Brytyjczyków. Otóż Polacy rzekomo wyłapali i wyżarli wszystkie brytyjskie karpie, które tutaj łowi się jedynie dla sportu, po czym szlachetnie wypuszcza. Polacy zżarli ponoć także jednego łabędzia. Z kolei litewskie gangi rzekomo odarły Brytyjczyków ze starych ubrań, których i tak chcieli się oni pozbyć. Litwini, jak twierdzą bulwarówki, prowadzą zbiórki ubrań podając się za organizacje charytatywne dostarczające odzież do krajów trzeciego świata, tymczasem wysyłana jest ona do Europy Wschodniej. Polacy są także winni temu, iż w brytyjskim obiegu nie ma banknotów pięćdziesięciofuntowych. W pierwszym kwartale 2007 roku wysłaliśmy, bowiem około miliarda funtów do Polski – zamiast wydać go na miejscu! W artykułach na ten temat nie wspomniano jednak, że pięćdziesięciofuntówki nie są wydawane w bankomatach, ani że brytyjscy taksówkarze nie chcą ich przyjmować i stąd tak mało ich w obiegu.

Wyspy bez Polaków?
Skoro Polacy są takim ciężarem, to może powinni się spakować i wracać do domu? Jak jednak zauważyli podczas świąt Bożego Narodzenia sami Brytyjczycy, dziś bez Polaków nie daliby sobie rady. Tak przynajmniej twierdził publicysta gazety „The Guardian” – Tim Dowling na łamach „Dziennika”. Jego zdaniem fakt, iż wielu Polaków opuściło na święta Wyspy sprawił, że handlowcom brakuje sprzedawców, a pracodawcy odczuwają poważny niedobór siły roboczej. „Oto mamy przedsmak tego, jak wyglądałaby współczesna Wielka Brytania bez Polaków. A co będzie, jak wszyscy postanowią wrócić do kraju na stałe? Aż strach pomyśleć” – napisał Dowling. Zauważa też, że większość brytyjskich gazet skupia się na negatywnych aspektach polskiej imigracji. Jednak, jego zdaniem, media powinny zacząć się martwić co będzie, jeśli Polacy pewnego dnia rzeczywiście opuszczą Wyspę. Jak się zatem okazuje, choć mieliśmy być tylko cichymi dorobkiewiczami, rękami do czarnej roboty – mocno wpisaliśmy się w brytyjski krajobraz.  Dziś Polacy są obecni nie tylko na ulicach Londynu, ale niemal w każdym brytyjskim mieście, miasteczku i wsi – w Anglii, Szkocji, Walii, Irlandii, na wyspie Jersey – słowem, wszędzie.

Domagać się o swoje
Niektórzy z Polaków zwracają uwagę na negatywne aspekty naszej obecności w Zjednoczonym Królestwie. Jeden z użytkowników portalu Onet napisał: „Polak w UK to kelner, budowlaniec, sprzątaczka, prostytutka. Taka, niestety, jest smutna prawda. Brytyjczycy są narodem panów, a Polacy pełnią w stosunku do nich rolę usługową, żeby nie powiedzieć wprost, że są białymi murzynami. Oczywiście, żaden brytyjski polityk tego nie powie, bo w UK obowiązuje poprawność polityczna, ale tak naprawdę Polska i inne kraje Europy Wschodniej są dla starych krajów Unii rezerwuarem taniej siły roboczej i rynkiem zbytu dla swoich produktów” – twierdzi internauta o pseudonimie „analityk”. Nawet jeśli to prawda, musimy się domagać, by ta tania siła robocza była na Wyspach traktowana z większym szacunkiem, by gazety nie pisały bezkarnie: „Uwielbiamy polskich hydraulików, ale ilu ich jeszcze ma zamiar tu przyjechać?”. Choć można zrozumieć Brytyjczyków, którzy martwią się o swoje miejsca pracy, to jednak sami nas tutaj zaprosili, bo brakowało im rąk do pracy.

Chcesz skomentować? Kliknij:

http://www.leeds-manchester.pl/forum//viewtopic.php?t=5324

Podobne artykuły

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked with *