Czy Polacy na Wyspach to rasiści? Czy Polacy na Wyspach to rasiści? – pyta „Wyborcza”. I życzliwie odpowiada, że nie, choć po drodze punktuje pongliszów za internetowy „hejt” przeciwko „ciapatym”, „brudasom” i „dzikusom”. Dla „Wyborczej” głównym problemem współczesności jest bowiem „tolerancja”, a główną skazą polskości – „nietolerancja”. Wiedziałem, że dochrapię się jakiegoś sukcesiku swoją felietonistyką.
Czy Polacy na Wyspach to rasiści?
Czy Polacy na Wyspach to rasiści? – pyta „Wyborcza”. I życzliwie odpowiada, że nie, choć po drodze punktuje pongliszów za internetowy „hejt” przeciwko „ciapatym”, „brudasom” i „dzikusom”. Dla „Wyborczej” głównym problemem współczesności jest bowiem „tolerancja”, a główną skazą polskości – „nietolerancja”.
Wiedziałem, że dochrapię się jakiegoś sukcesiku swoją felietonistyką. I stało się. Spłynął na mnie zaszczyt niebywały w postaci wzmianki na temat mej anonimowej osoby na łamach samej – jak niebezpodstawnie mawia Grzegorz „Szczęść Boże” Braun – „Gwiazdy Śmierci”, czyli „Wyborczej”. Nie jestem pewien, czy trafiłem na łamy makulaturowe (mam nadzieję, że nie – omdlałbym z wrażenia), ale brawurowo zaistniałem w serwisie www biuletynu z Czerskiej. W artykule redaktora Różalskiego poświęconego rasizmowi polskich emigrantów nie tylko padło moje „nazwisko”, ale również pojawiła się cytata: „Autor ukrywający się pod pseudonimem „Pan Dobrodziej” pisze: „Kwoty imigracyjne nie mają nic wspólnego z pobożną chęcią ratowania ludzkiego życia. To po prostu kolejna faza projektu multikulti”. Wyimek zaczerpnięty został z mego skandalizującego feltka pt. „Arabska wiosna w Unii Europejskiej”.
Z miejsca szalenie podjarałem się tą wzmianką, ale ekscytacja prysła szybko niczym dobry humor na widok Adama Michnika. Liczyłem bowiem na jakąś polemikę z tezami zawartymi w tekście, odniesieniem do meritum, próbą dotarcia do sedna całej tej „antyimigracyjnej retoryki”. Nie no – żartuję. Nie jestem aż tak odklejony, żeby cierpieć na podobne urojenia. Po pierwsze, „Gazeta Wyborcza” i „próba dotarcia do sedna” to konstrukcje tak odległe jak świat „Muminków” i świat realny. Po drugie, mam przytomność, że „Gazeta Wyborcza” nie wdaje się w polemiki ani z takimi internetowymi trollami jak niżej podpisany, ani tym bardziej z uznanymi publicystami o światopoglądzie odmiennym niż „Gazety Wyborczej” (o ile się orientuję, w „Gazecie Wyborczej” obowiązuje światopogląd zintegrowany) – a to z powodu panicznego lęku, że jej złotousta piana zostanie wytarta do sucha za pomocą argumentacji opartej na trzeźwym osądzie i logicznym rozumowaniu.
Dla jasności powtórzę: redaktor Różalski nie zastanawia się ani przez mgnienie, skąd w ogóle wśród Polaków może brać się niechęć do spędzania (nie, nie tylko przyjmowania) przez euroestablishment „uchodźców” z krajów ćwierć-cywilizowanych do krajów cywilizowanych nieco znaczniej, jak – przykładowo – Wielka Brytania. Nie zastanawia się, bo wie: rasizm, nacjonalizm, ksenofobia. Słowem, nietolerancja. Polacy wszak od wieków słynęli z zapiekłości o rozmaitym podłożu. A to gromili Żydów, a to kpili z Murzynów, a to wypędzali Bogu ducha winnych Niemców za Odrę. Wszystko to z małości charakteru i podłości serca, których najbardziej spektakularnym przejawem jest wspomniana nietolerancja.
Redaktor Różalski nie zastanawia się nad tym, co oczywiste, tylko ciśnie cytatami z forów, żeby ujawnić hejterskie oblicze polskości – ale potem się opamiętuje. Przywołuje uczone głosy, które sugerują, że Polacy na emigracji nie są jednak takimi łysatymi rasiolami, na jakich wyglądają z internetów. Polacy bowiem – jak wynika z rzetelnych ankiet – lubią kontakt z innymi kulturami, nie przepadają zaś za kontaktem z innymi Polakami. Jeśli więc Polacy są rasistami, to bardziej w stosunku do siebie nawzajem – a to już nie występek. I tak „wyborczy” tekst kończy się optymistyczną puentą, że „eksperci” (LOL – jak ja kocham to słowo, brzmiące dziś jak „prorok” w czasach Mojżesza) nie mają wątpliwości, iż „tolerancja z upływem lat będzie się pogłębiać”.
O, Boże, Boże, Bożenko – chciałoby się rzec na myśl, jak odklejoną czynnością jest próba polemiki ze muminkowym światem „Gazety Wyborczej”. Zresztą jak tu polemizować z rzeczywistością spreparowaną? Taką, w której nie ma miejsca dla pytań o geopolityczne przyczyny „kryzysu imigracyjnego” i o długofalowe następstwa polityki „otwartych ramion”. O źródła i cele ideologii multikulturalizmu. O antydemokratyczny tryb podejmowania decyzji przez władze Unii Europejskiej. O rzeczywistość, w której „prawo wspólnotowe” zastępowane jest presją silniejszego, a Polska jest zmuszana do wykazywania „solidarności” z Niemcami, podczas gdy Niemcy solidarnie z Rosją nabijają Polskę w gazrurę. No i o takie drobiazgi, jak ten, że czemu 90 proc. „uchodźców” to zdrowe, morowe chłopy, że czemu głodni, spragnieni i nieodziani niszczą żywność i ciuchy z eurodarów, że czemu pokazują, jak będą nam podrzynać gardła w imię Allaha i czy przypadkiem to nie powód do troski o bezpieczeństwo naszych rodzin, dzieci oraz wnuków.
O, „Gazeto Wyborcza”, cóżeś ty za pani, że za tobą idą, że za tobą idą redaktorzy malowani?
Pan Dobrodziej
Źródło: Moja Wyspa
Leave a Comment
Your email address will not be published. Required fields are marked with *