Polacy nie mają o brytyjskiej służbie zdrowia zbyt dobrego zdania. „Medyczna turystyka” Polaków do Wielkiej Brytanii to fikcja – pisze sobotni „Guardian”. Nasi rodacy nie mają o brytyjskiej służbie zdrowia zbyt dobrego zdania, na ogół są młodzi i zdrowi, a wielu z nich nie założyło rodzin. Rząd brytyjski ma w planach ograniczenie dostępu imigrantów do
Polacy nie mają o brytyjskiej służbie zdrowia zbyt dobrego zdania.
„Medyczna turystyka” Polaków do Wielkiej Brytanii to fikcja – pisze sobotni „Guardian”. Nasi rodacy nie mają o brytyjskiej służbie zdrowia zbyt dobrego zdania, na ogół są młodzi i zdrowi, a wielu z nich nie założyło rodzin.
Rząd brytyjski ma w planach ograniczenie dostępu imigrantów do publicznej służby zdrowia. Propozycja ta zawarta jest w przygotowywanej nowelizacji ustawy imigracyjnej, zapowiedzianej w programie rządu na najbliższy rok.
Rząd chce też ograniczyć tzw. turystykę medyczną, wychodząc z założenia, że budżet obciążają koszty świadczenia usług osobom, które specjalnie przyjeżdżają z zagranicy, by z nich skorzystać.
Tani imigranci
Publicystka „Guardiana” Zoe Williams w swoim artykule rozprawia się z mitem, „że ludzie celowo przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii po to, by leczyć się tu na koszt państwa”. Według niej ponoszone przez NHS koszty leczenia imigrantów są proporcjonalnie o wiele mniejsze niż leczenia Brytyjczyków. Imigranci są od nich generalnie młodsi, zdrowsi, a co więcej – wylicza – „usługa nie jest również na tyle dobra, jak w Polsce”.
W artykule pt. „NHS: Polacy, paracetamol i mit o turystyce medycznej” wskazuje, że połączony koszt świadczenia usług medycznych dla imigrantów z UE i spoza UE to ledwie 7 mln funtów rocznie, a więc niewspółmiernie mało w stosunku do ich liczby (ok. 7,5 mln mieszkańców Wysp, blisko 13 proc. ogółu ludności to osoby urodzone za granicą – wynika ze spisu ludności na koniec 2011 roku – PAP).
Polskie szpitale to nie rudery
Brytyjska publicystka polemizuje też z rozpowszechnionym w Wielkiej Brytanii przeświadczeniem, że NHS jest rodzajem niedoścignionego wzoru, a służba zdrowia w Polsce to w rzeczywistości standard kraju trzeciego świata. Gdyby tak było, to nowo powstałe na Wyspach polskie przychodnie lekarskie nie miałyby racji bytu, a tymczasem radzą sobie dobrze.
Wskazuje, że polscy imigranci zadają sobie wiele trudu, by uniknąć NHS-u, nawet jeśli oznacza to, że za usługi medyczne będą płacić z własnej kieszeni w sytuacji, gdy im się nie przelewa (korzystanie z NHS jest darmowe, ale niektóre wyspecjalizowane usługi jak np. fizjoterapia są trudno dostępne, a inne, np. stomatologiczne, płatne – red.).
„Turyści” unikają szpitali. Przez biurokrację
Oprócz bariery językowej Polaków zniechęca do NHS-u procedura ubiegania się o wizytę u specjalisty, wymagająca skierowania od lekarza domowego, tzw. GP, a tym samym oczekiwanie na wizytę u niego, a następnie u specjalisty. Wśród Polaków utrzymuje się też stereotyp, że lekarz domowy NHS na każdą dolegliwość zaleca paracetamol.
„W Polsce rentgen w przypadku złamanego żebra jest rutynowy dla ustalenia, czy złamanie nie zagraża płucom. Tutaj lekarz polecił mi paracetamol” – cytuje gazeta 29-letnią Polkę Wiki. Menedżer polskiej przychodni w dzielnicy Ealing w zachodnim Londynie wskazuje, że różnice między służbą zdrowia w Polsce a NHS widoczne są zwłaszcza w przypadku opieki prenatalnej
„W Wielkiej Brytanii nie robi się skanu ultrasonograficznego we wczesnym etapie ciąży, w Polsce robi się niemal od samego początku” – mówi.
55-letnia polska pielęgniarka z polskiej przychodni w dzielnicy Tooting w południowo-zachodnim Londynie jest przekonana, że pacjenci przychodzą do niej, ponieważ wiedzą, że ma doświadczenie. Studia pielęgniarskie w Polsce trwają 5 lat, a praktyka zawodowa dalsze 3-4. W Wielkiej Brytanii kurs na dyplomowaną pielęgniarkę zajmuje 3 lata.
A 28-letnia recepcjonistka dodaje: „Angielscy pacjenci też tu przychodzą, kiedy się o nas już dowiedzą”.
Żerowanie na Brytyjczykach to fikcja
„Osobiście nie krytykowałabym NHS za to, że pokłada wiarę w paracetamolu, odstrasza od wizyty u specjalisty, nie przepisuje antybiotyku, skąpi na rentgen. Czyni to ją oszczędną i stoicką. Jeśli jednak wydaje się nam, że ludzie celowo przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii po to, by leczyć się tu na koszt państwa, to żyjemy w świecie marzycielskiej fikcji” – napisała Williams w konkluzji.
4 Comments
ola35
21 maja 2013, 21:59Uwazam ze to calkowita bzdura ze Polacy żeruja na angielskiej sluzbie zdrowia to tylko tyle z mojej strony
REPLYNikaP
22 maja 2013, 09:58Zgadzam sie w zupelnosci z ostatnia konkluzja Pani Williams to czysta fikcja, wrecz powiedzialbym ze jest odwrotnie, wszyscy placimy skladki a w zamian racza nas paracetamolem, penicylina wynaleziona 85 lat temu (to dopiero 3ci swiat) a do specjalisty mozna najpredzej dostac sie prosto z karetki, czas oczekiwania -kilka godzin w bolach! Z reszta w niektorych przychodniach to nawet do GP dostac sie to trzeba miec szczescie. Ogolnie rzecz biorac Anglikom wydaje sie, ze sa pepkiem swiata i wszystko maja najlepsze i „przyjezdzaja tu tlumy, zeby sie leczyc”! haha, pewnie jakes paniusie na skrobanki i stad ta statystyka.
REPLYKristal
22 maja 2013, 20:44Kompletnie wyssane z palca.Lekarze GP maja slaba wiedze .Sugerujac im wlasne dolegliwosci wydaje im sie ze pacjent jest malo zorientowany w leczeniu.Dentysci na NHS sa jeszcze gorsi.Zlamany zab w polowie oszlifowal po to aby nie kaleczyc jezyka i mowi juz .Jakie juz przeciez jest pol zeba? A on na to ze nic wiecej nie moze zrobic.W Polsce za jedyne 150pln. zostala wkrecona srubeczka i na niej nalozony wielokrotnie kompozyt ktory odrestaurowal zab jak nowy.
REPLYKaska2
29 maja 2013, 08:55Kochani Rodacy. Specjalizuje sie w tlumaczeniach medycznych, ostatnio przygotowalam prezentacje jak Polakom odmawia sie serwisu medycznego-dostepna niedlugo na stronie collegu bradford. Z mojego osobistego 8 letniego doswiadczenia z NHSem wynika ze traktowani jesteśmy poniżej poziomu godności, ze jestesmy traktowani jak medyczni analfabeci, chociaż to GP są niedouczeni, odmawiają nam nawet dostepu do leków na receptę, lekarze nagminnie oklamują pacjentow nie informując szczegołowo o interakcjach i skutkach ubocznych leków doprowadzając do poważnych problemów medycznych. Apeluję, by informować NHS commissioning board i Pals o wszystkich nadużyciach i odmowie dostępu do slużby medycznej (po polsku rownież). Mamy prawo do dostępu do NHS-u i mamy prawo do tlumaczeń medycznych zagwarantowane ustawą z 2007roku. Pozdrawiam
REPLY